NOC
Wraz z nadejściem wiosny i lata świętujemy wielkie zwycięstwo dobra nad złem. To również święto wiary, że po najgorszej nocy, nadchodzi w końcu jasny poranek. I święto nadziei ,że podobnie jak w przyrodzie, tak i w każdym z nas drzemie odwieczna siła do zmartwychwstania i nowego życia.
W los człowieka wpisane są Wielkie Piątki. Tragedie, rozstania, ciężkie choroby, śmierć bliskiej osoby . Przychodzą różnie. Czasami czają się miesiącami, a czasami zaskakują znienacka i wtedy nasz świat wali się w jednej chwili.
„Każdemu się wydaje, że tragedie, o których codziennie słyszymy, nigdy nie przytrafią się naszej rodzinie – mówi Eleni, znana piosenkarka – To nieprawda. Nieszczęście może dotknąć każdego z nas i musimy wtedy wyjść naprzeciw cierpieniu.”
Afrodyta, jedyna córka Eleni, została kilka lat temu zamordowana przez zazdrosnego chłopaka.
Eleni: „Była bardzo zdolna, wrażliwa i utalentowana plastycznie. Mieliśmy tyle marzeń związanych z jej przyszłością. Zła, zaborcza miłość w jednej chwili przekreśliła wszystko. Przez rok żyłam w połowie tu, na ziemi, a w połowie w niebie z Afrodytką. Wszystko wykonywałam mechanicznie, wychodziłam na estradę, śpiewałam optymistyczne teksty o miłości i radości, i próbowałam przezwyciężyć rozdzierającą mnie w środku żałość. Nocami płakałam w poduszkę i prowadziłam niekończące się rozmowy z Panem Bogiem.”
Pawłowi ziemia usunęła się spod stóp w dniu w którym zdecydował się otworzyć białą kopertę z wynikami: „Badania na obecność antyciał wirusa HIV zrobiłem za granicą. Miałem swoje podejrzenia , bo świętym nigdy nie byłem. Z otwarciem koperty zwlekałem sześć miesięcy. Któregoś popołudnia miałem dobry nastrój i zajrzałem. Do końca życia nie zapomnę tych kilku słów, które zabrzmiały jak wyrok śmierci.”
Typową reakcją na cios jest próba wyparcia go ze świadomości. Paweł porzucił z dnia na dzień znakomitą posadę, rodzinę, zaszył się w willi u znajomych na drugim końcu świata i nie trzeźwiał przez dwa lata. Ale od siebie trudno uciec.
„Czekałem na śmierć, a przyszła ogromna tęsknota za dziećmi-wspomina Paweł.- Nie wiedziałem, co robić, biłem się z myślami. W przeddzień Nowego Roku postanowiłem: wracam! W drodze powrotnej , dostałem po głowie i zamiast do domu trafiłem do szpitala.”
To był początek życia z piętnem AIDS. Izolatka, linia na podłodze określająca wolność, awantury żony, utrata całego majątku i tony leków. Poprzednie życie zawaliło się z wielkim hukiem przy akompaniamencie oskarżeń i przestało istnieć. Pawła stać było jedynie na układanie pasjansów i czytanie fragmentów biblii. Dla podtrzymania półświadomości podwajał i potrajał przepisywane przez lekarzy środki uspokajające. Dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo.
Teresa obudziła się pewnego dnia z dużym bólem w lewej piersi. „Dotykam -wspomina Teresa- a tam guz jak śliwa . I straszna myśl: to rak!” Ale lekarz obejrzał i orzekł, że tylko zwykłe zapalenie. Przepisał antybiotyk i okłady z rivanolu. „Przecież Pani wie ,że rak tak nagle nie boli i rośnie latami, a nie przez jedną noc”- pocieszał. Teresa jednak uparła się na biopsję, dla świętego spokoju. Potem wróciła do domu, grzecznie łykała pastylki i robiła okłady. Guzek się zmniejszał, przestawał boleć, a zaczerwienienie znikało. Po tygodniu zadzwoniła po wyniki. Usłyszała: „ Właśnie miałem do Pani dzwonić, ale musiałem się najpierw czegoś napić.” Zamarła, a potem zaczęła wyć na cały regulator.
Dla Heleny stary porządek życia przestał istnieć na sali porodowej: „Miałam dom, męża, samochód, gosposię, dobrą pracę
i dwóch małych synków. Do pełni szczęścia brakowało tylko ślicznej córeczki, którą mogłabym stroić w koronki i falbanki. I dostałam córeczkę, tyle, że trochę inną niż wszystkie.” Maleńka Hania urodziła się z syndromem Downa. Okazała się wprawdzie niezwykle czułym dzieckiem, ale wymagała też ogromu pracy. Gosposia odeszła, Helena musiała przerwać pracę. Zerwała kontakty z przyjaciółmi, bo nie mogła znieść widoku ich normalnie rozwijających się dzieci, a oni też nie ukrywali zakłopotania. „Z mężem udawaliśmy, że nic się nie stało, że z dzieckiem wszystko w porządku. Przestaliśmy podróżować, cała uwagę skupiliśmy na córce. Potem mąż umarł i zostałam praktycznie odizolowana od świata. Zamknęłam się ze swoim rozczarowaniem w czterech ścianach i gorzkniałam .” Upadek na duchu często charakteryzuje się wybiórczym postrzeganiem rzeczywistości. Jeden fakt przesłania resztę świata. Koncentrując uwagę na nieszczęściu, pozbawiamy się ożywczej energii bijącej z tysiąca innych źródeł.
Człowiek czasami tak na lata wstrzymuje oddech nie zdając sobie sprawy, że tkwi na marginesie życia.
Albo, że trafił na dno i balansuje na granicy życia i śmierci.
Irena Dawid -Olczyk, pracownik „ La Strady”, Fundacji przeciwko handlowi kobietami : „Ostatnio zadzwoniła do nas kobieta, która natrafiła na jedną z naszych publikacji i po ośmiu latach zdecydowała się mówić o swoich przeżyciach z okresu prostytucji.”
Dlatego Irena zgadza się rozmawiać tylko pod warunkiem, że zamieścimy numer telefonu, pod którym dyżurują pracownicy fundacji (22/628 99 99).
Irena: „Człowiekowi można odebrać wolność bez zamykania za kratami. Kobiety, którym staramy się pomóc często już jakiś czas tkwią na dnie. Poniżane, bite, sprowadzone do rangi towaru. Osobom z zewnątrz trudno zrozumieć mechanizm zastraszenia, który trzyma je w niewoli. Pytają: ale dla czego nie odeszłaś z burdelu? Trzeba było otworzyć drzwi, albo okno i lecieć przed siebie.”
Niewidoczne kajdany to czasami dług, albo groźba kar fizycznych, zbiorowego gwałtu, a czasami szantażowanie śmiercią członków rodziny. Albo wszystko naraz. Zdezorientowana dziewczyna, której stan fizyczny, ubrania , jedzenie zależą od jej uległości i humoru „opiekuna”, traci poczucie ,że może coś ze swoim życiem zrobić. Staje się jak dziecko, którego przeżycie zależy od rodzica. Ofiarami tego typu przestępstw padają najczęściej dziewczęta, które w domu były bardzo grzeczne i uległe. Po jakimś czasie identyfikują się z oprawcą i zaczynają myśleć jego kategoriami: „Jak mogę odejść, skoro on tyle na reklamę ostatnio wydał?”.
Czarna dziura w życiu Joanny trwała cztery lata, z których, poza alkoholową rutyną, niewiele pamięta.
Joanna : „Rankiem, po wstaniu, kończyłam butelkę otwartą w nocy. W pracy, w szpitalu, zamykałam się w ubikacji z butelką spirytusu z rivanolem, którego używaliśmy do czyszczenia i przemywania ran. Po pracy zahaczałam o sklep monopolowy, po czym jedną butelkę wódki wypijałam w bramach , po drodze do domu , a drugą otwierałam nocą, a kończyłam po obudzeniu.”
Joanna pamięta również spanie po melinach, awantury z policją i bijatyki z narzeczonym.
Alkoholicy mają złudne przekonanie, że piją niepostrzeżenie i że nikt ze znajomych, czy współpracowników nie wie o nałogu. Wydaje im się, że odstawienie butelki nie stanowi problemu, bo po pierwsze nie są uzależnieni, a po drugie nie piją więcej niż cała reszta świata. Ewentualne poczucie winy zalewają kolejną butelką. Joanna dopiero z perspektywy lat zobaczyła, że brak wtedy było godnego życia zawodowego, osobistego, oświatowego, kulturalnego. Nigdzie nie podróżowała i nie wyjeżdżała z miasta. Była zajęta albo piciem, albo organizowaniem alkoholu.
Otrzeźwienie przyszło, kiedy narzeczony zapił się na śmierć. Potem było wyrzucenie z pracy i próba samobójstwa.
Joanna: „Odratowali mnie. Wtedy pojechałam się leczyć. Półtora miesiąca spędziłam na oddziale ciężkich psychoz, ale pozwolono mi wychodzić bez kontroli na zewnątrz. Był maj, wszystko wokół kwitło, a ja chodziłam na długie spacery. Bez trudu mogłam zorganizować coś do wypicia, jednak nie zrobiłam tego. Widocznie musiałam poszorować o samo dno, żeby zmądrzeć.”
B. Ravensdale
FUNDACJA LA STRADA:
numer z zagranicy – 00-48-22-628 99 99
numer w Polsce -kier.22 /628 99 99
Autor: naturalnie