Pamiętam, kiedy po raz pierwszy startowała „Malta”. Odbiorcami byli często przechodnie, którzy patrzyli na aktorów, niejednokrotnie nie rozumiejąc zupełnie sztuki, którą tamci wystawiali. Publiczność stawała się w dużej mierze przypadkowa. Kiedy „Malta” okrzepła, gromadziła tłumy ludzi. Każdy chciał dotknąć teatru na żywo, spotkać się z prawdziwym aktorem. Nie było to trudne, ponieważ na tym festiwalu niejednokrotnie widza od aktora nic nie oddziela. Akcja toczy się bezpośrednio na ulicy.
Dla znawców tematu, festiwal w Poznaniu, to ważne wydarzenie. Zwłaszcza, że pokazują się tutaj teatry niestandardowe i offowe. Również dla oglądających, „Malta” jest wyjściem poza standardy i konwenanse teatru. Sceną jest ulica, park, plac czy nawet tramwaj – wszystko to ma swoją rolę. Szczególnie ważna jest tu bliskość aktora i siła oddziaływania na szeroka publiczność.
Do soboty Poznań zamieni sie w wielką scenę teatralną. Spektakle będą wystawiane w wielu miejscach jednocześnie, co sprawia, że widz już na wstępie musi określić, co go interesuje. Na największe teatralne wydarzenie imprezy zapowiada się widowisko Compagnia Pippo Delbono „Te nieludzkie ciemności”. Scenariusz powstał na kanwie autobiografii Harolda Brodkey’a, który umierając na AIDS opisuje swoje przeżycia od momentu postawienia feralnej diagnozy aż do śmierci.
Spotkanie z teatrem ulicznym jest godne polecenia po prostu dlatego, że jest ciekawe. W świecie mydlanych oper, tasiemcowych seriali, płytkich telewizyjnych epopei, teatr uliczny pozwala człowiekowi dotknąć sztuki taką, jaką ona jest – bez komputerowego retuszu.
Artur Artmann
23.06.2008.
Więcej na: www.malta-festival.pl
Autor: naturalnie