Refleksyjnie
Tylko życie poświęcone innym…

„Tylko życie poświęcone innym
warte jest przeżycia.”

Albert Einstein

Niemalże nie ma dnia, byśmy nie otrzymywali komunikatów porażających, degradujących nas jako społeczeństwo stanu rozwiniętego, cywilizowane.
Obszar biedy, zaniedbań, społecznego wykluczenia rozszerza się drastycznie. Ten proces dotyka głównie ludzi tracących pracę i osoby ze świadczeniami nie wystarczającymi na godne, na realne egzystowanie w naszej obecnej rzeczywistości. To wszystko najdotkliwiej dotyka dzieci i to je głównie wyklucza z, także przecież naszej, w miarę spokojnej, w miarę satysfakcjonującej przyszłości.
Sprawą w tym wszystkim szczególnie bulwersującą jest lawinowo wzrastające dzieciobójstwo (już wiadomo, że do chwili obecnej ilość zabójstw dzieci w stosunku do tego samego okresu roku poprzedniego wzrosła zastraszająco, wręcz podwoiła się!).
Dzieci w beczkach po kapuście, dzieci w piecach, dzieci topione, duszone, rażone nożem, krępowane kolczatką, dzieci ze skutkiem śmiertelnym maltretowane… Nie sposób tego opisywać ! Pytam leciwą osobę, 92-letniego profesora o to, czy kiedykolwiek tak w Polsce było? Mówi – Tak, przed wojną. Filmowa „Sprawa Gorgonowej” nie była przypadkiem odosobnionym. Ale – dodaje – proszę pani to były lata 20-te, 30-te minionego stulecia !!!
Minął cały wiek, weszliśmy w dobę wydawać by się mogło wysublimowanej cywilizacji: rozwój myśli naukowej, niebywałe przyspieszenie technologiczne, rozwój mediów, komunikacji, jednak człowiek w swojej istocie pozostaje, okazuje się, ten sam od czasów Kaina i Abla.
Górę w pracy naszego mózgu nazbyt często bierze jego fragment określany „szympansem”, odpowiadający za naszą popędliwość, agresję, niepohamowane emocje. Proszę nie przyjmować tego jako wytłumaczenia. Wręcz przeciwnie – nie ma usprawiedliwienia dla czynów pozbawiających życia drugiego człowieka, nie ma usprawiedliwienia dla mordu dzieci. Kreślę po prostu pani – słyszę – to, co nami powoduje na różnych poziomach. Jeżeli będziemy wyrastali w otoczeniu darzącym nas miłością, w otoczeniu wprowadzającym nas w życie, objaśniającym świat, jego złe i dobre strony, jeżeli zostaniemy osobowościowo wyposażeni w wektory budowania, nie niszczenia, będziemy spójni, zborni, refleksyjni w swoim postępowaniu i dążeniach, empatyczni i przewidujący. A co ma pani teraz ? Ludzi goniących na pieniądzem oraz wszelkimi potrzebnymi i nie potrzebnymi dobrami, ludzi wgapionych w media i nimi powodowani, podsycani do używania życia, do parcia nie wiadomo ku czemu, bo tylko hedonistycznemu, egoistycznemu istnieniu. Gdy człowiek jest z natury istotą stadną, rodzinną, plemienną. Brak więzi z drugą, akceptującą go istotą czy – gremium wynaturza go. No, nagadałem pani…

Zawsze lubiłam słuchać, przystawać z ludźmi starszymi. Bardzo dużo im w życiu zawdzięczam. Nie sposób było nie wysłuchać i tych refleksji człowieka doświadczonego i zesłaniem na Sybir i osieroceniem, rozgoryczeniem Polską lat „budowania socjalizmu”, potem – jak to formułuje – „czasem porewolucyjnym”, kiedy wierzy się w odwieczne piękne idee mające nadać naszej egzystencji wyższy sens, a zapomina, że za plecami (kazus Dantona) wszystkich rewolucjonistów stają jednostki gotowe dzielić łupy…
– Ja już odchodzę – zamyka swoją wypowiedź mój rozmówca – spokojny, pogodzony z przeszłością, tylko zasmucony wielce tym, że jak na razie nie widzę dobrych perspektyw dla formacji nie jednoczącej a atomizującej ludzi.

Niedawne jednak moje doświadczenie, każe mi mieć (czy zbyt idealistycznie ?), odrobinę nadziei, widzieć obraz naszego społeczeństwa w tonacji rozjaśniającej się, z szansą na budowanie się, formowanie tzw. państwa obywatelskiego. Chyba powoli zaczynamy rozumieć, że instytucje, ustawy i programy najróżniejsze zawodzą. Są łańcuchem zbyt wielu ludzi niekoniecznie rzeczywiście danym problemem zainteresowanych, przejętych, odpowiedzialnych. Pozytywistyczna praca u podstaw jest pracą wybranych jednostek, nierzadko osób z poczuciem misji, dalekich od kreowania siebie na rzecz rozwiązywania gorących, bolesnych kwestii, nie powodowanych szczególnie intratnym wynagrodzeniem. I tacy ludzie są, niewidoczni na co dzień, jako że skupieni na poszczególnych osobach potrzebujących pomocy, na łączeniu różnych ogniw, budowaniu namacalnej współpracy z konkretnymi ludźmi mogącymi i chcącymi czynić dobro.
We wspominanej sesji uczestniczyli przedstawiciele różnych pokoleń, różnych profesji.
Pedagodzy, psycholodzy, lekarze, policjanci, socjolodzy, prawnicy, szefowie różnych fundacji, urzędnicy, przedstawiciele instytucji powołanych do pomocy dzieciom i rodzinom.
(Nie było mediów. Nie z założenia organizatorów sesji. Z braku zainteresowania, po prostu.).
Skala problemów wyłaniająca się z relacji ich wszystkich jest rozległa i trudna, zwłaszcza na styku zagrożenie i zysk (np. handel narkotykami, sprzedaż dopalaczy, inne), na styku – ucieczka z domu i jej najróżniejsze konsekwencje, na styku – dyskusja publiczna, medialna i jej ostateczny wydźwięk.
Tu przytoczę fragment reportażu „Wszyscy byli odwróceni” Agnieszki Urazińskiej i Adama Czewińskiego z „Gazety Wyborczej” (1.10.2013 – po śmierci w tzw. łódzkim „Bonxsie” małej Nadii):
„[…]
Jest „Uwaga”, jest impreza

Środa 25 września, godz. 19:30, podwórko przy ul. Grabowej 1. Ekipa TVN kreci „Uwagę”. Mieszkańcy bardzo podekscytowani – będą w telewizji ! Słychać brzęk szkła, bo takie wydarzenie trzeba przecież oblać. Rozbawieni imprezowicze dowcipkują: „Zrobiłeś sobie włosy ?”, „Masz już makijaż ?”. Wybuchy śmiechu. Jest ciemno, robi się coraz zimniej. Między gośćmi programu – miejskimi urzędnikami, policjantami i lekarzami – biegają rozchichotane dzieci w obszarpanych dresach. Ktoś z ulicy kręci film komórką. Na pamiątkę.

Nagranie się kończy i wóz transmisyjny odjeżdża, ale impreza na podwórku trwa w najlepsze. Dzieci nie idą spać, a dorośli coraz bardziej rozgrzani alkoholem. Ktoś łapie doniczkę i rzuca w stronę zaparkowanego w pobliżu radiowozu, ktoś bluzka na policjantów. […]

Realizatorzy, urzędnicy miejscy, policjanci i lekarze zarejestrowali kolejny epatujący widów program. Gdy dojdzie do następnej tragedii, znowu zobaczymy w prasie krzykliwe nagłówki, a na ekranach telewizorów upudrowanych, ufryzowanych demagogów.
Dlaczego nikomu z tej ekipy nie przyszło do głowy zwyczajne, ludzkie, troskliwe naprawdę odniesienie do zebranych wokół ? Nie aroganckie, nie napuszone, ani protekcjonalne – zwyczajne, ludzkie, będące naturalnym odruchem człowieka empatycznego uświadomienie rodzicom, że ich dzieci powinny znaleźć się już w domu, że trzeba je umyć, nakarmić, przygotować do spokojnego snu? Tam mieli szansę na swój naprawdę szczery odruch. Nie na zasadzie „my” i „oni” pogadać, rozjechać się, pozostawić tylko prowokacyjną „obstawę” policji …
Koncepcje „dobra dziecka” i „dobra rodziny” zapełniają strony w segregatorach, broszurach i komputerowych plikach, tworzone przez strategów opracowujących teoretyczne programy rozwiązywania problemu zaniedbywania dzieci za pomocą pojęć i kategorii opisujących przyczyny i skutki tego haniebnego zjawiska. Gdy stają oni w obliczu konkretnej sytuacji – jak widać ! – nie widzą jej !

Wspomnianą sesję, otwierającą cykliczne spotkania wokół sytuacji dzieci w Polsce, zamykał postulat uruchomienia czytelnego dla nich samych piktogramu z numerem dostępnego, bezpośredniego (nie żadna bezosobowa infolinia, przekierowująca pod jeden, drugi, trzeci numer wewnętrzny) telefonu pomocowego. Także dialogu, by nie powiedzieć presji wobec mediów w celu przeorientowania ich relacji z sensacyjnych na uwrażliwiające.

Prowadzenia sesji podjęłam się mając w pamięci przejmujący film nagrodzony na Festiwalu Filmowym „5 minut z życia codziennego” Wągrowiec 2013, obraz zrealizowany przez Barbarę Madajską i Marię Łotocką pt. „Pod ziemią” – o dzieciach z łódzkich kanałów, a także po lekturze – uhonorowanej nagrodą dziennikarzy w konkursie na najlepszy podręcznik akademicki na niedawnych XVII DNIACH KSIĄŻKI nie tylko NAUKOWEJ – pracy „Bieda dzieci. Zaniedbanie. Wykluczenie społeczne” przygotowanej pod redakcją Wielisławy Warzywody-Kruszyńskiej a opublikowanej przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego.
By ją rekomendować, przytoczę dwa akapity ze „Wstępu”, opisujące jak doszło do opracowania tego problemu i dlaczego bieda dzieci w powszechnym odbiorze jest rozmyta i niedostrzegalna:
„ Książka ta wyrasta z wieloletnich zainteresować naukowych pracowników Katedry Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej UŁ (skrót – GB). Odkrycie „dzieci” jako szczególnej kategorii społecznej zostało dokonane przez nas przypadkiem. Punktem wyjścia badań na początki lat 90. przez pracowników dzisiejszej KSSiPS były przemiany w strukturze społecznej po restytucji kapitalizmu w Polsce w roku 1989. Chcieliśmy ustalić i zrozumieć , co dzieje się z lawinowo zwiększającą się liczbą bezrobotnych, którzy z członków „przodującej klasy robotniczej” stawali się z dnia na dzień „ludźmi zbędnymi”.
Interesowali nas dorośli, którzy tracili dotychczasowy status społeczno-ekonomiczny, a nie ich dzieci, których nie uwzględnia się przecież w badaniach struktury społecznej. Dzieci, jak inni członkowie rodziny, mają status zależny od głowy rodziny.
Kiedy bezrobotni zaczęli stopniowo przekształcać się w kategorię społeczną świadczeniobiorców pomocy społecznej, której status jest także zależny, ale od państwa, sytuacja statusowa ich dzieci stała się jeszcze bardziej rozmyta, a ich obecność w przestrzeni społecznej jeszcze bardziej niezauważalna. I wtedy – przypadkowo – odkryliśmy, że bieda dzieci ma większy zasięg niż wśród dorosłych, a więc, że dzieci stanowią liczną zbiorowość wśród ludności biednej. Okazało się także, że miejsca dużej koncentracji ludności biednej, które nazwaliśmy „enklawami biedy”, ujawniły się przede wszystkim dlatego, że tam właśnie bieda wśród dzieci była najbardziej nasilona. […]”

Tak, to po prostu spirala samo się nakręcająca, to – jak wspomniałam – obraz naszej wspólnej przyszłości. Nie odgrodzimy się od niej żadnym murem, kutą efektownie bramą, elektronicznym monitoringiem, ochroną.
Będzie naszym piętnem, jeżeli nie zrozumiemy, że jako społeczeństwo jesteśmy jednym organizmem, że tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia.

Grażyna Banaszkiewicz


Autor: naturalnie