Jak nie ulec książce, której pierwsze zdanie głosi: „W połowie minionego wieku na siglańskiej poczcie pracował listonosz Fryderyk Moitschek, który znał sekret ludzkiego życia, wiedział, ku czemu zmierzamy i co będzie po śmierci”! Brzmi ono jak obietnica ostatecznego wyjaśnienia, daje nadzieję, że może i my choć trochę z tej wiedzy uszczkniemy.
Nic z tego. Nie uszczkniemy, pozostawieni ze swoją „krótkowieczną bezradnością” – jak Pilch nazywa wysiłki ludzkie czynione między narodzinami i śmiercią. A czytając ostatnie zdanie książki: „Będziemy żyć dalej, ponieważ żyć trzeba” odczujemy gorzki zawód, dziecięcy, bo właściwie czego się spodziewaliśmy?
My opowiadamy historie
„Wiele demonów”, ostatnia książka Jerzego Pilcha to pełen opowieściowego przepychu (bo jak to inaczej nazwać!?) filozoficzny traktat w formie kryminału bez rozwiązania. I tylko Pilch był w stanie z takiego formalnego „łamańca” wyjść obronną ręką.
Główną postacią książki czyni Fritza Moitschka, proroka, „tego, który wie”. Bo Fritz wiedział „(…) po co rodzimy się w bólu, czemu żyjemy bez sensu i dlaczego umieramy w męczarniach”. On jeden. My – „żyjemy za krótko, by rozwikłać zagadkę”. Ale „wystarczająco długo, by wpaść w rozpacz”.
Co pozostaje tym, którym grozi rozpacz? Opowieści. „Nie ma siły. Każdy robak swój byt niepojęty łagodzi, jak umie. (…) My opowiadamy historie”.
Pilchowe zapierają dech. O sznurku, którego żaden szanujący się luteranin nigdy nie obcina; o białym płaszczu młodego Wzmożka; o wszechogarniających orgazmach Julii Mrakówny (z miażdżącą wzmianką o kondomach z czasów stalinowskich!); o znakach na siglańskim niebie – „Jakie niebosa, takie na nich znaki. Niskie i deszczowe”; o trumnie Wzmożka, której przez trzy dni nie dało się wynieść z domu.
Jest ich wiele, ale każda „zmierza do tego samego punktu”. Bo w sumie, jak pisze Pilch, „jest jedna historia”. „Spod wszystkich (…) opowieści prześwieca jedna żywa opowieść. (…) Obraz może być różny, ale ramę ma jedną: trumienną”. Ostatecznie o czymże innym opowiadamy, jak nie o życiu, które nieuchronnie zawsze jest odchodzeniem?
Żeby żyć, musisz mnie wymyślić
Ale nie tylko opowiadanie jest ważne. By opowiadać, trzeba zrozumieć. Nie – „rozwikłać zagadkę”, ale zrozumieć czym staje się życie, kiedy przyjmiemy, że jej rozwikłanie nie będzie nam dane. Bez popadania w rozpacz i zwątpienie. A przecież kiedy w przebłysku olśnienia dostrzegamy nasz „byt niepojęty”, to że „rodzimy się w bólu…” itd. zwątpienie przychodzi samo. Jaki sens możemy wtedy nadać naszemu „bytowi niepojętemu”?
Czym jest życie? „Teatralną farsą”? „Przyrodniczą fazą”? Pilch pozbawia złudzeń: uznać, że ma się pod stopami „kulę ziemską lecącą przez lodowate otchłanie” to poczuć własną kruchość, „paraliżującą na zawsze i ze szczętem”. Świadomość udziału w farsie także nie rozwiewa zwątpienia. Podpowiada zatem kolejne rozwiązanie: „jeśli pradawnej wersji bytowania podniebnego nie przywrócimy – niczego nie zrozumiemy”, by za chwilę poddać ją w wątpliwość. „Myślę, że Bóg mógł rzec do człowieka: „Daję Ci życie, ale żeby żyć, musisz mnie wymyślić”” – mówi Moitschek. Można także inaczej: „Pan profesor Eleazar Tłoka twierdzi, że udręka, to jest dobry sposób na życie, bo nie ma czasu ani sił na myślenie o śmierci”.
Tylko w opowieści jest rozwiązanie
Gdzie zatem jest rozwiązanie? „Tylko w opowieści”! By zrozumieć, trzeba opowiadać. „Z jednej strony jesteśmy robakami co o (…) przeżycie każdego dnia zabiegają, z drugiej nad nami niebo słów i obrazów”. Wraz ze zrozumieniem i opowieścią, pojawia się „śmiech”. „(…) rozumienie i śmiech to domena zbliżeń” – pisze Pilch. Ale zawiesza w tym miejscu rozważania, nie wyjaśniając owych „zbliżeń”.
Powieściowy prorok Fritz mawia: „czego nie można zamknąć, trzeba otworzyć”. Spróbujmy.
„Czy wobec kosmicznych czeluści różnice naszych opowieści są ważne? Czym różni się opowieść Juli Mrak od opowieści wybrańca jej serca?” – pyta Pilch. Mrakówna była córką siglańskiego, luterańskiego pastora, która zakochała się w katoliku; jej ojciec odmówił wpuszczenia pary do swojego domu. Z perspektywy „lodowatych otchłani” lub inaczej mówiąc naszej kruchości wartość nadawana opowieściom ulega zmianie, różnice między nimi stają się mniej istotne. „Zbliżenie”?
Może zatem należałoby zatytułować niniejszy tekst „O pocieszeniu, które daje Pilch”?
Ponieważ żyć trzeba
W jednym z wywiadów Pilch powiedział, że odziedziczył po dziadku przenikliwość w widzeniu ludzi. Tak jasną, że „Wiele demonów” mogłoby stać się lekturą obowiązkową na psychologii. To przenikliwość bez możliwości odwołania, usprawiedliwienia i jeśli ktoś nie chce w powieści dostrzec lustra powie o Pilchowych bohaterach – groteskowi.
Oto luterański pastor Mrak, który lubił czynić dobro, ale nie znosił, by ktoś czynił dobro większe niż on, albo swoją pokorą umniejszał to dobro, które pastor czynił.
Uważany za proroka lub oszusta Fritz, wykazujący w wielu sytuacjach wrażliwość, wyrozumiałość i poczucie humoru (w sumie – zdrowy rozsądek) – wszystkie trzy równie trudne przez Siglan do zaakceptowania.
Mistrzowska Madame Wzmożek, której histeryczność w scenie wynoszenia trumny męża z domu wydaje się groteskowa, ale już w życiu codziennym – doprowadzająca do rozpaczy. „Starzała się, choć nigdy – jeśli można tak powiedzieć – nie dorosła”. Syna, Młodego Wzmożka „jakby mogła, (…) z powrotem go do brzucha…”. I dalej, o traktowaniu całego świata – bez wyjątku przez Madame Wzmożek: „deformuje, umniejsza, plugawi z przekonaniem”…
Pilchowa przenikliwość w widzeniu ludzi i następstw ich drobnych, codziennych uczynków sprawia, że widzimy siglańską tragedię – zaginięcie jednego z mieszkańców, prawdopodobne morderstwo, potem samobójstwo – jaśniej. Staje się zrozumiała, zwyczajna, ale i niemożliwa do zatrzymania. Ta niemożliwość jest częścią tajemnicy, której nie rozwikłamy. Na jakiś czas dopadnie nas rozpacz, smutek, zwątpienie. Ale potem „Będziemy żyć dalej, ponieważ żyć trzeba”.
W zestawieniu Pilchowych opowieści z owym „będziemy żyć dalej”, kryje się zarówno rezygnacja, jak i pocieszenie. Tylko autorzy dużej klasy tak potrafią.
Daina Kolbuszewska
Jerzy Pilch, „Wiele demonów”, Warszawa 2013
Autor: naturalnie