Serial „Truth be told” można najkrócej zrecenzować jako dobrą szkołę niszczenia słowem i bezkarności. Brak odpowiedzialności za słowo został w nim pokazany jako coś zupełnie oczywistego i normalnego. Liczy się… ekscytacja, jaką opowieść może wywołać. Przekładająca się na lajki.
„Truth be told” to kilkunastoodcinkowy serial kryminalny, opowiadający historię popularnej na iTunes podcasterki Poppy Parnell, która chce naprawić popełniony w przeszłości błąd. Wiele lat wcześniej popełniono morderstwo, o które oskarżony został nastoletni sąsiad zamordowanego – Warren Cave (grany przez Aarona Paula). Dzięki zeznaniom córki zmarłego domniemany sprawca zostaje skazany. Swój udział w długości wyroku ma Poppy (grana przez nagrodzoną Oscarem Octavię Spencer), wówczas dziennikarka „New York Times”, która konsekwentnie w swoich tekstach czyniła z nastolatka potwora – ostatecznie był on sądzony jako dorosły. Pojawia się jednak dowód, że chłopak może wcale nie był winien. Poppy, pracująca teraz jako znana podcasterka, postanawia naprawić krzywdę i odkryć, co się naprawdę stało. I jednocześnie powiela swój dawny błąd!
Serial otwiera scena na sali sądowej – adwokat Warrena próbuje wznowić proces w oparciu o nowy dowód, ale bezskutecznie. Tło opowieści jest mało przekonujące i serial w sumie nie jest wart oglądania. Pokazuje jednak przerażający i zdaje się, zupełnie naturalny dla wszystkich bohaterów serialu (twórców serialu, widzów…?) mechanizm.
Poppy chwyta się kolejnych tropów, sprawdza je pobieżnie i sprzedaje w kolejnych odcinkach podcastu, szafując życiowymi mądrościami. To, że zamieszcza niesprawdzone, oparte na przypuszczeniach i jej wewnętrznym przekonaniu historie o winie jednej czy drugiej osoby (!), okazuje się nie być dla nikogo problemem. Jest w końcu słynną podcasterką (mogłaby być też blogerką, vlogerką itd.). Problemem staje się samobójstwo jednego z niesłusznie oskarżonych – ojca Warrena. Inaczej mówiąc jest ok, kiedy rzuca się niesprawdzone oskarżenia, dopóki ktoś nie zginie. Po śmierci ojca Warrena Poppy niefrasobliwie oskarża kolejną osobę, a jej chwilowe rozterki są …bardziej niż chwilowe. Podcaster może wykreować swój własny świat, przekonać do niego słuchaczy i nieważne, że jest on nieprawdziwy. Ważne, że jest chwytliwy, ekscytujący. To właśnie ekscytacja, podparta osobliwą mieszanką filozofii, psychologii i życiowych prawd, jest tym, co ma znaczenie, „działa”.
Nie wrzucam wszystkich podcastów do jednego worka. Przyglądam się jedynie z przerażeniem, jak oczywiste wydaje się przedstawienie niesłusznego oskarżenia jako prawdy, bo komuś się WYDAJE, że „tak właśnie było/jest” i nie branie za to odpowiedzialności. Mam pretensje do twórców serialu, że tak gładko przeszli do porządku nad niefrasobliwością oskarżeń głównej bohaterki. „Truth be told” utrwala przekonanie, że można mówić co się chce i jak się chce. Bezkarnie.
Przypomniała mi się podczas pisania tego tekstu filozoficzna przypowieść o mężczyźnie, który nie mógł znaleźć swojej siekiery. Kiedy jej szukał, zobaczył sąsiada i wydało mu się, że ten jakoś wygląda podejrzanie, garbi się na jego widok i co gorsza nie patrzy prosto w oczy, gdy się witają. Uznał zatem, że to ów sąsiad ukradł mu siekierę, bo przecież wszystko na to wskazywało. Okazało się, że mężczyzna pożyczył siekierę i o tym zapomniał, a sąsiad nie miał z tym nic wspólnego. Kiedy siekiera do niego wróciła, znów spotkał sąsiada i poczuł ulgę, że wygląda on całkiem niewinnie…
Daina Kolbuszewska
Autor: naturalnie