Aktualnie
W poszukiwaniu utraconej jedności…

Jest rzeczą oczywistą, że zdrowo myślący człowiek, obywatel, członek wspólnoty kościelnej, rodziny, małej społeczności pragnie jedności, co oznacza w praktyce życie w pokoju – i tym wewnętrznym i tym zewnętrznym. By te wzniosłe hasła nabrały realności, trzeba nieustannie pytać czym jest jedność. By obchody i debaty w różnych gremiach nie stały się „pochwałą niemożliwości”, trzeba jasno spojrzeć na samych siebie w tej perspektywie. Trudno myśleć o jedności w ojczyźnie, w Europie, w świecie, będąc człowiekiem niepojednanym w różnych wymiarach i aspektach bycia.

Pierwszym momentem w myśleniu o jedności jest pytanie o stan człowieczeństwa, pytanie o conditio humana. Patrząc na człowieka tu i teraz, patrząc na samego siebie, dostrzec można to, co stało się tytułem jednej z książek Ericha Fromma (1900-1980), filozofa i psychologa: „Wojna w człowieku”. Wewnętrzna wojna w człowieku trwa, można powiedzieć, że wraz z zachwianiem proporcji pomiędzy etyką i techniką, pomiędzy być i mieć, ma charakter globalny. Dotknęła bowiem to, co w człowieku najbardziej istotne – myślenie. Kryzysy, sposoby reagowania choćby na pandemię, problem szczepień, odkryły istnienie pandemii wcześniej istniejącej – pandemii kryzysu myślenia. Na próżno mówili, podnosili krzyk filozofowie, teologowie, psycholodzy (choćby wspominany Erich Fromm) przed wielu laty. Człowiek stanął przed murem, mając narzędzia, zdobycze techniki, ale nie mając dojrzałego etosu. Można przytoczyć i sparafrazować słowa Martina Heideggera, że „śmiertelni zapomnieli o tym, by BYĆ”. Kryzys myślenia sprawił, że w człowieku toczy się wojna. Bo jeśli trudno odnaleźć siebie w ciszy, zapytać o swoje głębokie „ja”, to rodzą się trudności w zapanowaniem nad emocjami, językiem, nad swoją wiarygodnością i rzetelnością. Emocje, słowa, postawy potrafią „biec” innym torem. Człowiek wewnętrznie stabilny, zintegrowany potrafi „na odległość” wyczuć drugiego, który niesie niepokój. To dzieje się na wszystkich poziomach ludzkiej aktywności, także tej związanej z duchowością człowieka.

W dojrzałej osobowości chodzi o zgodność myśli, czynów, słów. Inaczej mówiąc, chodzi o autentyczność, a nie odgrywanie życiowych ról. Być może kryzys myślenia zrodził się także w momencie, gdy szybki rozwój cywilizacji, techniki, nauki przyniósł nam pewną kategoryzację także w spojrzeniu na człowieka i człowieka spojrzeniu na świat, samego siebie, drugiego. Kategoryzacja, czyli podział na bardzo już dziś wysublimowane specjalizacje nauki, techniki, medycyny. Zgubił się w tym wszystkim człowiek jako jedność, świat jako pewna całość. Chyba dobrze czujemy, że nie da się mówić tylko o „części” np. naszego ciała, gdy ból spowija całą cielesność i dotyka psychiki i ducha. Na szczęście istnieją już pewne działania, refleksje, które podkreślają jedność psychofizyczną człowieka (choćby rozwój profesjonalnej psychosomatyki). Współcześni „mistycy i mędrcy” (by nawiązać do tytułu książki), wybitni nobliści, przypominają o tych zapomnianych horyzontach myślenia o człowieku. Jeśli mamy myśleć o budowaniu jedności, trzeba najpierw zobaczyć i zapytać „kim jestem?”, czy potrafię dostrzec owo głębokie „ja”, gdzie zawsze jestem sobą, spotykam siebie/ Boga w ciszy? Jaka jest moja prawdziwa twarz? Z psychologii i psychiatrii dobrze wiemy, że pewne rozbicie świata wartości w człowieku może być oznaką poważnej choroby, ale i trzeba dopowiedzieć, że rozdwojone moralnie życie, a nie życie według wartości, może też człowieka doprowadzić na skraj poważnej choroby. Dobrze jest, gdy „są takie czyny moje, których rzeczywistość świadczy o rzeczywistości mego trwałego 'ja’” (Roman Ingarden, Książeczka o człowieku). To jest pewien fundamentalny punkt wyjścia, by zacząć myśleć o jedności.

Drugą przestrzenią, rzeczywistością, która jawi się zawsze (a szczególnie w kontekście tej refleksji) i każdemu człowiekowi jest Drugi człowiek, którego nazywamy INNYM. 'Inny’ zawsze stanowi wezwanie i wyzwanie. Ksiądz Profesor Tischner pisał:

Spotkanie z innym jest wydarzeniem, które otwiera przed spotkanym i spotykającym nowy wątek dramatyczny. /…/ Inny mieści w sobie paradoks, on jest inny niż ja, a jednak do mnie podobny – podobny w inności i inny w podobieństwie” ( Inny, eseje o spotkaniu).

Na marginesie, warto zauważyć, że słowo 'inny’ stosujemy do osób, do przedmiotów używamy słowa 'różny’. Żyjemy zatem w świecie, który wyznaczony jest obecnością – nie tylko nas samych – ale 'innego’. To jest pierwotny fakt. I mamy generalnie dwie możliwości – można się zwrócić ku spotkanemu i można się odwrócić. Zrozumienie tej sytuacji, a może nawet – próba zrozumienia, stanowi punkt wyjścia do rozmowy o jedności. Każdy z nas jest 'o-sobą’, jest radykalnie odmiennym światem dla 'innego’, a 'inny’ dla nas. Mamy pewne wspólne cechy na poziomie fizjologii, ale absolutnie odmienne na poziomie umysłu, ducha, mentalności. Każdy ma swoje niepowtarzalne 'ja’. Praźródłem wielu nieporozumień, które prowadzić mogą do podziałów, a nawet otwartych konfliktów jest brak choćby próby zrozumienia, że Drugi to 'Inny’. Świat nawet najbliższej nam osoby zawsze jest i będzie radykalnie różny od naszego. Człowiek, który próbuje wczuć się, zobaczyć swój świat oczami innego – jest na drodze początków rozumienia czym jest jedność. Próbując opisać ten stan, nasuwa się tytuł książki filozofa Paula Ricoeura (1913-2005):

O sobie samym jako innym”. Dojrzałe spojrzenie na 'innego’ nie jest spojrzeniem wartościującym, ale rozumiejącym…

Kiedy pytamy o swoje „ja”, gdy próbujemy dostrzec świat, w którym jest 'inny’, można próbować świadomie myśleć o jedności. Żyjąc w takiej perspektywie rodzi się pytanie o to, co może stanowić pewien wspólny świat, w którym radykalna inność będzie darem, wyzwaniem, a nie ciężarem i przeszkodą. Warto pamiętać, że – chcąc czy nie chcąc – żyjemy w świecie judeo-chrześcijańskim, w obszarze kultury śródziemnomorskiej, która kształtowała i kształtuje pewne paradygmaty myślenia, postrzegania świata. W tym obszarze wartość Miłości jest pewnym wyznacznikiem, ideałem. Wspomniany Ksiądz Tischner zauważył:

Wzniesienie się na poziom autentycznej miłości jest rzeczą trudną, a tu wymagana jest nawet miłość nieprzyjaciół. Spróbujmy zastosować na początek program minimum: starajmy się eliminować to, co jest przeciwieństwem miłości, co ją zabija: nienawiść, obojętność, złośliwość, nietolerancja… Ale także to, co jest źródłem braku miłości: głupota, zła wola, resentyment, zawiść…”.

Bardzo konkretny wyznacznik „programu minimum”, „cnoty” tak dobrze znane w naszym życiu. Ich eliminacja – to dopiero punkt startowy w drodze do budowania jedności.

Pytania o jedność pojawiały się i w czasach wczesno-chrześcijańskich. Znana jest – jedna z bardziej oryginalnych odpowiedzi – przypisywana świętemu Augustynowi (354-430r.), która brzmi:

In necessaris unitas, in dubiis libertas, in omnibus charitas” – „Jedność w rzeczach koniecznych, w sprawach wątpliwych – wolność, we wszystkim – Miłość”. To zdanie w swym pierwotnym kontekście odnosić się miało do spraw wiary, jednak jego przesłanie jest szersze, uniwersalne.

Pozostaje pytanie do każdego z nas – co jest rzeczą konieczną? Co wątpliwą? Można tylko próbować to określić, zważywszy na to, co zostało powyżej powiedziane. Wolność – odpowiedzialna i pozytywna, godność każdej osoby ludzkiej – mającej niepowtarzalną Twarz, prawo do poszukiwania Prawdy, Miłość – której przymioty opisał św. Paweł:

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje…” (1 Kor 13, 1-8).

Nowy Rok rozpoczyna pewien nowy rozdział. Czas, który zostaje nam podarowany stwarza możliwość do stawiania fundamentalnych pytań o nas samych i o 'Innego’.

Paweł Łukasz Nowakowski

Zdjęcia autora, Rzym, ogrody przy Bazylice św. Pawła za Murami


Autor: naturalnie