Każdy los, każde życie jest nie tylko niepowtarzalnym bytem, ale i niepowtarzalną, chwytającą niekiedy za serce, chwytającą bywa, za gardło powieścią. Nie każdą jednak powieść poznany. Nie każda, jeżeli już zostanie spisana wyrwie nas nagle z naszej codzienności, usidli narracją ze strony na stronę tak, że wszystko inne idzie w kąt, że zgubi się nagle noc, że czekamy na kolejny wolny moment, by do przerwanych wątków powrócić.
Bo taką mocą słowa obdarzają nas albo wyrafinowani blagierzy (w tym dobrym znaczeniu, jako że z wyobraźnią i zdolnością niebywałą literackiego obrazowania), albo autorzy odważni, umiejący stanąć obok siebie samego i swoje dążenia, marzenia, plany, doznania spisać stronami książki bez taryfy ulgowej, siebie sytuując jako postać ze wszystkimi ludzkimi cechami, z uniesieniami i słabościami, gdy z chwili na chwilę trzeba się samookreślać, gdy trzeba dokonywać wyborów nawet wbrew temu, czemu dotąd hołdowaliśmy, bo – przeznaczenie?, fatum? , inne nierozpoznanie siły każą nam brać się za bary z nierzadko sytuacjami ponad nasze siły, stawiają w miejscach i uwarunkowaniach nie do zaakceptowania, burzącymi ład, do którego przywykliśmy.
Takie narracje uniwersalizują się. Z pozycji czytelnika przyglądamy się im, niczym w lustrze, mierzymy siebie z tym, co dotąd było nam nieznane, albo co przeszło i przez nas samych tylko … może odwróciliśmy się już od tego. W każdym razie literatura ma swoją niebywałą moc. Pod warunkiem, że nie fałszuje !
Te dwie książki, które skłoniły mnie do wypowiedzianych właśnie refleksji, przyznaję, jakoś omijałam. Szum medialny jaki wywołały ustawił mnie wobec nich raczej nieufnie. Mimo, że już wcześniej poznałam inne tytuły każdej z autorek.
Na rynku książki sięga się przecież dzisiaj do najróżniejszych kruczków, żeby lawinowo przybywające tytuły (mówi się przecież, że obecnie więcej osób pisze książki, niż je czyta) po prostu sprzedać.
Ale, ale – jedną po drugiej podsunęła mi te książki osoba, z którą dyskutuję nie tylko o literaturze, z którą nierzadko się różnię, niemniej szanuję jej zdanie, gdyż jest to jej własne zdanie. Prowadzi ją ciekawość, jak mnie – podszyta nieufnością. I – obie książki
rzeczywiście znalazły we mnie tego „wessanego” czytelnika. Obie otworzyły nową przestrzeń w literaturze izraelskiej zdominowanej ostatnimi laty głównie przez Amosa Oza , Dawida Grossmana i Etgara Kereta. Do tego przestrzeń unaoczniajaćą, że mocne są w niej bardzo również piszące kobiety. Myślę o Zeruyi Shalev i Dorit Rabinyan.
Kobiety w Izraelu określa specyfika tego kraju w trudnym geopolitycznie położeniu, z kastową lecz i przenikającą się multikulturowością, z doświadczeniem wojska (po szkole średniej idą do obowiązkowej dla wszystkich służby wojskowej – na dwa , lub na trzy lata, gdy kierowane są do wojsk specjalnych) oraz z budowaniem w kolejnych pokoleniach partnerskiej roli w na ogół tradycyjnej rodzinie-klanie.
Zeruya Shalev i Dorit Rabinyan poza oryginalną formułą literacką mają coś jeszcze.
Obie mają odwagę nie przemilczać. Obie operują emocjami otwierającymi, dotykającymi i zapadającymi w czytelnika. Obie piszą, nie epatując w żaden sposób – z autopsji.
–
Zeruya Shalev (fonetycznie – Ceruja Szalew), z wykształcenia biblistka, jest najczęściej tłumaczoną współczesną pisarką izraelską. Debiutowała w 1988 r. tomem wierszy („Łatwy cel dla snajperów”). Pięć lat później wydała powieść „Tańcząc, stojąc”.
Rozgłos przysporzyła jej tłumaczona na ponad dwadzieścia języków książka, na podstawie, której zrealizowano film – „Życie miłosne” (wydana w Izraelu w 1997 r., a sześć lat później w Polsce).
Kolejne tomy trylogii „Mąż i żona” (niemiecka nagroda Corine Internationaler Buchpreis) oraz „Po rozstaniu” potwierdziły pisarską rangę Zeruyi Shalev. Trzykrotnie otrzymała znaczącą nagrodę ACUM – Golden Book Prize przyznawaną przez izraelskie Stowarzyszenie Kompozytorów, Autorów i Wydawców, także francuską Prix Fémina Étranger oraz Amphi Award.
Całą trylogię w Polsce otrzymaliśmy dzięki wydawnictwu W.A.B.
Urodziła się w 1959 r. w kibucu Kinneret leżącym na południowy wschód od Jeziora Tyberiadzkiego w Galilei, utworzonym z wioski Havat Kinneret, a specjalizującym się głównie w pszczelarstwie.
Jej książka „Ból” zrodziła się z jej własnego dramatu. Przeżyła atak palestyńskiego terrorysty.
29 stycznia 2004 roku. Zamachowiec był palestyńskim policjantem. Nazywał się Ali Jusuf Dżaara. Miał 24 lata. Przed 9:00 rano wsiadł w Jerozolimie do autobusu numer 19. Odpalił bombę, gdy autobus przejeżdżał obok skrzyżowania Derech Gaza i Arlozorov. W tej samej chwili przez skrzyżowanie przechodziła Zeruya Shalev. Kilkanaście osób zginęło. Wiele było rannych, Ona podana została licznym operacjom.
Powieść „Ból” nie ma jednakże wymiaru tylko palestyńsko-izraelskiego konfliktu. Otarcie się o śmierć, wielomiesięczne operacje – cały ten ból fizyczny jest jednym z aspektów wielowarstwowej opowieści o ludziach w ogóle. O ich wyborach, emocjach , związkach, zwłaszcza z najbliższymi, z mężem, z dziećmi (mistrzowskie literackie studium tych relacji !), z …
Banałem jest pisanie, że człowiek niekiedy zaskakuje sam siebie. A jednocześnie to prawda o nas wszystkich poszukujących szczególnych doznań, szczególnych relacji, nierzadko niszczących co już zbudowaliśmy, uświadamianych sobie realnych wartości w sytuacjach granicznych, w obliczu ostatecznego.
Wszyscy pragniemy miłości. Książka Zeruyi Shalev jest nią z dużą mocą nasycona. Tą zwyczajną, codzienną i tą, która sprzed lat powraca i wybucha na nowo …
Zakosy życia mają u Shalev niespodziewane zwroty. Portrety bohaterów kreśli konkretnie.
Kropką zamykającą ostatnie zdanie nie zamyka kwestii (choć pozornie zamyka) bólu w „Bólu”.
Zagadnięta kiedyś przez dziennikarkę „Polityki” o uczucie strachu – stwierdziła:
[…] wszyscy chcą żyć w pokoju, ale okoliczności doprowadzają ich do wojny. Życie jest pełne takich paradoksów.
–
Wiele z tego, co napisałam o powieści „Ból” Zeruyi Shalev mogłabym napisać również o książce „Żywopłot” Dorit Rabinyan. Mają podobne temperamenty.
Tu dygresja – w Izraelu ludzie są niebywale otwarci, bezpardonowi, nawet nie znani sobie bezpośrednio potrafią zadawać , z naszej perspektywy, krępujące pytania, dociekać spraw dla nas intymnych, powodować nierzadko zmieszanie indagowanego. Tam taka otwartość jest czymś naturalnym. Może owa cecha Izraelczyków powoduje, że ich literatura ma w sobie silny rys autentyczności. Nic w niej nie jest na niby. Nie ma eufemistycznych opisów, niedopowiedzeń. Narracja jest wartka, dosadna, poza jakimiś tam poprawnościami.
Bo ludzie żyjący w kleszczach zagrożeń, wyzbywają się oględności. Mówią wprost. Peryfraza jest zbędną figurą stylistyczną. Wydłuża czas porozumienia.
W książce Dorit Rabinyan czas pędzi, życie pędzi. W wysokiej bardzo amplitudzie. Bo jakiż może być związek Żydówki z Palestyńczykiem ?
Namiętność rodzi się między konkretnymi ludźmi. A ci konkretni ludzi, żyją w konkretnych uwarunkowaniach, obramowaniach różnic kulturowych, społecznych, politycznych.
W ich absolutną bliskość wdziera się absolutna hermetyczność narodowościowo-politycznych obwarowań. Mimo, że los ich złączył z dala od Izraela i Hebronu. Mimo, że w Stanach, w Nowym Jorku, wszelkie relacje mają wolną praktycznie enklawę. Mimo, że udaje się im, Liat i Hilmiemu po powrocie do rodzinnych domów, z „błogosławieństwem” sieci telefonii komórkowej, pokonywać realny mur. Los, przeznaczenie, fatum – jakkolwiek to jeszcze nazwiemy już dawno nakreślił tę niebieską linię morza na horyzoncie…
Wydawca na obwolucie książki zauważa: – To historia, która nigdy się nie kończy.
No tak, bo – zapytam – czy miłość, która łączyła z taką siłą, może się skończyć? Gdy ma coś ze współczesnych „Romea i Julii” ? Wchodzi do literatury. Słowo zapisane trwa.
Sama autorka w rozmowie Pawła Smoleńskiego dla „Gazety Wyborczej” (28 września 2016) mówiła o swoich bohaterach : – Ludzie często boją się, że ich tożsamość może być wchłonięta przez drugą osobę, kiedy żyją w mocnym, pełnym uczuć związku. Można się wtedy wciągnąć nosem, jak kokę. Ten strach jest powszechny: w związku Eskimosa z Hinduską, Polaka z Rosjanką, ale też Polaka z Polką. Tyle że w mieszanych parach takie rzeczy łatwiej się uzewnętrzniają. Pomysł na symbiozę dwojga różnych ludzi, na pomieszanie narodowych, kulturowych i wszystkich innych identyfikacji, jest dla mnie ciekawy. To w gruncie rzeczy jak walka dziecka z matką: stanąć na własnych nogach, zachować tożsamość, ale być razem. Jak to zrobić? Każda para o to pyta.
W izraelsko-palestyńskiej sytuacji jest to może trudniejsze. Mamy razem kawałek ziemi między rzeką Jordan a morzem, więc musimy żyć w symbiozie, bo tam po prostu nie ma miejsca na oddzielność. Lecz z tego samego powodu pojawia się strach, że może się zatracimy, a wtedy przegramy.
–
Dorit Rabinyan – izraelska pisarka i scenarzystka. Urodziła się w rodzinie perskich Żydów i Żydów irlanandzkich w 1972r. w Izraelu (w Kefar Sawa w Dystrykcie Centralnym,
w odległości 5 km na wschód od którego znajduje się terytorium Autonomii Palestyńskiej oraz arabskie miasto Kalkija).
Opublikowała trzy powieści, z których dwie („Persian Brides” i „A strand of a thousand pearls”) tłumaczono na piętnaście języków. Wydała również kilka tomików poezji i ilustrowaną książeczkę dla dzieci „I gdzie byłem”. Jako scenarzystka współpracuje z telewizją.
Otrzymała wiele prestiżowych nagród literackich – między innymi: Itzhak Vinner Prize, the ACUM Award, Nagrodę Premiera oraz Jewish Wingate Quarterly Award.
W 2014 r. Rabinyan opublikowała powieść pt. „Żywopłot”, która bardzo szybko stała się również bestsellerem nie tylko w Izraelu. Wpływowy magazyn „Ha’aretz” uznał ją za najlepszą książkę roku, a w 2015 autorka otrzymała za nią prestiżową izraelską nagrodę literacką Bernstein Award.
Niemniej w styczniu 2016 roku „Żywopłot” stał się powodem skandalu politycznego. Minister edukacji usunął bowiem książkę z listy lektur dla licealistów, co wzburzyło elity intelektualne. Ostatecznie minister wycofał się ze swojego niefortunnego, dyskusyjnego stanowiska.
W przytaczanej już rozmowie z Pawłem Smoleńskim Dorit Rabinyan odniosła się do przyczyn krańcowej decyzji ministra edukacji Izraela: – Bo pokazuje coś, co moje państwo
– skonstatowała – uznaje dziś za groźne: związek Żydówki i Araba. Opierał się zresztą na moich własnych doświadczeniach – związku z palestyńskim artystą Hassanem Houranim. Gdybym miała dziecko z Hassanem, byłoby Żydem (tu dopowiem, że w prawie żydowskim pochodzenie dziedziczy się po matce – GB), ale wciąż pozostaje jakieś widmo asymilacji, jak napisano w raporcie ministerstwa, więc moja książka została uznana za niewłaściwą. Dla polityków okazała się nadzwyczaj radykalna.
Amos Oz po przeczytaniu książki Dorit Rabinyan „Żywopłot” przyznał: – Jestem pod wrażeniem… Nawet tragedia dwóch narodów nie przesłania eleganckiej historii miłosnej, nakreślonej precyzyjnie delikatną kreską. Ta książka pod wieloma względami jest nadzwyczajna.
Powtarzam za nim – jestem pod dużym wrażeniem!
Powieść znajdzie odbicie w filmie. Taką opcję zgłosiła kinematografia Hollywood.
–
Z całą świadomością nie streszczam żadnej z książek.
Inteligentne pisarstwo zbyt często jest zagadane przez tych ,którzy „połknęli” książkę i obwieszczają reszcie wątek za wątkiem, i na dodatek puentę.
Obie autorki mają w swoich biografiach podkreślone mariaże z kinem – na podstawie powieści Zeruyi Shalev „Życie miłosne”, o czym już napomknęłam, zrealizowano pełnometrażowy film.
Dorit Rabinyan jest, co również w jej nocie biograficznej zaznaczyłam, scenarzystką. Ów ich ekranowy temperament jest w obu książkach wyraźny. Cechuje je filmowe – gęste, dynamiczne, sugestywne obrazowanie.
Grażyna Banaszkiewicz
Zeruya Shalev
Ból
Tłumaczenie z języka hebrajskiego: Magdalena Sommer
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2016
Dorit Rabinyan
Żywopłot
Tłumaczenie z języka hebrajskiego: Agnieszka Olek
Wydawnictwo SMAK SŁOWA
Sopot 2016
Autor: naturalnie