Władza nie musi oznaczać dominacji i kontroli nad innymi, „energia i spełnienie same w sobie przynosić mają zadowolenie” – pisze Bell Hooks w książce „Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum”. Radykalne przedefiniowanie pojęcia władzy, które proponuje, podważa podstawy kultury patriarchalnej.
„Wy będziecie pod jarzmem kobiet się korzyć! (…) pod ich stopy schyleni w pokorze, będziecie jęczyć, płakać…”.
( „Emancypantka” Władysława Bełzy, 1869 r.)
W pewnym sensie każda kobieta jest „entuzjastką” – by przypomnieć termin, którym niegdyś określano kobiety działające na rzecz większej przestrzeni wolności dla swojej płci. Każda bowiem prędzej czy później doświadcza opresji kultury patriarchalnej i w taki czy inny sposób przeciw niej się buntuje. Prawdą jest też, że część kobiet tej opresji dostrzegać nie chce – ich prawo. Część z kolei z trudnością identyfikuje się z celami ruchu feministycznego, choć walczy on o ich „wyzwolenie” – trudno im bowiem je odnieść do własnego życia.
Bell Hooks w książce „Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2013) z przenikliwością przygląda się tym celom i …podważa je, proponując zupełnie nowe podejście. „Teoria feministyczna” zdumiewa idealizmem. Czytając ją dłużej dostrzega się jednak, że główny postulat autorki jest genialną receptą, choć niełatwą w realizacji.
Czy chodzi o władzę?
Hooks patrzy na ruch feministyczny zdominowany w Stanach Zjednoczonych przez białe kobiety z klasy średniej (książka ukazała się w USA w 1984 r.) i patriarchalną kulturę z punktu widzenia czarnej Amerykanki – jak sama o sobie mówi. Okazuje się to bardzo twórczym spojrzeniem.
Jednym z punktów wyjścia rozważań Hooks jest pytanie na ile przemoc wobec kobiet i rasizm mają ze sobą coś wspólnego. Mają, bo wywodzą się z tego samego źródła: „…w naszej kulturze władza jest potocznie zrównywana z dominacją i kontrolą nad ludźmi i rzeczami” – pisze. Dlatego też Hooks odrzuca jedno z bardziej nośnych haseł feminizmu: „władza dla kobiet”. Dowodzi, że stawianie kwestii emancypacji kobiet w kategoriach władzy jest poruszaniem się wewnątrz wzorców kultury patriarchalnej i żadnej radykalnej zmiany w położeniu kobiet nie przyniesie. Kobiety, które zdobywają wysoką pozycję (a zatem władzę) w męskim świecie – asymilują się zamiast emancypować i potwierdzają wartości istniejącej kultury („muszą na równi [z mężczyznami] uczestniczyć w egzekwowaniu dominacji i kontroli nad innymi”). Twierdzenie, że kobiety sprawują władzę inaczej jest próbą maskowania rzeczywistości (choć zdarzają się wyjątki), bowiem socjalizacja w kulturze patriarchalnej nie daje wzorców daleko odbiegających od uznawanej przez nią normy. Co zatem można zrobić?
Radykalna zmiana
Hooks jest zwolenniczką zmiany kulturowej, systemowej, bo wszystkie formy opresji (także seksizm i rasizm) są ze sobą powiązane i wspierane przez instytucje i struktury społeczne. Jej zdaniem potrzebny jest nowy, alternatywny system wartości, w którym nastąpi przedefiniowanie pojęcia „władzy”. „…władza nie wymaga dominacji nad innymi: energia i spełnienie same w sobie przynosić mają zadowolenie”. A zatem władza jako kreatywność, energia, skuteczne interakcje i wewnętrzna siła. To myślenie ma radykalny potencjał, podważa bowiem filary, na których opiera się kultura patriarchalna.
Wentyle, które podtrzymują kulturę patriarchalną
W społeczeństwie patriarchalnym (amerykańskim) „…to mężczyźni mają władzę, a kobiety są jej pozbawione; dorośli mają władzę, a dzieci nie; biali mają władzę, a czarni i inni kolorowi są jej pozbawieni” – pisze Hooks. Władza strony dominującej jest utrzymywana przez groźbę, że w przypadku zagrożenia dominacji pojawi się kara (fizyczna bądź psychiczna).
Domowa przemoc stanowi wentyl bezpieczeństwa dla rzeszy mężczyzn wykorzystywanych i upokarzanych w pracy, a jednocześnie od dzieciństwa uczonych, że mają być silni i że to do nich należy władza. „Sprawujący władzę kapitaliści akceptują i utrwalają męską dominację nad kobietami, by zapobiec rewolucji w miejscu pracy, zyskując jednocześnie gwarancję, że męska przemoc znajdzie ujście w domu, a nie w pracy” – pisze Hooks. Przemoc wobec kobiet staje się przywilejem!
Rasizm białych kobiet jest dla nich wentylem bezpieczeństwa w przypadku upokorzeń (mniej lub bardziej zakamuflowanych), których doświadczają ze strony mężczyzn. Tam, gdzie trudno o rasizm, cierpią dzieci. „Cykl przemocy” – tak określa się zjawisko potwierdzania własnej władzy w sytuacji naruszenia godności, zjawisko pozwalające utrzymać równowagę wewnątrz kultury patriarchalnej. Kultury nastawionej na ekonomiczny zysk tych, którzy pozostają u władzy!
My też mamy w tym udział
Hooks także zadaje pytanie o to, w jaki sposób kobiety same utrwalają negatywne wzorce kultury patriarchalnej. Najbardziej interesuje ją ich rola w tworzeniu kultury przemocy, która uznaje siłę za środek społecznej kontroli. Przykłady można by mnożyć. Od tych niemal zabawnych: kto z nas nie widział matek, które na widok syna walącego kolegę łopatką w piaskownicy mówią z uwielbieniem w oczach: „on sobie w życiu poradzi!”? Po bardziej subtelne, jak uczenie szacunku dla osób dominujących i autorytarnych oraz podporządkowywania się im. Przemoc, walka, agresja są akceptowanym sposobem komunikacji (!), rozwiązywania problemów i sprawowania władzy – taki przekaz otrzymują chłopcy na starcie w dorosłość. A dziewczynki uczą się, że ten przekaz jest skierowany wyłącznie do chłopców.
Co ważne jednak, utożsamianie przez dorosłe już kobiety własnej płci z pacyfizmem, słabością i biernością (wspartych biologicznymi argumentami), a mężczyzn z agresją i siłą jest klasycznym stereotypem, który maskuje mechanizmy utrwalające kulturę przemocy. A jednocześnie czyni z kobiet przedmiot wyboru (natura), a nie podmiot dokonujący samodzielnych wyborów.
Rozbita solidarność
Hooks zwraca w tym kontekście uwagę na „seksistowską socjalizację”, której wynikiem jest unikanie przez kobiety konfrontacji i sporów. Jak uczy się dziewczynki od małego, prowadzą one do zniszczenia więzi lub wyniszczającej rywalizacji (potencjalnego stania się ofiarą)! Kategorią istotną staje się bezpieczeństwo i wsparcie, zdefiniowane poprzez uczestnictwo w jednorodnej grupie, w której ryzyko pojawienia się niezgodności jest niewielkie. Stanowi to oczywiście o słabości ruchu feministycznego – solidarność wspólnej walki zostaje zamieniona na poczucie bezpieczeństwa. Ale solidarność wymaga wspólnych celów, wspólnych przekonań – ich negocjowanie w sposób naturalny prowadzi do sporu. Który zresztą, jeśli jest konstruktywny, może być bardzo twórczy. Wsparcie jest okazjonalne i może zostać łatwo wycofane! Ruch feministyczny staje się ruchem podzielonym – na grupy, w których uczestniczą wyłącznie kobiety podobne do siebie, w podobny sposób doświadczające opresji i szukające wsparcia. Zaciera się w ten sposób różnorodność obecna w sposób naturalny wśród kobiet. „Nie musimy doświadczać tej samej opresji, żeby w równy sposób angażować się w walkę na rzecz jej zakończenia” – pisze Hooks.
Problem seksistowskiej socjalizacji, w której odmawia się dziewczynkom prawa do „własnego głosu” – wyrażania własnych poglądów, spostrzeżeń, które mogą być konfrontacyjne, czy podważają „świętą zgodę”, porusza także ????? w książce „???”
Podkreśla ona rolę, jaką w takiej socjalizacji pełnią kobiety „uciszające” dziewczynki wchodzące w dorosłość.
Mężczyzna jest wrogiem?
Kultura patriarchalna i seksizm narzucają mężczyznom wzorce, które wcale nie są budujące, a wręcz przeciwnie – niszczące (np. sztywne role płciowe). Definiowanie przez feministki mężczyzny jako wroga uniemożliwia wspólne działanie na rzecz oduczenia się seksizmu – zauważa Hooks. Mężczyźni, którzy chcą wziąć na siebie odpowiedzialność za zmianę seksistowskiej kultury mogą się stać „towarzyszami walki” kobiet. Odrzucanie tej postawy jest jedynie potwierdzeniem dominującego w kulturze patriarchalnej wzorca: kobieta jako ofiara, mężczyzna jako wróg, agresor. „Jedną z najbardziej znaczących form władzy jaką posiadają uciśnieni jest odmowa uznania takiej definicji ich samych, która jest narzucona przez tych, którzy posiadają władzę” – pisze Hooks. Czy to jest klucz?
Daina Kolbuszewska
Autor: naturalnie