Naczelny myśli, że...
Zło nie jest banalne…

Jedynie dobro posiada głębię i może być radykalne” (Hannah Arendt)

Wydaje się, że pisanie o problemie zła może być już tylko dociążaniem rzeczywistości, w której żyjemy. W istnienie zła nikt chyba nie wątpi. Doświadczamy je na różne sposoby. Przeżywamy ból, cierpienie, poczucie krzywdy, niesprawiedliwość, obmowę… To są nasze trudne doznania. Czy istnieje zatem zło samo w sobie, jako oddzielny byt, czy istnieje w oparciu o np. istnienie człowieka? I – by wspomnieć – wojny światowe, totalitaryzmy, mordowanie w imię wiary, zbiorowe wykluczania – czy daje to obraz jakby zła totalnego?

Patrząc na „misterium iniquitatis” (tak określa się często zło w narracji łacińskiej) z pewnego dystansu trzeba zauważyć, że jako ludzie mówimy o przejawach zła, jego obliczach, ale nie stawiamy pytania o to 'czym jest zło’. Owszem – pytamy bardzo często – „dlaczego mnie to spotkało?” – wpisując się w odwieczne pytania filozofów i teologów, zwerbalizowane jako „unde malum”? („dlaczego/ skąd zło”?). To pytanie stało się tragicznie aktualne w wieku XX , gdy po doświadczeniach Auschwitz, Szoah i Kołymy stawiano pytanie o obecność Boga.. „Gdzie był (wtedy) Bóg?” – nie było krzykiem tylko filozofów i teologów, ale po prostu wielu ludzi i ich rodzin. Krzykiem całych społeczeństw. I dzisiaj widzimy i czujemy, że postulaty społecznej jedności, zrozumienia i porozumienia, odrzucenia mowy nienawiści rozsypują się gdzieś w proch , tak, że na co dzień patrzymy na siebie z nieufnością , jakby każdy spotkany był tym, który może nas zniszczyć, a nie ocalić. I w konsekwencji „wszystkie marzenia o ludzkiej o harmonii, zgodzie, pokoju, marzenia o zbudowaniu lepszego świata stykają się z tym, co nikczemne – nikczemności pełno jest w społecznym byciu” (Barbara Skarga). Nie możemy zapominać i o tych przestrzeniach zła, które spowodowane są katastrofami naturalnymi, a które powodują ogrom cierpień, śmierci, spustoszeń…

 

Ksiądz Profesor Józef Tischner pisał: Zrozumieć zło to zadanie dla filozofów. Przezwyciężyć zło to podstawowe zadanie religii. Dwa te zdania częściowo się pokrywają. W końcu jakieś rozumienie zła jest niezbędne do jego przezwyciężenia. Ale czy samo rozumienie zła już oznacza jego przezwyciężenie? Czy zrozumieć chorobę to to samo, co ją wyleczyć? A może wręcz przeciwnie: zrozumieć zło to zarazem zgodzić się na zło, powiedzieć, że ono było nie do uniknięcia?”. Warto spojrzeć na podstawowe próby odpowiedzi, które przynosiły różne epoki, by w końcu spróbować odnieść się osobiście, podmiotowo do wyzwania, które niesie zło tu i teraz.

Najczęściej przyzywaną próbą wniknięcia w istotę zła jest stwierdzenie, że zło jest brakiem Dobra, że jest czymś niepożądanym, przeciwieństwem dobra. Istnieje także intuicja wskazując na zło jako odmowę, ludzkie „nie” wobec Boga i Drugiego. Uważano także, że zło istnieje realnie i jest związane z bytem świata (np. Koncepcja zła metafizycznego Schopenhauera), albo stanowi skutek ludzkiego działania lub negatywnego sądu o wartościach (jak uważał Immanuel Kant). Złem nazywano np. nieobecność jednej z istotnych cech natury (zło techniczne), bądź też nie przestrzeganiem zakazów moralnych (zło moralne). W naszym kręgu kulturowym nieodłącznym i istotnym pytaniem jest odniesienie do perspektywy istnienia Boga. Pytając o pochodzenie, prapoczątek zła spotykamy „obrazy dobra i zła” (określenie Marina Bubera), które intuicyjnie mówią o ludzkiej historii zła. W świecie Biblii pojawia się obraz upadku pierwszych ludzi w raju (skutkiem czego zostali z niego wypędzeni), potem zbrodnia bratobójstwa – Kain i Abel. Także w mitach perskich spotykamy motywy mówiące o dwóch zasadach bytu – dobrej i złej. Wskazane powyżej (bardzo skrótowo) tropy pozwalają na stwierdzenie, że zło jest związane z jakimś „pęknięciem” w człowieku, z zaburzeniem wewnętrznej jedności. Można rzec – jest związane z jakimś ludzkim dramatem, więcej – dramatem pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Józef Tischner powie, że to dzieje się we wnętrzu człowieka i że człowiek „ustawia się w życiowym dramacie inaczej, niż trzeba; dokonuje wyboru przeciwko Bogu, przeciwko drugiemu, przeciwko sobie”.

Dramat zła rozgrywa się poza kategorią szczęścia czy nieszczęścia, bowiem one nie podlegają ocenie etycznej. Szczęście i nieszczęście nie liczą się z ocenami moralnymi. Zła nie daje się relatywizować – zło pozostaje zawsze złem. Może ono powodować nieszczęście, ale nie musi. Znamy sytuacje, że osoba czyniąca zło uważa się za szczęśliwą i trudno wskazać takiemu człowiekowi na zaistnienie zła w życiu.

 

Idąc dalej tropem starożytnego postrzegania zła jako braku dobra, trzeba zauważyć na skutki tego, co przynosi bez-myślność. Jeśli do istoty człowieczeństwa, do jego natury przynależy myślenie, to jego brak jest ewidentnym złem. Skutków bezmyślności doświadczamy w życiu indywidualnym i społecznym, kto wie czy nie najbardziej. Trzeba pamiętać o tym, że bezmyślność jest początkiem większości tragedii światowych. Kiedy przekona się człowieka, że 'ktoś’ lub 'coś’ za niego pomyśli, to tak naprawdę odbierze się mu wolność i …odpowiedzialność. Bezmyślność prowadzi człowieka na manowce i sprawia, że zło staje się w jego oczach…banalne. Określenie „banalność zła” zostało użyte przez Hannah Arendt w jej słynnej książce „Eichmann w Jerozolimie. Rzecz o banalności zła” i stało się tematem wielu dysput nie tylko historycznych i prawnych, ale przede wszystkich filozoficznych. Adolf Eichmann, morderca zza biurka, współodpowiedzialny za Holocaust postawiony przed trybunałem, nie ma poczucia wyrządzonego zła, ma raczej odczucie dobrze wykonanego rozkazu. Nie ma tu „przestrzeni” myślenia w horyzoncie dobra i zła, jest przerażająca bezmyślność, banalizująca wszelkie zło. Arendt – w odpowiedzi na list Gershoma Scholema (znawcy mistyki żydowskiej, profesora Uniwersytetu w Jerozolimie) który skrytykował tezę o 'banalności zła’, napisała: „Może ono /zło/ wypełnić i spustoszyć cały świat, bo rozprzestrzenia się jak grzyb porastający powierzchnię. ’Urąga myśli’, jak napisałam, gdyż myśl próbuje dotrzeć na pewną głębokość, sięgnąć do korzeni, w momencie zaś, gdy zajmie się złem, jałowieje, bo dotyka nicości. Na tym polega 'banalność zła’”. Owa „banalność” przejawia się i w tym, że „zło nie przychodzi do człowieka jako przemoc, ale jako możliwość przedstawiona człowiekowi do wyboru, oparta na perswazji. Człowiek musi się zgodzić na zło, musi sam wybrać zło. Gdy to uczyni można powiedzieć, że stało się zło(J. Tischner).

 

Wybór zła prowadzi człowieka do nieuchronnej samotności, która staje się nie do uniesienia. Tu z pomocą przychodzi chrześcijaństwo i myśl św. Augustyna, który uważał, że mądrość i moc Boga przejawia się w tym, że potrafi On nawet z największego zła wydobyć dobro. Zło – pisał Augustyn – „ma naturę cienia, nie istnieje samoistnie, lecz żyje jak cień dzięki słońcu”. To oznacza, że nawet jeśli jakaś siła, strach, zmusza nas do czynienia zła, to nie zmusi nas do tego, byśmy tego zła chcieli. Chrześcijańska walka ze złem to nie jest 'przezwyciężanie’ zła, ale 'zbawienie od zła’. To zakłada prośbę o pomoc, przezwyciężenie samotności. Jest to jak wyjście z cienia i zobaczenie świata jako nadziei na Dobro.

 

Pytań o zło było, jest i będzie zawsze mnóstwo. Pytań, które „są pobożnością myśli” nie można banalizować, odpychać od siebie, czy też lekceważyć. Ani nie zniechęcać się brakiem jasnych odpowiedzi. Dlatego skłaniamy się raczej do pytania o „tajemnicę zła”. Można zadać sobie bardzo konkretne pytanie – jak żyć w obliczu tej tajemnicy? Gdyby wyciągnąć wnioski – mając w pamięci owe próby odpowiedzi wspominane uprzednio – może warto traktować świat, drugiego i samego siebie jako…możliwość czynienia dobra. Spróbować samodzielnie myśleć, uczynić i myślenie przestrzenią do narodzin dobra. I co najtrudniejsze – osiągnąć aktywną świadomość, że odwet nie jest poszukiwaniem sprawiedliwości, ale mnożeniem zła, które rozprzestrzenia się „jak grzyb porastający powierzchnię świata” (by przypomnieć słowa Arendt).

 

 

Paweł Łukasz Nowakowski
Zdjęcia: Autor

Autor: dev