Społeczeństwo
Nieprzyjemne skutki upoj(o)nej nocy

 

 

 

 

 

 

 

 

Z dawnych zwyczajów towarzyskich pozostało Polakom biesiadowanie. I nie ma w tym nic zdrożnego. A jak biesiada to i alkohol.

 

 

Pisał (być może pod lipą) Jan Kochanowski:

 

Kto zwyciężył nieprzyjaciół

Stawiaj obeliski.

Ja się wolę wcisnąć za stół,

Gdzie gęste kieliszki.”

Marzył (anonimowy) pijak: „Hej, Boże mój, gdyby morze się zmieniło w piwo, a my w ryby. O! Jakbyśmy rozkosznie używali sobie, tam żyli, tam skończyli i tam legli w grobie!”

Pod tym marzeniem podpisałoby się dziś wielu Polaków, bo pijemy szybko, byle jak się upijamy. Jeszcze po jednym, jeszcze ,,Przepijemy babci domek biały” i ,,Góralu, czy ci nie żaaal”. I do domciu…

A nazajutrz o poranku… Oko nie chce się otworzyć, w gardle – pustynia, no, i ten tupot białych mew. Czy my jesteśmy na statku? Czemu ta podłoga tak faluje?! A żołądek z nią…

I pomyśleć, że dawno, dawno temu można było pić bez umiaru, bez obawy o tego kaca, kociokwika, kacenjamera i inne skutki nadużycia alkoholu. Tak, tak – skutki opilstwa były po prosty nieznane! Ponoć zaczęło się wszystko od Likurga, mitologicznego króla trackich Edonów, który, spiwszy się kompletnie, nago zaczął gonić nimfę – ulubienicę boga wina Bachusa. Ten złapał pijaka, przywiązał do winorośli i tak zastawił. Nie była to jedyna kara. Tą największą był właśnie potworny kociokwik, którego Likurg doświadczył po przebudzeniu się. I tak już zostało – kto przeholuje z alkoholowymi procentami, ten cierpi.

Ludzkość jednak – raz lepiej, raz gorzej daje sobie radę i z tym przykrym zjawiskiem. Zatem kapusta. Jako antidotum na przepicie jest znana od starożytności: zalecali ją i Pliniusz (pisarz rzymski), i Dioskorides – słynny grecki lekarz. Starożytni już przed ucztą przegryzali kapuściane liście, między kolejnymi daniami i… toastami jedli kapustę gotowaną. To były działania profilaktyczne. Jeśli nie pomogły i kac się jednak pojawił to przeganiali go dużą ilością kapuścianego soku. Staropolska medycyna dorzuciła swoje: kapuściane (z kapusty świeżej lub kiszonej) okłady głowy. Ponoć po pół godzinie ból głowy przechodzi.

Współcześnie jako profilaktykę ,,antykacową” zaleca się dobre tłuste jedzenie, aby stworzyć warstwę izolacyjną, ograniczającą przenikanie alkoholu do krwi. Nie wolno zatem pić na tzw. pusty żołądek. Przed biesiadą warto też nawodnić organizm – napić się sporo wody mineralnej, popijać ją także podczas imprezy.

Jeśli jednak kociokwik wygrał z profilaktyką to znawcy materii radzą przede wszystkim, aby po alkoholowej biesiadzie wyspać się. Jak da radę (ach, utrzymać się w pionie) to wziąć chłodny lub zimny prysznic co pozwoli organizmowi przez skórę pozbyć się toksyn. Zjeść solidne i treściwe śniadanie (wskazana jest jajecznica na bekonie: cysteina zawarta w jajach pomoże wątrobie rozłożyć alkohol). Inną znaną powszechnie bronią do walki ze skutkami przepicia jest kwaśne mleko, naturalny jogurt czy kefir. Dobry jest też żurek, warto sięgnąć po szklanicę soku pomidorowego (uzupełni utracony potas). Wszystko po to, aby przywrócić organizmowi równowagę kwasowo-zasadową. I choć wymienione powyżej produkty są kwaśne to jednak mają właściwości zasadowe. No, i wypić sporo wody, aby znowu nawodnić ,,wysuszony” organizm.

Kiedy już przejrzymy na oczka, podłoga przestanie falować, żołądek co nieco się uspokoi, wskazany jest szybki spacer. Można przy okazji pomedytować nad pięknem przyrody i… własną głupotą (,,bo od wódki rozum krótki”)!

Jeśli jednak domowe sposoby nie pomagają to znaczy, że mamy do czynienia nie ze „zwykłym” kociokwikiem a zatruciem alkoholowym. Wtedy konieczna jest pomoc lekarska. I to szybka…

*

W biesiadowaniu nie ma niczego zdrożnego. Byle z umiarem, pamiętając, że ,,Szedłem spać trzeźwo, a wstanę pijany” (J. Kochanowski ,,O doktorze Hiszpanie”). Tymczasem statystyki alarmują: Polacy (też małoletni!) piją coraz więcej alkoholu a piwo stało się trunkiem narodowym.

Abstynenci nie są ,,trendy”.

 

Ewa Kłodzińska


Autor: naturalnie