Wydaje się, że jest rzeczą naturalną radość z postępu kultury i cywilizacji. Szczególnie gdy dotyczy to ochrony i przedłużania ludzkiego życia. Dobrze jednak jest, gdy temu zachwytowi towarzyszy refleksja i pytania o etykę.
„Wielu z nas spędzi ostatnie dni życia na oddziale intensywnej opieki medycznej, w skrócie zwanym OIOM-em. Dla wielu pacjentów i ich bliskich będzie to doświadczenie niepotrzebnie bolesne, niejednemu przysporzy ono daremnych cierpień. Śmierć, jeszcze trzydzieści lat temu postrzegana jako zjawisko względnie zwyczajne i nieuchronne, stała się dzisiaj wysoce zmedykalizowanym rytuałem” – tak rozpoczyna swą książkę „Oznaki życia. Przypadki z intensywnej terapii” prof. Ken Hillman*.
Autor – profesor medycyny australijskiego Univeristy of New South Wales, twórca wielu publikacji i praktycznych rozwiązań stosowanych na oddziałach intensywnej terapii na całym świecie w niezwykle interesujący sposób opisuje swe doświadczenia w pracy na oddziałach intensywnej terapii. „Oznaki życia” to jednak nie tylko opis (czyniony z ogromnym taktem i szacunkiem dla każdego człowieka, a nie „przypadku medycznego”) konkretnych ludzkich historii, a pogłębiona refleksja z pogranicza medycyny, etyki, filozofii czy psychologii. Profesor Hillman nie wpada w bezkrytyczny zachwyt nad postępem w tej dziedzinie medycyny, ale stawia trudne pytania etyczne o sens i granice tzw. uporczywej terapii, o problem przygotowania lekarzy do trudnych rozmów z pacjentami na krawędzi życia i śmierci, z ich rodzinami, a także dotyka problematyki transplantologii.
Przyznaje, że w dotychczasowym systemie kształcenia zbyt duży akcent kładziono tylko na zdiagnozowanie chorego:
„Sztuka medycyny spoczywa na fundamentach wzniesionych kilka stuleci temu. Lekarz analizuje informacje o historii choroby pacjenta,zwracając baczną uwagę na charakterystyczne objawy. Następnie zbiera myśli i stawa diagnozę wstępną/…/. Problemy, takie jak osamotnienie, rozpacz czy ból chorego, w ogóle nie przystawały do wiedzy, którą nam przekazano. Jak sobie poradzić z umieraniem? O tym nikt nie wspomniał”. (s.62).
Profesor Hillman nie zatrzymuje się na tym stwierdzeniu – na postawieniu diagnozy świata medycznego, ale próbuje pokazać pewne rozwiązania, które stały się jego osobistym doświadczeniem. Doświadczeniem, które niejednokrotnie było bolesne i dramatyczne, ale bardzo prawdziwe.
„Oznaki życia” to książka nie tylko dla profesjonalnych medyków, ale i dla tych, którzy bardzo świadomie stawiają pytania o sens lub bezsens cierpienia, o życie i śmierć, a przede wszystkim o poszanowanie godności człowieka na każdym etapie jego życia. Czytelnik staje się też świadkiem moralnych rozterek lekarza stającego w obliczu umierania z jednej strony, a z drugiej wobec niesamowitego postępu techniki, która ma służyć w ratowaniu życia. Autor wyznaje – opisując historię jednego z pacjentów:
„/…/ W końcu przyznałem, że 'już prawie nie ma nadziei’. Między 'prawie’ a 'zupełnie’ przebiega bardzo cienka linia. Słowo 'prawie’ stanowi rodzaj zabezpieczenia na wypadek cudu. W medycynie nigdy nie można uzyskać stuprocentowej pewności, chyba że pacjent jest już martwy. Lekarze za wszelką cenę starają się chronić własną reputację. Ważne jest jednak, by bliscy chorych mylnie tego nie interpretowali. Jako lekarze musimy dawać z siebie wszystko, aż nie będzie już żadnej nadziei. A żadnej nadziei nie ma jedynie wtedy, gdy pacjent umrze. Nie trudno zatem zrozumieć,że takie wypowiedzi lekarzy wzbudzają nadzieję rodzin na światełko w tunelu”. (s. 78).
Wydaje się, że lektura „Oznak życia” może stanowić doskonały punkt wyjścia dla dalszych rozważań z pogranicza etyki i medycyny, filozofii i psychologii, gdzie w centrum zainteresowania pojawia się nie „przypadek medyczny”, nie najnowszy sprzęt do intensywnej terapii, ale konkretny pacjent. A pacjent – warto przypomnieć źródłosłów – to od łacińskiego patiens – cierpiący. I cieleśnie i duchowo…
Paweł Łukasz Nowakowski
*Ken Hillman
Oznaki życia. Przypadki z intensywnej terapii.
Wydawnictwo ZNAK
Kraków 2011.
Autor: naturalnie