Na początek – krótkie zestawienie dwóch pojęć.
A. Kryzys. Jak zauważył Carl Friedrich Von Weizsacker: „Nasze pojęcie kryzysu pochodzi z medycyny i oznacza tę fazę choroby, kiedy następuje rozstrzygnięcie między życiem a śmiercią. Rozstrzygnięcie to rozpoznaje lekarz, dlatego „kryzys” jest pojęciem lekarza, a nie opisującego swój stan pacjenta, który może właśnie jest nieprzytomny. „Obiektywny” charakter tego pojęcia nie oznacza, że lekarz jest pewien diagnozy, lecz że stara się opisać pewną strukturę będącą przedmiotem poznania. Twierdzę, że następowanie po sobie „płaszczyzn” i „kryzysów” to cecha prawie wszystkich procesów zachodzących w czasie, poczynając od najprostszych procesów w przyrodzie.”
B. Choroba. Najprostsza definicja choroby: „Choroba – dynamiczna reakcja organizmu na działanie czynników środowiska zewnętrznego lub wewnętrznego, prowadząca do zaburzeń mechanizmów regulacyjnych oraz zmian anatomicznych i czynnościowych tkanek i narządów” (Mała Encyklopedia Medycyny PWN, Warszawa 1999).
Nietrudno zauważyć, że te dwa pojęcia, które dotykają człowieka, mają punkty styczne. Pojawia się jakiś punkt zwrotny, przełomowy moment, który wymaga pewnej reakcji. Choroba i kryzys zazwyczaj kojarzą się z szeroko pojętym bólem, który ogarnia i ciało i duszę, i konsekwentnie idąc dalej – pojedynczego człowieka i całe społeczeństwa (lub nawet świat). W obliczu bólu wszytko potrafi się w życiu zawalić… To jeden wymiar. Na kryzysowym horyzoncie może się jednak narodzić pewne dobro. Tak jak w czasie choroby. To zjawisko dobrze znane tym wszystkim, którzy towarzyszą ciężko chorym w hospicjach. Najpierw pojawia się bunt wobec cierpienia, bezwzględnego wyroku, później trudne pytania i (bardzo często) głębokie wyciszenie. Co więcej – rodzą się pytania, które nigdy nie zaistniały w szalonym pędzie życia, nowe przewartościowania samego siebie i świata wokół. I wreszcie – zjawiają się ci, którym nieobce jest pojęcie troski o drugiego człowieka. Tworzy się pewna wspólnota wobec kryzysu. Wspólne patrzenie i pytanie o drogę. Coś, co w szalonym 'przed-kryzysowym’ wyścigu szczurów się zagubiło i zatraciło. Odbudowuje się to, co można by nazwać 'świadomym byciem’, spokojnym zamyśleniem nad rzeczywistością. Dopiero wtedy można ruszyć dalej w drogę. Może w nieco innym tempie, ale bardziej świadomie. Może nie w pojedynkę, ale razem. I może nie tylko dla siebie, ale dla nas…
Można chyba powiedzieć, że choroba zwana kryzysem ma i swe pogodne oblicze. Trzeba jednak o tym przypominać…
Paweł Nowakowski
Redaktor Naczelny
02.04.2009.
Zdjęcia: Joanna Staniszewska
Nowy York, Wall Street
Autor: dev