Zaczęło się – jak na święto robotnicze przystało – od strajku. W 1877 roku w USA zastrajkowali kolejarze. Jednak prawdziwym problemem stawało się Chicago. Z małej mieściny w krótkim czasie miasto to przekształciło się w tętniącą życiem metropolią przemysłową. Składało się w dużej mierze z ludności napływowej, również z Europy. To właśnie tu robotnicy postanowili upomnieć się o swoje prawa. Warto zdać sobie sprawę, że przeciętny robotnik pracował wówczas za półtorej dolara, 12 godzin dziennie. Pracownicy rzeźni zażądali ośmiogodzinnego dnia pracy. Protest do którego dołączyli się anarchiści, gwałtownie i brutalnie stłumiono, padli zabici. Fakt ten wykorzystała w 1889 roku II Międzynarodówka. Na pamiątkę strajków chicagowskich , które miały miejsce kilka lat wcześniej na początku maja, ustalono, że właśnie 1 maja obchodzone będzie święto klasy robotniczej.
W Polsce święto to obchodzono już w 1890 roku. Jednak na szeroką skalę było ono obchodzone dopiero w czasach PRL. Prezentowano wówczas zdobycze socjalizmu i oczywiście organizowano słynne pochody. Większości z osób obrzydły one m.in. dlatego, że uczestnictwo w tych imprezach było obowiązkowe. Ponadto podczas tych demonstracji zmuszano ludzi do propagowania haseł z którymi większość się nie utożsamiała. Przypomnijmy choćby kilka z nich: „Pozdrawiamy wielki bratni naród chiński”, „Młodzieży! Socjalizm to twoja przyszłość!”, „To jest nauka imperialistów – wojna bakteriologiczna, gazy trujące. A to nasza nauka – zraszanie pól, walka z epidemiami, lecznictwo”, „Przyjaźń, sojusz i współpraca z ZSRR – gwarancją bezpieczeństwa i rozwoju Polski”. Dziś wspominamy je z lekkim uśmieszkiem, wówczas byli niestety tacy, którzy traktowali sprawę bardzo poważnie. W miarę jak socjalizm ujawniał swoje ciemne oblicze, wyłamywanie się z uczestnictwa w „majówkach” było manifestacją stosownych poglądów. Władza tymczasem kusiła kiermaszami, festynami, konkursami czy chodliwymi talonami na „luksusowe dobra konsumpcyjne”.
Znienawidzone pochody zanikły niemal zupełnie po upadku PRL-u. Dziś organizują je stosunkowo nieliczne grupy aktywistów, zwłaszcza socjalistycznych i lewicowych. Tymczasem w Rosji pochody cieszą się wciąż dużą popularnością. Związane jest to z faktem, że w kraju za Bugiem ciągle żywa jest tęsknota za socjalizmem. Pochód staje się zatem okazją do manifestowania tych uczuć.
Rzeczywiście pochód kojarzy się nam nienajlepiej. Jednak warto zdać sobie sprawę, że sama idea oparta była pierwotnie na domaganiu się słusznych praw pracowniczych. Mimo, że idea tego święta na polskim gruncie została wykrzywiona przez socjalizm, to jednak wołanie o prawa pracownicze pozostaje nadal aktualne. Mimo upływu lat, są ciągle na świecie kraje, gdzie są one notorycznie łamane. Pracodawcy również nieraz bardzo niechętnie je rozumieją. Wystarczy wspomnieć, że ośmiogodzinny dzień pracy stał się w USA normą dopiero w latach trzydziestych XX wieku. Było to dopiero kilkadziesiąt lat po chicagowskich strajkach rzeźników.
Piotr Chudziński
01.05.2008.
Autor: naturalnie