Kiedy przed szesnastu laty, spacerując wśród wzgórz urokliwej wyspy Elby, zadzwonił telefon z Polski i usłyszałem słowa „Tischner nie żyje”, tak piękny i malowniczy świat przybrał ciemny odcień…
O śmiertelnej chorobie Filozofa powszechnie wiedziano. Jednak zawsze pozostawała nadzieja. Może jednak zdarzy się coś niezwykłego, może siły życia już teraz na tej ziemi pokonają moce śmierci.. A jednak stało się. 28 czerwca 2000 roku umarł Józef Tischner. Śmierć jakich wiele. Jednak śmiem twierdzić, że świat 'miłośników Mądrości’, przestrzeń Polski, „która jest Ojczyzną”, zmieniły swe oblicze. To już inna rzeczywistość, ta 'po Tischnerze’. I nie rzecz w tym, by czynić z filozofa z Łopusznej proroka, kogoś nadzwyczajnego (sam tego nie chciał). Rzecz w tym, by czytać znaki i tropy, jakie pozostawił.
Świat 'po Tischnerze’ to wiele ciekawych inicjatyw inspirowanych jego życiem i twórczością. Powstały szkoły, fundacje noszące imię Filozofa. To dobry znak, bo mówi on, że filozofia to nie tylko dysputa, ale i czyn. Dobry czyn, który jest owocem dojrzałej Mądrości. Nie jest to jednak świat ukończony. To jeszcze wiele wyzwań i zadań. Nie przypadkiem jedna z książek Profesora Tischnera nosi tytuł „Nieszczęsny dar wolności”. Dobrze wiemy, jaki dziś z nią mamy kłopot. W skali świata i w skali Ojczyzny… I nie przypadkiem „Etyka solidarności”. Polskie 'dziś’ przypomina boleśnie, że to magiczne przed laty słowo 'solidarność’ musi wciąż jeszcze dojrzewać do pełni…
W jednym z wywiadów – pytany o rolę filozofów – powiedział: „Głosy filozofów są jak termometr w ludzkim organizmie”. Wydaje się, że w Polsce od momentu śmierci Tischnera -owego 'termometru’ w organizmie jakim jest naród – zabrakło. Nie wszystko jednak stracone. Wielu tzw. znawców filozofii Tischnera twierdzi, że jego myśl jest niedokończona. To jednak wcale nie musi być klęską. Może być zachętą by dalej iść 'przez puste błonia’ i 'przekonać Pana Boga’, że warto myśleć i stawiać trudne pytania. A to wyzwala z wielu życiowych kryzysów. Dlatego warto powrócić do lektury Tischnera… Wierzę, że taka filozoficzna wędrówka jest dziś nam bardzo potrzebna, bo przecież: „Na końcu naszego rozumienia świata, rozumienia dramatów ludzkich, także własnego dramatu, patrzysz na samego siebie, widzisz, coś przeżył, coś przecierpiał, ile rzeczy przegrałeś, widzisz to wszystko, coś wygrał, i nagle – może pod koniec życia – oświeca cię ta świadomość, że 'dobre było’. Może o to naprawdę chodzi, może jesteśmy na tym świecie po to, żeby na końcu powtórzyć najpiękniejsze słowa, jakie Pan Bóg wypowiedział w dniu naszego stworzenia: 'Dobre było’”.
Paweł Łukasz Nowakowski
Redaktor Naczelny
28.06.2016.
P.S. Świadomie nie podaję źródeł cytatów – to zadanie dla Czytelników…
Na środkowym zdjęciu: maszyna do pisania znajdująca się w „Tischnerówce” w Łopusznej
Autor: naturalnie