Nikt ich do konsumpcji robaka nie przymuszał, nie kusił pieniędzmi ani wizją sławy, jedynie zachęcał, aby zrobili to dla dobra nauki. Uczestnicy dobrowolnie podjęli decyzję, że zjedzą robaka, aby pomóc naukowcom w badaniu nietypowych białek. I kiedy już od decyzji mieli przejść do czynu, eksperymentator ogłosił, że zaszła pomyłka. Wcale nie muszą jeść robaków, równie dobrze przysłużą się nauce, biorąc udział w prostym badaniu nad spostrzeganiem. Można by się spodziewać, że odetchnęli z ulgą, ale nic z tych rzeczy. Trzy czwarte uczestników mimo wszystko wolało zjeść robaka. Dlaczego? Dla ego! Ono nie lubi być lekceważone, nie lubi angażować się bez sensu. Większość z nas postąpiłaby tak samo. Skoro już zaangażowaliśmy się w te robaki, podjęliśmy decyzję, że je zjemy, to decyzja była słuszna, bo inaczej byśmy jej nie podjęli. Jesteśmy racjonalni i konsekwentni. Skoro się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B. Nawet nie trzeba, B samo ciśnie się na usta, a kobyłka rży radośnie u płotu. Nie wierzycie mi? To uwierzcie autorytetom. „Eksperyment ten ilustruje niezwykłą siłę mechanizmu zaangażowania w działanie” – pisze prof. Bogdan Wojciszke w książce „Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej”. Samo wyobrażenie sobie jakiegoś działania, samo myślenie o nim zwiększa szansę jego realizacji. A jeśli zaczniemy wykonywać jakieś zadanie, to tym bardziej chcemy je doprowadzić do końca. Im więcej już zainwestowaliśmy, tym trudniej się wycofać. Dlatego tak trudno przestać grać, gdy już się sporo przegrało. I zakończyć kiepski związek, o który tak długo walczyliśmy. Tyle nocy przepłakanych, tyle wyrzeczeń, starań, makijażu o siódmej rano i kolacji przy świecach i te dzieci, dla których przecież to wszystko robimy, znosimy kłótnie, awantury, i ten wspólny dom, który niełatwo przekroić na dwoje, więc to wszystko mielibyśmy stracić? I uznać, że nie warto było? Skąd! Lepiej dalej się dręczyć! O, wypraszam sobie, nie jestem przeciwko miłości, rodzinie, dzieciom. Nic z tych rzeczy! Jestem tylko przeciwko zjadaniu robaków, bo to w końcu żywe stworzenia, nawet jeśli są martwe. Wiem, co mówię, od dziesięciu lat jestem wegetarianką. Najpierw nie było łatwo. No bo jak to tak? Zrezygnować ze schabowego i kaczki z jabłkami? Zrezygnować z myśliwskiej i kabanosów? Kabanosy nawet czasem mi się śniły, czułam ich smak w środku nocy, ale w dzień spokojnie dawałam radę oprzeć się pokusom, bo przecież wiedziałam, kim jestem. Wegetarianką. Konsekwentną. Tak jak kiedyś byłam palaczką. Paliłam zachłannie, gdybym mogła, paliłabym bez przerwy. W środku nocy, myślałam: świetnie, że się obudziłam, bo mogę zapalić. Rano chciało mi się wstawać, bo miałam po co. Stare, dobre czasy. Ale w końcu dojrzałam do tego, żeby rzucić palenie. Prawie dojrzałam. No bo jak to tak? Jeżeli naprawdę rzucę, to jak przeboleć, że robię to dopiero teraz? Że nie rzuciłam, nim zdrowie zostało nadgryzione, a uroda nadszarpnięta albo odwrotnie? Więc jadłam tego robaka i jadłam konsekwentnie, aż do dnia, gdy przestałam, ale to już osobna opowieść. Ważne, że znam smak robaków, to daje mi moralne prawo do zalecenia prostych ćwiczeń z egologii. Wyniki znajdziesz za miesiąc we własnym życiu.
Ćwiczenie pierwsze: Sprawdź, czy nie zjadasz robaków. Jak je rozpoznać? Po pewnej goryczce, której nie daje się usunąć, nawet jeśli przyrządzamy je od bardzo dawna i gotujemy całymi godzinami. Wiesz już, o co chodzi? To przestań je zjadać. Odżałuj włożone koszty. Dziś i tak są mniejsze niż będą za rok Nie znaczy to, że masz wszystko rzucać. Często wystarczy zatrzymać się, pomyśleć i zmienić sposób działania.
Ćwiczenie drugie: Zrób pierwszy krok w nowym kierunku. W którym od dawna Cię ciągnęło, tylko wciąż nie było na to czasu, bo w dzień no to wiadomo, trzeba siedzieć w pracy, w drodze powrotnej zakupy, dziecko odebrać z przedszkola, wstawić pranie, zrobić kolację, naczynia pozmywać, a wieczorem w końcu można usiąść przed telewizorem, a on tak miło wciąga… Więc zaleca się wyjść na chwilę z tego kieratu. Namalować obraz albo wpaść do tej staruszki z góry, bo skarży się na samotność i jak też ona sama sobie radzi? Nie lubisz jej? Jak jej trzy razy przyniesiesz zakupy, to polubisz. To znów kwestia zaangażowania. No bo skoro podjęliśmy wysiłek, to ten ktoś był tego wart. Egologiczne, prawda? Po zawiezieniu staruszki do lekarza, możesz ją nawet pokochać. „Nie kochamy ludzi tak bardzo za dobro, którym oni nas obdarzyli, ale za dobro, którym my obdarzyliśmy ich” – napisał Lew Tołstoj, a egologia potwierdza to w całej rozciągłości. Ale nie chcę nikogo do niczego namawiać. Chodzi jedynie o to, żebyśmy mogli świadomie wybierać, a nie brnąć w coś tylko dlatego, że już zaczęliśmy. Działania na rzecz innych pieszczą nasze ego bardziej niż zjadanie robaków, a w dodatku sprawiają, że świat staje się lepszy – głosi drugie prawo egologii. Aha, zapomniałam o pierwszym: zmienianie świata warto zacząć od siebie.
Hanna Samson
Autor: naturalnie