„Zawsze najważniejsza jest ta godzina, która trwa; zawsze najważniejszy jest człowiek, który właśnie stoi przed tobą; zawsze najważniejszy jest czyn miłości – Mistrz Eckhart, niemiecki mistyk XIII/XIV w.”
(napis, który kilka lat temu można było znaleźć w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Kolonii)
Słowa Mistrza Eckharta doskonale podsumowują książkę „Słuchanie jako sztuka obecności” Florence d’Assier de Boisredon. Autorka proponuje, by ucząc się słuchania przyjrzeć się najpierw naszemu „teraz”, relacji z drugim i naszej miłości. Zobaczyć, co w nas zamyka drogę do zrozumienia siebie osobie, która szuka wysłuchania; do odzyskania przez nią na powrót swojego życia. Życia, które w momencie, kiedy zgłasza się po pomoc, stało się pasmem cierpienia.
Książka skierowana jest do osób, które profesjonalnie zajmują się słuchaniem, ale ma wiele do zaofiarowania wszystkim, którzy szukają zrozumienia siebie i innych. Zamykając ją raczej przeczuwa się niż wie, czym może być słuchanie i jak zostać dobrym słuchaczem. W głowie i duszy pozostaje po jej lekturze wiele wątpliwości, zdziwień, pytań… Inspirująca pozycja!
Ja, ty, my
Czytanie ksiązki d’Assier wymaga czasu, uwagi, otwartości. Czasem drobiazgi wskazują w niej jakiś trop, z którym pozostajemy. Na końcu każdego rozdziału autorka zamieszcza na przykład skierowane do czytelnika pytania (jak ty…? co ty…?), które mają mu pomóc w rozwijaniu samoświadomości. W rozdziale „Przemoc w ramach słuchania” pyta na koniec: „Czy potrafimy znaleźć w sobie zalążki przemocy?” – jeden jedyny raz w całej książce używając w nim zaimka „my”…!
Z tego samego powodu warto rozpocząć czytanie od rozdziału „Mieć się na baczności, gdy mowa jest o winie i wybaczaniu”- „wrzuca” on w sam środek sposobu myślenia autorki i każe zupełnie inaczej traktować początkowe rozdziały. Z większą uwagą, poruszone tam kwestie mają bowiem często nie tylko dosłowne, ale też metaforyczne znaczenie, które otwiera nowe rozumienie.
Ja
Florence d’Assier napisała książkę zbierającą jej niezwykle bogate doświadczenie związane ze słuchaniem osób potrzebujących pomocy czy szukających wysłuchania nim zdecydują, co zrobią dalej. Kiedy opowiada o słuchaniu, a zatem o spotkaniu „ja – ty”, w jej tekście pojawia się obecne w tytule określenie „sztuka obecności”. Używając słowa „sztuka” dystansuje się od kwestii „technicznych”. „Mam wrażenie, że jedną z pułapek jest szukanie perfekcji, recept, doskonałych technik słuchania” – pisze. Nie w tym rzecz.
„Obecność” słuchającego da się rozpatrywać jej zdaniem na trzech polach: „określenia się wobec siebie”, „określenia się wobec rozmówcy” oraz samego już „spotkania”. Prowadząc czytelnika ku zrozumieniu, czym zatem jest słuchanie, d’Assier rozpoczyna od „ja”, od tego, że wszyscy „jesteśmy cudem”, co stanowi jej zdaniem jeden z kluczy do pełni obecności. I od razu zadaje pytanie: „Jak siebie postrzegasz?”.
Kwestia samoświadomości (potocznie utożsamianej z emocjonalnym chłodem!) wiele razy powraca w tej książce. „…możemy się uczyć jak z każdym dniem być coraz bliżej samych siebie, coraz bliżej tego, co w nas najlepsze…”. Ale też uczyć się rozpoznawać nasze ograniczenia, słabości, fałszywe założenia. Tylko tak mamy szansę, by nasze relacje z drugą osobą stawały się pełniejsze, pozwalały docierać do głębi, do istoty potrzeby, której wysłuchania ona pragnie.
Ty
Kolejnym etapem rozumienia jest danie sobie odpowiedzi na pytanie o stosunek do drugiego. O szacunek wobec niego, gotowość do bezwarunkowego przyjęcia go takim, jaki jest. „Jakie jest nastawienie twojego serca wobec słuchania?” – pyta autorka czytelnika. Rozprawia się z mitami dotyczącymi udzielania pomocy: że trzeba się bez reszty poświęcić, usunąć się, nie myśleć o sobie, nie mieć granic, postawić się na miejscu kogo innego itd… Pyta, bardzo rozsądnie (!), kto będzie słuchał, jeśli słuchający „usunie się”? Namawia jednocześnie do przyjrzenia się motywacji, dociekania „dlaczego chcesz pomagać?”. Podaje przykłady z własnego doświadczenia: pomagamy, bo chcemy być lubiani, bo mamy poczucie wszechmocy, bo czujemy się wtedy wartościowi…, a to odsuwa nas od drugiego.
Ja-Ty
Po kilkudziesięciu stronach w końcu pada odpowiedź na pytanie czym jest słuchanie. D’Assier przywołuje chiński znak tworzący to słowo, a który łączy w sobie wyobrażenie, oczu, serca i niepodzielnej uwagi – słuchanie wymaga pełni naszej obecności.
Co utrudnia, ogranicza naszą obecność w rozmowie? Autorka powraca do kwestii samoświadomości, tym razem w bezpośrednim kontakcie z drugim. Kiedy wiemy lepiej i wyprzedzamy opowiadaną historię; mamy gotowe recepty i czynimy z góry pewne założenia; własne, nierozpoznane emocje uniemożliwiają autentyczny kontakt; nie radzimy sobie ze swoją seksualnością czy z emocjami takimi jak przygnębienie czy agresja – zawężamy przestrzeń, którą oferujemy osobie szukającej wysłuchania. Kiedy dopada nas pokusa wykorzystania władzy wynikającej z nierówności wpisanej w sytuację słuchania…
Podobnie dzieje się w przypadku cierpienia wynikającego z doznanej krzywdy – postulat wybaczenia, chętnie formułowany przez osoby wierzące, zbyt często staje się ukrytą formą kontynuowania przemocy i próbą uniknięcia wnikania w to, co naprawdę się stało. „[Marsz po drodze do wybaczenia] nie jest ani łatwy, ani szybki” – dla obydwu stron – konstatuje.
W książce wiele razy pada słowo „droga”, „kroczyć”, „towarzyszyć”. Słuchanie jest drogą, rozumienie siebie jest drogą. Na tej drodze może obydwie strony zaskoczyć zarówno bezradność, znużenie, jak i radość odkrywania, radość zmian.
Bóg
Trudno pisać o książce d’Assier nie odnosząc się do obecnej w niej kwestii wiary. Autorka wyprowadza z niej przekonanie, że „…gdy pozostajemy w relacji, przeżywam chwilę świętości…”. Słuchanie, bez wiary, miałoby dla niej zupełnie inny wymiar. „…moc Ducha, który działa w każdym z nas może uczynić nieskończenie więcej niż to, o co prosimy czy rozumiemy…” – pisze.
Wiarę w Boże miłosierdzie d’Assier traktuje jako źródło nadziei, pozwalającej szukać zmiany sytuacji (najpierw wewnętrznej, potem zewnętrznej), w jakiej znalazł się szukający pomocy. Nadzieja zaś staje się fundamentem współczującego towarzyszenia takiej osobie. D’Assier pozostawia czytelnika z pytaniem – czy bez nadziei na zmianę prawdziwe wysłuchanie byłoby możliwe?
Osoby, dla których kwestie religijne nie są tak istotne, mogą potraktować fragmenty bezpośrednio odwołujące się do Biblii czy wiary jako próbę postawienia pytań natury filozoficznej – m.in. o wartość człowieka, czy o pochodzenie siły, która pozwala wrócić do pełni życia po okresie cierpienia.
Szczególnie do myślenia skłania fragment przyrównujący triduum paschalne do drogi, którą słuchający kroczy z osobą cierpiącą: od święta miłości (Wielki Czwartek), poprzez pozbycie się złudzeń o wszechmocy i przeżycie mroku, które towarzyszy doświadczeniu zła (Wielki Piątek) oraz szukanie sensu w tym doświadczeniu (Wielka Sobota), po „wybranie życia”, zawsze równie niespodziewane i równie radosne (Niedziela Wielkanocna).
*
We fragmencie zamykającym rozważania „Zamiast zakończenia” Florence d’Assier zamieszcza podsumowanie, opatrując je cytatami z Biblii – „błogosławieni czystego serca”, „błogosławieni ubodzy w duchu”, cisi, pragnący sprawiedliwości… Kilka razy pada w nim słowo „asceza” opisujące stan, w jakim nasze spotkanie z drugim zyskuje inną głębię. Osiągnięcie owej ascezy – dystansu, szukania możliwości oddania głosu drugiemu, przyjęcia, że „ten, którego znam, to ten wczorajszy” (!), cierpliwości, odnalezienia się wobec pokusy władzy, czy narzucania naszej woli… – wymaga bezustannie pogłębianej samoświadomości. W ten sposób powracamy do początku lektury!
D’Assier napisała książkę w której filozoficzne tło, głęboko przemyślane i przeżyte, spotyka się z ogromnym doświadczeniem psychologicznym. Książkę wymagającą i stawiającą wymagania, ale dającą swobodę kroczenia własnym rytmem, „wsłuchującą się” w możliwości czytelnika. Książkę, której czytanie jest procesem słuchania i uczenia się słuchania. Warto po nią sięgnąć kilka razy!
Daina Kolbuszewska
Florence d’Assier de Boisredon „Słuchanie jako sztuka obecności”, W drodze 2013, seria Psychologia i wiara
Autor: naturalnie