Refleksyjnie
Władcy pierścieni

 

Wydawać by się mogło, że prawo do wolności wyznania jest czymś oczywistym. Zwłaszcza kraje Zachodu szczycą się tradycjami tolerancji sięgającymi swoimi korzeniami oświecenia francuskiego. Czy aby na pewno o taką tolerancję nam chodzi? 

Lydia Playfoot byla jedną z wielu uczennic liceum w Horham. Została wyrzucona z lekcji za noszenie tak zwanej obrączki czystości. Zupełnie nie rozumiem komu to przeszkadzało.

Idea obrączek czystości ma swoje korzenie w amerykańskim prostestantyźmie. Z czasem do propagowania idei czystości przedmałżeńskiej dołączył się również Kościół katolicki i inne kościoły chrześcijańskie. Miała to być odpowiedź na nieskrępowaną wolność seksualną, promowaną przez niektóre środowiska. Organizatorzy wpadli na pomysł, aby osoby decydujące się na życie w czystości do ślubu, nosiły tzw. pierścienie czystości z wygrawerowanym stosownym tekstem biblijnym.

Nie chodzi wcale o to, czy jestem za czystością przed ślubem, czy nie. W sporze, który swój finał znalazł w angielskim sądzie chodzi o cos innego. Czy bowiem w świetle tak szeroko podkreślanej tolerancji i wolności, szkoła ma prawo zakazać noszenia symboli religijnych w myśl specyficznie pojętej poprawności. Zdaniem prawników reprezentujących szkołę, nie ma nic złego w tym, że szkoła zabrania noszenia ostentacyjnych symboli religijnych. Nikomu nie przychodzi do głowy, aby zakazać noszenia muzułmańskich chust i sikhowskich turbanów. Prawnicy argumentują, że są to integralne części stroju przypisane do wyznania. Zdaniem sądu symbolem chrześcijaństwa jest krzyż, a nie obrączka czystości, stąd decyzję władz szkolnych uznał za zasadną. Okazuje się zatem, że to sądy cywilne – z reguły niezależne (równiez od religii) – mają narzucać religiom pewien styl i symbolikę oraz określać, co jest, a co nie jest symbolem danej religii? Poza tym rodzi się pytanie, dlaczego człowiek, obierający takie, a nie inny sposób przeżywania swojej młodości, nie może tego zamanifestować w imię szeroko pojmowanej wolności.

Zawsze daleki byłem od jakiś spiskowych teorii, sugerujących jakoby szeroko rozumiane wartości chrześcijańskie były dzisiaj nieustannie atakowane. Jednak w przypadku tej sprawy mam poważne wątpliwości. Czy nie jest tak, że komuś zależy na tym, aby promocja wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem, odnosząca już dość spore sukcesy – w Polsce taką deklarację złożyło juz ponad 4000 osób – została zahamowana?

Nie chodzi o to, że jestem jakimś dzikim zwolennikiem czystości przedmałżeńskiej, bo za każdym razem to indywidualny wybór człowieka. Jeśli jednak ktoś wybiera taki, a nie inny styl życia, to należy mu się szacunek dla jego wyborów i poglądów. Jeśli chcę nosić pierścień atlantów, lwa na złotym łańcuszku na szyi, literkę ze swoim imieniem, czy co mi tam jeszcze przyjdzie do głowy, to mam do tego prawo. Nie można popadać w jakąś niezrozumiałą paranoję, bo rychło może się okazać, że organizacje gejowskie wytoczą mi proces sądowy za noszenie małżeńskiej obrączki na palcu, powołując się na obrazę ich uczuć. To przecież niedorzeczne.

Tak pojmuję wolność i tolerancję, wypisywaną tak często na sztandarach różnego rodzaju organizacji. Nikt chyba nie chce sytuacji, aby ktokolwiek stawał się władcą pierścieni…

 

Piotr Chudziński

17.11.2007.


Autor: naturalnie