Chętnych los prowadzi, niechętnych wlecze (Seneka „Listy moralne”)
Co powoduje, że jedni wręcz jeżdżą za nią po świecie, stoją w długich kolejkach, by stanąć jak najbliżej niej lub zgoła przed nią, by wziąć udział swoistym misterium spotkania z emanującą niezwykłą energią i osobowością światowego formatu mistrzynią performance ?
A co powoduje, że – jak to się stało w Polsce – nagle na ulicę wylegają ludzie w różnym wieku, różnego statusu i chyba też wykształcenia, by prowadzić krucjatę przeciwko „diabłu wcielonemu”!
I to w XXI wieku, gdy nauka przekroczyła najróżniejsze granice, nawet te długo czegoś nieprzekraczalnego? Gdy sztuka w różnych swoich formach, jeśli nie namacalnie, to – choćby za sprawą wszechobecnych mediów – jest powszechnie w naszym życiu obecna ?
– Możemy tego, czy innego nie akceptować. Jak we wszystkim, tak i w uczestnictwie w jakimkolwiek zdarzeniu, mamy prawo wyboru, z odwróceniem się od czegoś włącznie.
Ale co uruchamia w pewnych grupach działania bez zahamowań agresywne, czyli cywilizacyjnie (a i po ludzku, a i religijnie) nie akceptowalne ?
Co powoduje, że i pod znakiem krzyża głoszą urągające również każdemu z bogów hasła, bluźnierstwa, groźby ?
Marina Abramowicz stała się swego rodzaju sejsmografem kondycji moralno-społeczno-świadomościowej grup ludzi bezpośrednio przed nią stających, jak i tych zagorzale tu nagle protestujących.
Najprościej byłoby powiedzieć, że ci protestujący z krzyżem to ciemniactwo. – Myślę jednak, że to zbyt daleko idące uproszczenie. Sądzę raczej, że to słabość i strach. Głównie strach przed poznaniem, czegokolwiek. To osobnicy idący przez życie przez popychanie. Steruje nimi religia, polityka, grupy przynależności. Nie myślą, bo strach nawet o to co najbardziej człowiecze – myślenie właśnie – w nich paraliżuje. Pokornie słuchają i wykonują, gdyż odwagę zyskują w grupie podobnie zniewolonych. Nie chcą zrozumieć, poczuć, przeżyć. Im wystarczy wykrzyczeć, grozić, popychać. Tego typu akty stanowią dla nich satysfakcję, dowartościowanie.
I tego, że w jakimś społeczeństwie podobne grupy funkcjonują, nie zmieni żadna wobec nich presja. Wręcz przeciwnie. Spychani ze swojego „pola walki” stają się jeszcze bardziej butni,
silniej podatni na manipulowanie przez społecznych „dyrygentów”, postacie stojące na czele określonych interesów.
Przyjazd do Polski tak silnej osobowości jak Marina Abramowicz, która wyznaje, iż doświadczyła wolności absolutnej… dobitnie to pokazała !
Nagle nie miało znaczenia wydarzenie, poznanie, spotkanie dla tych, którzy chcieli z jej obecności skorzystać, nagle znowu – mamy wszak w naszym kulturalnym pejzażu również niewybredne kontestacje wobec (nie poznanych, nie oglądanych!) spektakli teatralnych oraz filmów. Przez „chronionych” religią otworzyło pole się publicznego, społecznego nadużycia, deprecjonowania tych, którzy inaczej w życiu siebie sytuują, są otwarci, ciekawi, chłonni, są progresywni, a nie zachowawczy oraz regresywni,. Otworzyło się – raz jeszcze podkreślam – pole dla działań inżynierów społecznych, tu i teraz myślących o uformowaniu sobie społeczności podległej i uległej. Otworzyła się furtka dla tych, którzy zwykle stoją na końcu orszaku dziejowych przemian.
Są artyści, na których się obruszamy, bo naruszają nasze (staję na chwilę w szeregu po drugiej stronie) kanony myślenia, naszą estetykę, zamkniętą w bezpiecznej ramie, niczym kiczowate landszafty określane mianem „sztuki szczęścia”, w tak wielu przecież domach lubianych.
Bo naruszają naszą niechęć do rewolucyjnie nowatorskiego. Chociaż performance okrzepł już mocno jako forma artystycznej prezentacji. Bo przybliży nas do ogromu w realnym świecie nabrzmiałych, tragicznych, a obyczajowym, czy wyznaniowym tabu owianych problemów.
Proces wszelkiego zła, jego narastanie, usprawiedliwiamy, odtrącamy, często niestety się nim też ekscytujemy. Nawet w każdej z modlitw.
Budowanie własnej, trzeźwej osobowości, niezależności, odrębności, przyjmujemy jako odstępstwo od tak naprawdę wcale nie chroniącego nas życia pod dyktando, stadnego, zunifikowanego.
A że to głównie sztuka wysyła pierwsze sygnały wobec różnych niepokojących zjawisk, nic tylko twórców, jak i Marinę Abramowicz – gonić krzyżem!
=
A kim jest sama Marina Abramowicz ?, która tak bardzo poruszyła, zbulwersowała ostatnio pewną grupę naszego społeczeństwa z ego budzącym się na wezwanie ich proroków ?
Wiele dowiemy się o niej z wydanych i w Polsce (przez DOM WYDAWNICZY REBIS), wspomnień artystki pod znaczącym tytułem: „POKONAĆ MUR”.
To m.in. Marina Abramowicz swoją bezkompromisową osobowością, wrażliwością, i – myśleniem, zdolnością do kreacji, kruszy swoje własne, wewnątrz siebie mury, a co za tym idzie wszelkie wokół mury: mentalne, etniczne, ideologiczne, religijne.
=
Kim jest Marina Abramović (oryginalna pisownia jej nazwiska) ? – będąca dzisiaj najbardziej w świecie znaną z grona artystystów intermedialnych ? Dlaczego rodzi tak ogromne zainteresowanie? Dlaczego rozognia również rzesze oponentów?
Urodziła się 30 listopada 1946 roku w Belgradzie. Jest Serbką. Jej rodzice byli małżeństwem mieszanym serbsko-czarnogórskim, aktywnie zaangażowanym po stronie opozycjonistów podczas II wojny światowej, co w życiorysie Mariny pozostaje nie bez znaczenia, jako że jej twórczość jest w dużej mierze związana z miejscem jej pochodzenia, z sytuacją na Bałkanach, z tragicznymi tam doświadczeniami minionego wieku.
Dziennikarz, aktor, publikujący na portalu Onet Kultura – Przemysław Bollin pisał przed jej przyjazdem do Centrum Sztuki Współczesnej (CSW) w Toruniu, gdzie 8 marca br. otwarto przekrojową wystawę poświęconą twórczości Mariny Abramović zatytułowaną „Do czysta/The Clener”: – […] znana z ekstrawaganckich, odważnych artystycznych przedsięwzięć. „Radykalizm do idei w sztuce zapisał w niej dom rodzinny. Marina pochodzi z mrocznego miejsca, jak nazywa Jugosławię, z powodu komunistycznej dyktatury marszałka Tito. W Belgradzie brakowało niemal wszystkiego. Większość społeczeństwa od późnych lat 40. do lat 70. wychowywała się w ciasnocie i niedostatku. Marina wychowywała się (jak już tu wspomniałam – GB) w domu bohaterów wojennych. Jej rodzice walczyli z nazistami w jugosłowiańskiej partyzantce komunistycznej…”
Wystawa objęła ponad 120 dzieł, w tym fotografie, rysunki, rzeźby, materiały wideo. Od prac pochodzących z lat 60. minionego wieku, po współczesne realizacje.
Marina Abramović studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Belgradzie (lata 1965-70 XX w.). W 1972 r. ukończyła studia na Akademii w Zagrzebiu.
Początkowo zajmowała się malarstwem, jakkolwiek jeszcze jako studentka zaczęła tworzyć instalacje i pierwsze, prowokacyjne performance. W latach 1973-1975 – podkreślają jej biografowie – zrealizowała jedne z najbardziej radykalnych prac: eksperymenty związane z bólem, obrzydzeniem, reakcjami ciała na ingerencje fizyczne oraz akcje artystyczne, podczas których artystka dochodziła do granic wytrzymałości fizycznych i psychicznych, jak na przykład w akcji „Art Must Be Beautiful/Artist Must Be Beautiful” (1975) polegającej na czesaniu włosów, aż do utworzenia na głowie krwawiącej rany.
Swoje prace video artystka łączy nierzadko z aktywnością performance, w którym jej ciało staje się podstawowym medium (nurt body art*), jednocześnie częstym tematem.
Judith Thurman z „The New Yorker” – komentuje: „Marina uważa, że jej rolą jako artystki
– z całą artystyczną arogancją, która wygląda dość naiwnie i niewinnie, oraz z pokorą, która tłumi
w zarodku najlżejszy nawet impuls, by czuć cię urażonym – jest zabieranie widzów w pełną niepokojów podróż do miejsca, gdzie będą mogli uwolnić się od wszystkiego, co ich ogranicza.”
=
Ważnym momentem w życiu artystki było spotkanie w 1975 roku w Amsterdamie niemieckiego artysty Ulaya. Przez dwanaście lat dzieliła z nim życie i pracę. Ich działania były znaczące dla rozwoju performance o tematyce body artu. Uważali się za jedność powstałą w wyniku połączenia „męskości” i „kobiecości”. O tym, o ważnej dwojakości: mężczyzna/kobieta, dźwięk/cisza, inercja/energia, mówił ich pierwszy performance: „Relation Work”.
Przez lata Marina i Ulay – czytamy w jej biografiach, a i ona sama o tym opowiada – podróżowali swoim starym citroenem napotykając, poznając różne kultury i realizując wiele działań w Europie
i Stanach Zjednoczonych.
Po 1980 r. te ich performance stały się mniej intensywne. – Wówczas powstał Night Sea Crossing, w którym obydwoje siedzieli przy jednym stole naprzeciw siebie w ciszy, najpierw przez siedem godzin, potem przez trzy dni, potem prawie dwa tygodnie.
W 1988 r. działanie The Lovers/The Great Wall było zwiastunem nadchodzącego końca współpracy artystów. Oboje przemierzali Mur Chiński – on z zachodu, ona ze wschodu. Kiedy po dziewięćdziesięciu dniach spotkali się w połowie drogi, zdecydowali o rozstaniu.
=
– Gdy ryzykuję, na nic się nie oglądam – wyznała Marina Abramović w rozmowie z Przemysławem Bollinem po otwarciu toruńskiej wystawy. – Czułam, że staję się odbiornikiem
i zarazem przekaźnikiem potężnej energii jakby rodem z doświadczeń Tesli**. Strach i ból zniknęły. Stałam się Mariną, jakiej do tej pory nie znałam”– mówiła.
A tłum, mimo znacznych cen wstępu na jej prezentacje – podobnie jak wszędzie w świecie, gdy pojawia się, by dać zainteresowanym pewien rodzaj mistycznego przeżycia, jakiegoś psychicznego przesilenia, ale i wywołania określonych skojarzeń, zintensyfikowania odczuwania siebie i świata
– był napierający. Mino, że w Toruniu dodatkowo asystowały jej, nadmienione wyżej, polskie środowiska głęboko katolickie, manifestujące pod znakiem krzyża swoje podejrzenia, iż artystka jest propagatorką praktyk satanistycznych…
Ona – tak jak w przywołanej tu już, będącej jej wspomnieniami książce „POKONAĆ MUR”,
na konferencji prasowej w toruńskim CSW tłumaczyła, iż to wszystko, co wyraża przez sztukę,
jest rzeczywistą historią jej życia, co nie znaczy, że w samym już artystycznym działaniu nie zawiera też wielu elementów zaczerpniętych z wyobraźni…
Wobec pogłosek o satanizmie zachowała dystans.
– Wynikają one – mówiła – z niezrozumienia treści performansu. Dodając, iż: „trzeba wybierać się na nieznane terytoria. Jeżeli nie wejdziemy na tę drogę, nigdy do niczego nie dojdziemy”.
Przypomniała, że pochodzi z „mrocznego miejsca”. – Określenie często przez nią powtarzane, podobnie jak opis Jugosławii, spod komunistycznej dyktatury marszałka Tito.
Kilka pokoleń mieszkało na kilku metrach kwadratowych – unaoczniałam zebranym, dziadkowie, rodzice i młodzi. Spragnionym seksu pozostawały park i kino. A szansa na kupienie czegoś nowego czy ładnego była znikoma” – przypominała.
Niemniej rodzina Mariny, z racji statusu kombatanckiego jej rodziców (o czym wcześniej tu wspomniałam – GB), żyła godnie na Macedońskiej 32. – Mieliśmy dla siebie całe piętro – siedem pokojów dla czteroosobowej rodziny – wspominała otwarcie.
Cztery sypialnie, jadalnia, ogromny salon, kuchnia, dwie łazienki i pokój służącej.
W salonie stał fortepian, na ścianach płótna powstałe pod wpływem Cezanne’a, Bonnarda
i Vuilarda. – W młodości uważałam ten dom za szczyt luksusu. Później odkryłam, że kiedyś należał do zamożnej żydowskiej rodziny i został skonfiskowany podczas hitlerowskiej okupacji. Spoglądając w przeszłość, dostrzegam, że nasz dom był naprawdę okropnym miejscem. – Czytamy o tym również na stronach jej książki.
=
Współczesne realizacje Mariny Abramović:
– Poczynając od 1989 roku „Babcia performance’u” – jak ironicznie sama siebie definiuje, działa praktycznie niezależnie, samodzielnie, niejednokrotnie przekraczając granice bólu i wytrzymałości. Krytyka artystyczna szczególnie wyróżnia następujące interwencje artystyczne: Cleaning the mirror (Czyszczenie lustra), The onion (Cebula), Cleaning the house (Porządki domowe), Delusional.
We współpracy z Charlesem Atlasem artystka zdecydowała się na „otwarcie” swojej biografii.
„Biography” – jest spektaklem aktualizowanym w relacji z bieżącymi wydarzeniami.
W 1997 r. zrealizowała Balkan Baroque, podobnie jak Cleaning the house i Delusional inspirowany bezpośrednio wojną w byłej Jugosławii. Zrodził on polemiki dotyczące przypisania pracy Mariny do „Sektorów Narodowych” Weneckiego Biennale Sztuki.
Germano Celant – włoski historyk sztuki, twórca pojęcia „Arte Povera” (Biedna Sztuka), jeden
z kuratorów tamtego Biennale biorąc pod uwagę fakt, iż artystka mieszkała w Holandii zaprosił
ją do aranżowanej przez siebie ekspozycji. – Jak zwykle mocna i symboliczna praca Abramović została nagrodzona Złotym Lwem Biennale za głęboką symbolikę w relacji z kroniką, jako że oprócz dwóch video, które transmitowały obrazy przedstawiające rodziców, Abramović tłumaczy
w niej historię powstania dziwnych bałkańskich zwierząt podobnych do wilków. Te zwierzęta kiedy znajdują się w nieprzewidzianej i trudnej sytuacji ulegają autozniszczeniu.
– Podczas inauguracji owego Weneckiego Biennale Marina ubrana w bieli, pośrodku sali godzinami czyściła stos kości zwierzęcych śpiewając melodię bolesnego rytuału puryfikacji.
W 1997 r. Kunsthalle w Bernie zorganizowało wystawę Marina Abramović Artist Body – Public Body, którą prezentowano następnie i w różnych innych miejscach w Europie.
W 2010 r. zdarzyło się coś niezwykłego – ponad 750 tysięcy ludzi, ustawiło się w kolejce do Nowojorskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej, by wziąć udział w trwającym w sumie 700 godzin performansie Mariny Abramović . Wtedy bowiem Museum of Modern Art (MoMa) zorganizowało wystawę retrospektywną działań Mariny Abramović, podczas których zaprezentowała głośny później performance – The Artist Is Present.
Polegał on na tym, ze artystka nie przerywając kontaktu wzrokowego, dzieliła chwilę ciszy z przypadkowymi osobami siadającymi przy stole na przeciwko niej. Mimo że tego dnia rano widziała się z byłym partnerem Ulayem, jej głęboko emocjonalna reakcja na jego pojawienie się przy stole stała się Viralem***.
=
Zwykło się mówić, że świat jest dla odważnych. – Coś w tym jest, coś, co unaocznia nam również Marina Abramowicz. – Ludzie odważni przekraczają najrozmaitsze granice, bariery te zewnętrzne
i te w nas. Potrafią dociekać, poznawać, potrafią zrozumie i zwalczyć własne słabości, obarczenia, ograniczenia, wyzbyć się uprzedzeń, proponować niekonwencjonalny sposób postrzegania tak siebie, jak i otoczenia, tego co już znane i – przeobrażać co już znane.
Ktoś, kto ledwie robi krok za swój próg, zwłaszcza ten mentalny, będzie się cofał przed innością –
raz jeszcze podkreślam – będzie żył podszyty strachem, nieufnością. Będzie dawał sobą powodować. Będzie budował MUR. Ze strachu, z bezsilności. Agresja i bluźnierstwo staje się wtedy jego tarczą.
=
Kiedy czytałam noty o książce „POKONAĆ MUR”, jedna z nich wręcz nałożyła się na moje odczucia po jej lekturze wspomnień Mariny Abramović.
Laurie Anderson **** napisała: – […] to piękna, poruszająca i głęboka książka. Szczerze podziwiam sposób, w jaki Mariana stawia czoło wszystkim dziwnym sprzecznościom i mitom towarzyszącym naszemu życiu codziennemu. Dzieli się osobistymi przeżyciami, jest samokrytyczna, ale jednocześnie maluje swój bogaty autoportret, który jest pełen dumy i poczucia własnej wartości. Cóż za życie !
Grażyna Banaszkiewicz
*Body art (ang. – sztuka ciała) – kierunek w sztuce, w którym materiałem i środkiem ekspresji jest ciało artysty. Nurt pojawił się po raz pierwszy w drugiej połowie lat 60. XX w. w takich działaniach artystycznych, jak performance oraz happening.
** Nikola Tesla (Никола Тесла; ur.10.07. 1856 w Smiljanie, zm. 7.01.1943 w Nowym Jorku) –
amerykański inżynier serbskiego pochodzenia, elektronik, wynalazca był m.in. twórcą pierwszych urządzeń zdalnie sterowanych drogą radiową (za twórcę radia jakiś czas uważano Gugliema Marconiego, jednak w 1943r. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych przyznał prawa patentowe Tesli), od 1984r. mieszkał w Stanach Zjednoczonych.
***Viral – wiral ciekawa lub śmieszna treść (np. filmik, zdjęcie, slogan), która bardzo szybko rozprzestrzenia się w Internecie, dociera do szerokiego grona odbiorców. Idealny viral to taki,
który nie ginie po paru dniach, tylko staje się zapamiętaną akcją lub sloganem.
****Laurie Anderson, właśc. Laura Phillips Anderson ( Glen Ellyn, IIinois, USA -1947) – amerykańska artystka eksperymentalna, piosenkarka, plastyczka, reżyserka, pisarka, rzeźbiarka, kompozytorka i performerka.
Głośne realizacje Mariny Abramowicz
1973: Rhythm 10
1974: Rhythm 5
1975: Art Must Be Beautiful/Artist Must Be Beautiful (Sztuka musi być piękna/Artysta musi być piękny) – performance
1977: Breathing In/Breathing Out – performance z udziałem Ulaya, Belgrad
1981–87: Night Sea Crossing (Przeprawa przez morze nocy)
1988: The Lovers (Kochankowie) – performance
Transitory Objects (Obiekty przejściowe)
1995: Cleaning the Mirror, wideo-instalacja/performance
The onion (Cebula)
1995: Cleaning the house (Porządki domowe)
Delusional
1997: Balkan Baroque
1998: The Expiring Body
2002: The House with the Ocean View, Sean Kelly Gallery
2004: Warrior and Virgin Mary (Wojownik i Madonna), performance z udziałem Jana Fabre
2010: The Artist Is Present, MoMA, New York
2014: 512 Hours, Serpentine Gallery, Londyn
Filmografia artyski:
„Opowieści z bezsennych nocy” (2011, film dokumentalny, reżyseria: Jonas Mekas)
„Marina Abramović: artystka obecna” (2012, film dokumentalny, reżyseria: Matthew Akers)
„Mademoiselle C” (2013, film dokumentalny, reżyseria: Fabien Constant)
„A Portrait of Marina Abramović” (2014, film dokumentalny, reżyseria: Matthu Placek)
MARONA ABRAMOWI Ć
POKONAĆ MUR
WSPOMNIENIA
DOM WYDAWNICZY
REBIS
Poznań 2018
Autor: naturalnie