Naczelny myśli, że...
Znaleźć słowo trafne…

W kontekście wydarzeń ostatnich miesięcy w różnych społecznych przestrzeniach, wydaje się koniecznym refleksja nad…słowem. To słowa, stają się czynami, rodzą konflikty i podziały, a mają przecież także sprawczą moc budowania DOBRA…

Zamiast wstępu – rozważania profesora Marcina Króla, pod znaczącym tytułem „Sprawcza moc słów”:

Jean-Paul Marat nigdy nic nie zrobił, tylko pisał w swojej gazecie, a jednak doprowadził do straszliwej masakry w paryskich więzieniach 10 września 1792 r. „Mein Kampf” to także były tylko słowa, w dodatku nieczytane, bo książka fatalnie się sprzedawała, ale gdyby ją czytano, to wszystkiego na temat zamiarów Hitlera można było się dowiedzieć. Republika Weimarska była jednak słabą demokracją i nie umiała walczyć ze sprawczą mocą słów, co wielu jej wytykało. Gdyby tchórzliwy premier Chamberlain zgodził się na proponowane przez prezydenta Roosevelta wspólne wystąpienie, bardzo spokojne w tonie, ale wyjaśniające Niemcom, że Anglosasi nigdy nie zgodzą się na agresję Niemiec wobec innych państw (przełom 1937 i 1938 r.), może historia potoczyłaby się inaczej, bo Hitler nie był jeszcze pewien swoich sił. Konserwatyści w XIX w., którzy zdawali sobie sprawę ze sprawczej mocy słów i plotki, chcieli cenzuralnych zakazów. W demokracji jednak słowo jest wolne. Sprawcza moc plotki jest wszakże równie potężna jak wtedy, kiedy nie było mass mediów w żadnej formie, lub wtedy, kiedy dopiero się pojawiły, jak w czasie rewolucji francuskiej. Plotka stanowi niebywale potężną siłę, a jej podstawą jest słowo. A czymże – między innymi – jest internet, jak nie gigantycznym zbiorem plotek, czyli słów.
Przeglądam przez 20 minut internet. Znajduję bardzo szybko wpis, że wszystkich polskich polityków należałoby razem z Żydami posłać do Oświęcimia oraz że tylko rewolucja może zmienić sytuację w Europie. Paskudna i idiotyczna gadanina. Rozrywka dla głupich, zgorzkniałych i nieodpowiedzialnych. Oczywiście. Gdyby te wpisy traktować poważnie, to policja i inne siły tajne nie miałyby nic innego do roboty, tylko musiały oskarżać ich autorów. A jednak słowa mają sprawczą moc, a moc ta zwielokrotniła się w czasach demokracji i liberalizmu. /…/ Czy jednak możemy przystać na to, że słowa są niewinne?”
( Tygodnik Wprost, 25.11.2012.).

Konkludując słowa Profesora, można zauważyć, że sytuacja w przestrzeni słowa jest analogiczna do sytuacji w przestrzeni wolności. Tak, jak wolność jest usytuowaną w horyzoncie wartości i realizuje się w odpowiedzialności, tak i przestrzeń słowa, mowy, komunikacji nie jest zawieszona w aksjologicznej próżni, ale podlega ocenie etycznej. Tu są ogromne możliwości by realizować wartość odpowiedzialności. Filozofia podejmuje refleksję nad: mową, milczeniem, słowem, językiem, komunikacją, interpretacją w ujęciu filozofii języka, czy hermeneutyki. W kontekście naszych rozważań nie czas i miejsce dla tak szczegółowych analiz. Chodzi o to, co każdy z nas, realnie w swoim życiu może zrobić, by rozjaśnić swoje i innych życie, by rzeczywistość negacji zamienić w afirmację, wierząc w to, że kiedyś realnie, w czasie i miejscu, Odwieczny Logos, Słowo stało się ciałem (niektórzy tłumacze Biblii proponują „Słowo stało się człowiekiem śmiertelnym”).

Słowa są w pewnym sensie ziarnem, z którego wyrastają czyny. Ale nie tylko – one same są czynami. Dlatego nie jest wszystko jedno, co się mówi, jak się mówi, kiedy się mówi, po co i jakie będą tego skutki. To echo filozoficznej kategorii bytu, także rozróżnienia na przedmiot materialny i formalny („co się mówi” i „jak się mówi”), rozróżnienia, które ma zastosowanie we wszystkich dziedzinach życia.

Co się mówi” – słowem można „zrealizować” strategię spalonej ziemi i spalonych mostów, co w efekcie przynosi dotkliwą samotność zniszczenia wokół nas samych, ale i we wnętrzu człowieka. Znamy niestety sytuacje i zdarzenia, które w efekcie uderzania w kogoś słowem, niekiedy systematycznie natarczywym i uporczywym, doprowadziły do tragedii i do śmierci – nie tylko cywilnej. Jest też i jaśniejsze oblicze słów – czynów, gdy dobre słowa, pozytywne nastawienie, afirmacja, a nie negacja, pozwoliły niejednej osobie powstać z życiowych dramatów, a nawet twórczo działać dla dobra wspólnego. Niczym echo słów biblijnych z listu do Efezjan: „Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają”. (Ef 4,28).

Jak się mówi”.dbałość o jakość wypowiedzi, o kulturę języka jest odbiciem kultury osoby i całych społeczeństw. Wydaje się, że Stwórca obdarzył ludzkość niebywałą zdolnością i obfitością języków i ich zasobów. To jest – jak i wolność – dar i zadanie. Gdy zapominamy o realnym istnieniu słowa, jego mocy, pojawia się pokusa „pójścia na skróty” i rodzą się przekleństwa, wulgaryzmy, złorzeczenia. Może warto wczytać się w Księgę Psalmów, w „której jest wszystko” (Anna Kamieńska), gdzie zraniony i skrzywdzony człowiek w bólu i rozpaczy złorzeczy ludziom i Bogu. Nie ma tam słowa, które ociera się o wulgaryzm, a koloryt uczuć potrafi dotknąć czytelnika bardzo mocno. Przerażająca „obfitość” przekleństw jest też odbiciem stanu ducha i psychiki osoby, która „uwalnia z siebie” takie ciemności. Często jest to wołanie o pomoc, wobec którego nie powinniśmy przechodzić obojętnie. Jest jeszcze inny tego wymiar – przekleństwa są uwolnieniem pewnych emocji w człowieku, a istnieje coś, co nazwano 'zarażaniem afektywnym’, stąd porównanie do choroby zakaźnej jest jak najbardziej na miejscu.

Kiedy i po co się mówi” – całe nasze życie uwarunkowane jest czasem i przestrzenią. Jesteśmy zanurzeni w czasie, jednak możemy go kształtować, nadawać mu sens. Język został nam podarowany jako narzędzie wyrażania siebie, ale i komunikacji. Dana chwila, moment ma swój koloryt, swój odcień emocjonalny, a człowiek jako istota myśląca, może go kształtować. Jest rzeczą znaną, że mówienie jest zawsze mówieniem do kogoś, przez kogoś, a człowiek doświadcza różnych choćby stanów emocjonalnych, które predysponują go do otwartości, bądź nie na odbiór słowa. Jeśli będziemy mieli na uwadze nie tylko Dobro, ale i Prawdę, a przede wszystkim Miłość do drugiego, wtedy wiadomo kiedy obdarzyć słowem i w jakim celu. Jest to swego rodzaju sprawność, mieć to odczucie chwili oraz trwałe nastawienie do czynienia dobra.

Jakie będą skutki” – każdy ludzki czyn podlega ocenie, każde ludzkie słowo nie istnieje w próżni. Człowiek z natury obdarzony świadomością refleksyjną, winien z niej korzystać. I jak planując życiowe działania, wybory, staramy się przewidywać ich skutki, tak i korzystanie z refleksyjności w obliczu wypowiadanych słów jest oznaką wewnętrznej dojrzałości i odpowiedzialności.

I wreszcie – last but not least – ważny drogowskaz stanowią słowa dr Marcina Lutra: „Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za to, co mówimy, lecz także za to, czego nie mówimy”. Tu otwiera się ogromna przestrzeń dla odpowiedzialności. Dojrzałość przejawia się nie tylko w słowie, ale w milczeniu. Milcząca zgoda na zło, milczący w nim udział, prowadzi do tragedii. Ale i milczenie może być odważnym protestem, okupionym nawet życiem. Dobrze oddaje to stwierdzenie „tu jeszcze nie ma słów, tu już nie potrzeba słów”. Francuski filozof Louis Lavelle pisał: „Istnieje milczenie zamknięcia, milczenie zastrzeżenia, milczenie dys­cypliny, milczenie groźby, milczenie urazy. Lecz istnieje także milczenie akceptacji, milczenie obietnicy, milczenie daru, milczenie posiadania”. Co można jeszcze dodać do Lavella…?

Warto w czas nadchodzących Świąt i początku nowego Roku zadać sobie trud refleksji nad słowem i żyć mądrze i odpowiedzialnie, wsłuchując się w myśl Ryszarda Kapuścińskiego:

Znaleźć słowo trafne, które jest w pełni sił, jest spokojne, nie histeryzuje, nie ma gorączki , nie przeżywa depresji, można mu ufać . Znaleźć słowo czyste, które nie spotwarzyło, nie doniosło, nie wzięło udziału w nagonce, nie mówiło, że czarne to białe.”

Paweł Łukasz Nowakowski
Zdjęcia: Rzym, Autor

Autor: dev