Niebezpieczne związki
szukać – oszukać
jedność – pojedynek
złoto – zło
komunia – komunizm
pochód – pochodnie.
Tak, słowo potrafi być niebezpieczne. Nieprzemyślane, rzucone od niechcenia, wypowiedziane perfidnie, użyte w wypaczonym kontekście, afirmowane, lub zwulgaryzowane. Słowo ma moc. Wraża się w nas buduje nasz nastrój, naszą wyobraźnię, relację z otoczeniem. Zbliża lub odpycha, uwzniośla lub przytłacza, agituje albo zniechęca, kłamie, oszukuje, mami. Brzmi pięknie, ale przecież i prostackie, wulgarne mamy w naszym zasobie porozumiewania się słowa…
Oto, jak w jednej chwili przytoczonym na wstępie zapisem pochodzącym z jego najnowszej książki „UKRYTY JĘZYK SYMBOLI” Lech Majewski (chociaż nie tylko on) skłonił mnie do zastanowienia się nad wagą słowa. Bo też kto jak kto, ale pisarz winien mieć zakodowane w sobie cyzelowanie słów. – Książki spod jego pióra (dzisiaj już umowne stwierdzenie, gdyż niemal wszyscy pretendujący do literackiego grona swoje opowieści wystukują elektronicznymi klawiszami) cechuje bogactwo przemyślanego słowa …
Poeta, pisarz, malarz, człowiek ciekawy świata i ludzi, obywatel świata. – Każda rzeczywista, znacząca twórczość jest zresztą wypadkową wszystkich danego autora, artysty zainteresowań, poznawania, rozumienia i filtrowania ich przez ich siebie. Jest własnym głosem, który innych skłania do zastanowienia, za którym inni podążają, bywa inspirują się, cytują, zmieniają swoje zdanie, dostrzegają więcej, niż będąc w tych samych miejscach, oglądając te same dzieła sztuki, czytając te same książki sami dostrzegli, rozpoznali, zrozumieli.
Lech Majewski ma świadomość tego, że życie to bezustanna konfrontacja. Ostatecznie przecież i z samym sobą. A taką bezlitosną konfrontacją jest właśnie twórczość. Ona dotkliwie weryfikuje pretendujących do jakiegoś Panteonu.
Każdy ciągnie przez życie swoje doświadczenia, najciężej te najbardziej bolesne przeżycia, zmierzenia zniweczone przez nieoczekiwany zwrot zdarzeń, uniesienia, zachwycenia, które okazały się krótkotrwałym mirażem, i tak dalej, i tak dalej…
=
U Lecha Majewskiego spotykamy nietypową, powiedziałabym holistyczną mieszankę najróżniejszych doznań i przemyśleń, swobodę poruszania się tak w czasie historycznym, jak i rzeczywistym. Widzi i myśli syntetycznie, mimo że – co już podkreślałam – emocjonalnie.
To wrażliwiec, romantyk, otorbiający się swoją twórczością !
Trzeba go uważnie słuchać, bo ma wiele do powiedzenia. – Osobiście najbardziej jestem zanurzona w ostatniej edycji tego, co spisał, czyli w „UKRYTYM JĘZYKU SYMBOLI”. Jest mi bowiem najbliższa z powodu swojej syntetyczności. W niej (jakkolwiek robi to w każdej swojej książce), jest mocno przez niego przefiltrowany obraz tego co nieobojętny na otoczenie, wyposażony w szeroką wiedzę podręcznikową, literacką, przewodnikową i poznawczą podróżnik przez życie odnotowuje, interpretuje, syntetyzuje. Ta książka powoduje, że na nowo wglądam w szereg znanych mi przecież obrazów, szeroko opisanych w książkach i albumach stojących na moich regałach, opowiedzianych przez licznych przewodników muzealnych. Inaczej nagle widzę wiele miejsc, w których też byłam, ale – jak to w konfrontacji wrażeń, pamięci często wypada – zachowałam w sobie inne spojrzenie. Jako, że – jak sam Lech Majewski definiuje: „Rzeczywistość fizyczna = pole bezustannego cudu. / Rzeczywistość psychiczna = pola porażek, strat, zagubienia i bólu.” Czy: „Dwie rzeczywistości – naturalna i ludzka. / Naturalna podtrzymuje nieustający cud fal elektromagnetycznych, kwantów energii, praw fizyki, chemii, natury. Ludzka zawiera piekło głupoty i zła.”
Dla większości cudem jest coś, co zaprzecza prawom fizyki. A przecież największym cudem są jej prawa.
Jedni przechodzą w tłumie przez Wenecję, po iluś krokach niczego już nie konotując poza zarysami tego nieprawdopodobnego na ziemi miejsca, poza faktem, że pokazano im ten czy inny obraz w Gallerie dell’Academia, malowidła w Basilica di San Marco i inne miejsca dotknięte ręką twórców wydaje się innego niż realnego wymiaru !
Zadeptują plac w Brukseli, ulice Paryża… Przez Wenecję, że do niej wrócę, przechodzą nieprawdopodobne tłumy tych, którzy opłacają wycieczki, by móc się towarzysko wykazać tam pobytem. Kręcą są po świecie śpiesznie, z dumnym poczuciem – byłem tu! Zegary miarowo i wcale nie spowalniając przesuwają wskazówki, nie mniej spiesznie kalendarze jedna za drugą przerzucają datowane kartki. A Lech Majewski jakby po innej, choć tej samej planecie się porusza. Widzi więcej. Daje sobie czas na zastanowienie, na rozsmakowanie się w kolejnych odsłonach życia. Niosą go jego fascynacje, nie wycisza wyobraźni, potrzeby rozpoznawania, dociekań. Artystycznie, literacko, misternie wiąże różne wątki życia na stronach swoich powieści, scenariuszy, wierszy, w obrazach malarskich i nie mniej malarskich obrazach filmowych. – Nie lubię zwrotu „Człowiek Renesansu”, choćby dlatego, że była to inna epoka – nie tak tłoczna i pędząca nie wiadomo dokąd, na złamanie karku. Pozwalająca ludziom z otwartym umysłem na niekonwencjonalne dla ogółu działania, świadomym siebie – na nie marnotrawienie potencjału umysłu. Obecnie bardzo łatwo wypalić się, zniechęcić, stać się wtórnym, czy rozmytym w magmie nadmiaru wszystkiego.
Dociekam zatem w samej twórczości Lecha Majewskiego jego rytmu dnia, samoorganizowania się w swojej twórczości. Bo lubi mówić o sobie, odsłaniać się nawet, albo i po prostu z bólami życia, które ono mało kogo oszczędza. Ale gdy mamy do czynienia z twórcą, z artystą te odsłony bywają kluczem do sedna jego twórczości.
No i tak, oczywiście – choćby w „Oficjalnym centrum świata” w rozdziale „Pion i poziom” przeczytamy: –Nic nie zapisuję. A wydarza się wiele. I może dlatego. W moim wypadku intensywność życia jest odwrotnie proporcjonalna do intensywności pisania. Wygrzebałem się wreszcie spod sterty papierów, listów, rachunków, która nazbierała się podczas miesięcznego pobytu w Los Angeles. Odczuwam niepokój, napięcie, podekscytowanie. I, na stronie obok w notce „Debbie”: – […] Wstaję o czwartej rano. Przeglądam notatki. Dzisiaj po południu mam próbę z aktorami. Eagle Eye Cherrie i Debbie Masur. Eagle Wye, czyli Orle Oko, jest synem Dona Cherriego, czarnego jazzmana, i platynowej Szwedki. Debbie była charakteryzatorką Madonny. Scorsese dał jej rolę w Chłopcach z ferajny. Gdy siedziałem z Debbie, pojawiła się Madonna, uścisnęła Debbie i krzyknęła: „a ja mam spotkanie w większym biurze!”. Debbie jest z Brooklynu. Przez tydzień była dziewczyną Jeana-Michela Basquiata. – Ten fragment przepisałam niemal w całości, bo daje on pewien rys tego jak Lech Majewski postrzega otoczenie, spotkanych ludzi. No i fakt, że Basquiat – jeden z najbardziej interesujących artystów Nowego Jorku lat osiemdziesiątych XX wieku mocno zaistniał w jego twórczości ! Przecież to na podstawie Lecha Majewskiego książki o nim Julian Schnabl wyreżyserował swój film.
W tej samej przecież książce – „OFICJALNE CENTRUM ŚWIATA” w rozdziale „Da Vinci kontra Basquiat” Lech Majewski notuje” – Gdy w 1988 roku mieszkałem w Iver, często chodziłem do pobliskiej biblioteki w Windsorze. Oglądałem Kodeksy Leonarda i nogi uginały się pode mną. Jakże piękna jest strona notatek i myśli da Vinci. Podniesiona do rangi samodzielnego dzieła sztuki poprzez wyjęcie jej z kodeksu i powieszenia jej w gablocie. Astrologiczne linie przedniej nogi konia, kosmiczna arytmetyka proporcji stawów, orbity ruchów, gwiazdy przecięcia się promieni kości. Moje oczy zagubione w pożółkłym niebie kartki śledziły drobne ruchy ręki Boga, gdyż Leonardo jak nikt inny, był i jest Bogiem w swym pięknie i okrucieństwie w pracy i zimnie obiektywności.[…] – Dalej autor pisze o swoim stanie pewnego uniesienia … Rozdział zatytułowany jest „DA VINCI kontra Basquiat” – toteż dalej czytam: – […] … pół roku później, poprzez zbieg okoliczności (czy istnieją ? Leibniz twierdzi, że nie ma przypadku – są tylko prawa, których nie znamy) i przyjaźń z Januszem, który dał mi artykuł mówiący o śmierci Basquiata, uderzyło mnie kilka rysunków, które co prawda w prostacki i dziecinny, niemniej jednak korespondowały ze stronicami kodeksu Leonarda. […] A prostactwo i dziecinność, estetycznie rzecz biorąc, były dodatkową siłą, odzwierciedlającą stan, jakim cywilizacja wypełnia współczesnego człowieka, stan analfabety zagubionego w chaosie artykułów prasowych i programów telewizyjnych, zinfantylizowanego podróżnika jakichś Star Treks i Star Wars, wierzącego, iż prezydent jest dobry, bo ładnie się uśmiecha.
A więc Basquit – że jeszcze ten cytat chwilę pociągnę, ale oddaje on mocno naturę Lecha Majewskiego pisarza, reżysera, malarza, poety … tak zagłębionego w przeszłości, jak i czułego obserwatora współczesności – bez klękania przed autorytetem stał się współczesnym Leonardem, usiłującym dociec istoty danego mu życia i świata na kartce papieru. I był tego bezczelnie świadomy (dodam chyba nieco jak sam LM !, biorący mocno w karby swoje twórcze życie ). Jedną ze swoich prac zatytułował Leonardo’s Greatest Hits.
=
Korciło mnie, by wysłać do Lecha Majewskiego e-mail z pytaniem o jego gradację zrealizowanych filmów, opublikowanych tytułów. Ostatecznie porzuciłam tę myśl. Tak naprawdę ważne jest, co nam swoją twórczością przynosi, do czego skłania, co w nas odciska… I nieco ubolewam nad tym, że kiedy pytana, nad czym teraz siedzę mówię, że wdałam się w rozważania o twórczości Lecha Majewskiego słyszę – Aaa „Młyn i Krzyż” !, którego akcja rozgrywa się w 1564 roku, czyli w roku, w którym Bruegel namalował ten swój mocno intrygujący, poruszający, wstrząsający obraz. – Zdarzenia są tu umownie rekonstruowane w granicach jednego dnia, wszystko, co złożyło się finalnie na przebieg Drogi Krzyżowej. Tłem historycznym stał się czas ucisku politycznego i religijnego Niderlandów wyznających katolicyzm, którzy pod rządami hiszpańskich Habsburgów doznawali represji, krwawego zwalczania reformacji. – Jedną z głównych postaci filmu jest młody mężczyzna, mieszkaniec wsi, ginący męczeńską śmiercią za głoszenie herezji. – Na drugim planie ukazana jest droga krzyżowa Chrystusa. Widz obserwuje ją z perspektywy Pietera Bruegla tworzącego swój obraz, a także jego przyjaciela i mecenasa Nicolaesa Jonghelincka oraz matki Marii.
Tak dzieje się zwykle – wracam do wątku rozpoznawania reżysera po tym filmie – gdy któreś z dzieł danego artysty wraża się w nas szczególnie. „Młyn i Krzyż” jest rzeczywiście wyjątkowym dziełem ekranowym. Ale Lech Majewski zarzucił na nas różnych splotów sieci. Ich węzły mają w sobie nieoczekiwane zaskoczenia, tajemnice, zadziwienia. Budują obrazy i wrażenia niczym wielkie malarskie płótna, niczym rozgrywające się pod powiekami sny, niczym reminiscencje i z naszego życia, gdy jesteśmy na przykład z Rafała Wojaczka (1945-1971) i ważna była dla nas Jego poezja …
Twarz
Abym mógł rozpoznać ją i żebym uwierzył
Błyskawica rzeźbi twarz w brązowym powietrzu
Ale bym się nie zląkł jej, żeby nazbyt wyraźna
Na początek to nie twarz, tylko gruba maska
Ale bym nie lękał się, że nie ujrzę w całej
Fantastycznej groźnej i absolutnej krasie
Dano przecież pewną mi, skrytą wiedzę senną:
Wszakże burza dalej trwa, więc ujrzę na pewno
——————–
No i wprowadziłam również tu wiersz, ale film jest tak obrazem, jak i niekiedy poezją. W każdym razie u Lecha Majewskiego tak to się dzieje …
Grażyna Banaszkiewicz
– dziennikarz, reżyser –
Lech Majewski to poeta, pisarz, malarz i reżyser urodzony w Katowicach, od 1981 pracuje przede wszystkim za granicą. Początkowo studiował malarstwo w Akademii Sztuk Pięknych, a następnie ukończył studia na Wydziale Reżyserii PWSTFTviT w Łodzi. Jego filmy, m.in.: Rycerz, Lot Świerkowej Gęsi, Więzień Rio, Ewangelia wg Harry’ego, Basquiat (scenariusz na podstawie jego książki), Pokój saren, Wojaczek, Angelus, Ogród rozkoszy ziemskich, Szklane usta, Młyn i Krzyż oraz Onirica, prezentowane były na festiwalach filmowych w Cannes, Wenecji, Berlinie, Toronto, Rzymie, Nowym Jorku, Rio de Janeiro, Londynie, Barcelonie, Jerozolimie i Montrealu, zdobywając wiele nagród. Wideoarty, fotografie i rzeźby Lecha Majewskiego pokazywało wiele muzeów i galerii świata. W 2006 roku nowojorskie Muzeum of Modern Art uhonorowało jego twórczość organizacją indywidualnej retrospektywy, a rok później instalacja Krew Poety stała się częścią 52. Biennale w Wenecji. Kolejny cykl wideoartów pt. Bruegel Suite był wystawiony w Luwrze, Tel Aviv Museum of Art., National Gallery w Londynie, Prado w Madrycie oraz na 54. Weneckim Biennale.
Filmografia
Zwiastowanie (1978) – debiut, Rycerz (1980), Lot świerkowej gęsi (1986), Więzień Rio (1988), Ewangelia według Harry’ego (1992), Basquiat – Taniec ze śmiercią (1996), Pokój saren (1998), Wojaczek (1999), Angelus (2001), Ogród rozkoszy ziemskich (2003), Szklane usta (2006), Młyn i krzyż (2010), Onirica (2013), Dolina Bogów (2019)
Dyskografia
Pokój saren piano wraz z Józefem Skrzekiem
Inne
Odyseja (reżyseria teatralna w Londynie), opera Król Ubu Pendereckiego (reżyseria w Teatrze Wielkim w Łodzi), opera Carmen Bizeta (reżyseria w Teatrze Wielkim w Warszawie), Basquiat. Taniec ze śmiercią (autorstwo noweli filmowej i współprodukcja)
LECH MMAJEWSKI – kolejne tytuły z zachowaniem układu graficznego na okładkach książek, autor bowiem – jak wspomniałam w tekście pochyla się i nad wizualną stroną swoich książek !
OFICJALNE CENTRUMŚWIATA
LECH MAJEWSKI
METAFIZYKA
POWIEŚĆ Angelus Silesius, Dom Wydawniczy REBIS 2016
lech majewski
mariacka 5
Angelus Silesius ,Dom Wydawniczy REBIS, 2016
LECH MAJEWSKI
PiELGRZYMKA DO GROBU
BRIGITTE BARDOT
CUDOWNEJ
Angelus Silesius , Dom Wydawniczy REBIS 2016
LECH MAJEWSKI
SCENARIUSZE, TOM I
RYCERZ
LOT ŚWIERKOWEJ GĘSI
WIĘZIEŃ RIO
EWANGELIA WG HARRY`EGO
ANGELUS
Angelus Silesius, Dom Wydawniczy REBIS 2016
Lech Majewski
Kasztannaja
Narodowe Centrum Kultury, Angelus Silesius, Dom Wydawniczy REBIS 2017
LECH MAJEWSKI
PEJZAŻ INTYMNY
ROZMOWY AUTOBIOGRAFICZNE
O ŚWIECIE I O SZTUCE
Narodowe Centrum Kultury, Angelus Silesius, Dom Wydawniczy REBIS 2017
LECH MAJEWSKI
SCENARIUSZE
TOM II
BASOQUAIT ELLIS ISLAND POKÓJ SAREN
WOJACZEK YES, MON AMOUR
Narodowe Centrum Kultury, Angelus Silesius, Dom Wydawniczy REBIS 2018
LECH MAJEWSKI
Ukryty język
symboli
eseje i notatki o sztuce, religii
liczbach i miastach
REBIS ANGELUS SILESIUS NARODOWE CENTRUM KULTURUY 2020
A jeszcze – HIPNOTYZER
SZCZURY MANHATTANU – nakłady wyczerpane
Autor: naturalnie