„Izrael – moja miłość, Jerozolima – moja miłość!” – to mój osobisty tytuł do wystawy zdjęć Grażyny Banaszkiewicz w holu głównym Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu, którą zapowiadaliśmy w Expovortalu i obiecaliśmy zdjęcia po wernisażu. Na wernisażu, niestety, nie byłem, nie lubię towarzyskiego zgiełku, bo trudno wtedy stanąć przed dziełami artysty i porozmawiać z dziełami, a nie z przyjaciółmi i znajomymi.
Każdy wernisaż to salon towarzyski. Poszedłem tam dla siebie, wydłużając drogę do domu po spotkaniach na Starego Rynku w Poznaniu.
Hol tętnił życiem. Cały czas grupy przechodzących osób, z których niemal każda zwalnia, przystaje przed kolejnymi zdjęciami, wraca do wcześniejszych, wczytuje się w podpisy będące w istocie mini przewodnikiem po tym magicznym kraju.
W nocie o autorce zamieszczonej jako zwiastun wystawy IZRAEL Foto-Ticket można przeczytać, że ukończyła kurs pilotów i przewodników po Bliskim Wschodzie i Ziemi Świętej.
Ta wystawa weryfikuje tę notkę. To nie jest opowieść o typowych pielgrzymkowo-turystycznych szlakach Izraela. To własna, w gruncie rzeczy bardzo osobista, intymna wręcz podróż, spotkania z miejscami i ludźmi odnotowane z dużym uwrażliwieniem na szczegół, na sytuację. Grażyna, znamy się ćwierć wieku, wspólnie prowadziliśmy telewizyjny program promocji sztuki, dziennikarka, dokumentalistka. Wiem, że ma wyostrzony zmysł obserwacji i otwartość na każde ze zdarzeń. Na wystawie widać, dosłownie, jak szybko zjednuje sobie przygodnych ludzi, widać, że jej ufają, otwierają się, widać, że ona ufa im, że jest tam jak u siebie. Potwierdzeniem jest reportażowa relacja Grażyny Banaszkiewicz „Zamieszkać w Jerozolimie”, publikowana jakiś czas temu w EuroPartnerze, po jednej z jej kolejnych wizyt w Izraelu. Pisała wtedy: „ … urzekły, mnie bugennwille, dla mnie w Jerozolimie rozkwitające jak nigdzie indziej, nawet jeżeli tak samo. Tam wszyscy pytają: You cam from? (skąd jesteś?), bo każdy jest skądś ! Miasto tygiel. Wszystkie nacje. Wszystkie wyznania. Nie będę pisała o historii, o zabytkach, trasach wydeptywanych przez turystów.
Gdy przynajmniej raz w roku jestem przez kilka dni w Jerozolimie, nie spaceruję już Via Dolorosa, chociaż idę pod Ścianę Płaczu. Ale mam swoje skróty, najbliżej od „Nowej Bramy”. Nie wydeptuję już ulic ortodoksyjnej Me’a She’arim. Jest ciągle jeszcze w Jerozolimie tyle miejsc do odkrycia! „
No i część z nich Grażyna odkrywa nam na tej ogromnej, aż 77 zdjęć, ciekawej bardzo wystawie. To właściwie seria mini reportaży, zdjęcia montażem filmowym zestawiane, tchnące realnym życiem tego kraju, różnych jego miejsc od pustyni Negev z drzewami akacji, z których – przypomina autorka chwilami niebywałych wręcz, znakomitych fotografii – zbudowano Arkę, po zazielenioną Galileę; od lotniska Ben Guriona, gdzie od razu – tu daje znać o sobie zainteresowanie Grażyny, krytyka sztuki właśnie sztuką – wita nas Menora zaprojektowana przez Salvadora Dali – po obszary graniczne na Jordanie z wypatrzoną na posterunku wojskowym „historyczną gazetą”…
Oko filmowca, dusza poetki, realizm reportażysty oraz wspomniane pokłady miłości.
Na wystawie znajdziecie Państwo wyznanie, rodzaj motta, dedykacji – słowa Belli Chagall z książki „Płonące świece”: „A ty z twoim sercem tak pełnym miłości, zrozumiesz to, czego nie potrafię powiedzieć…”
Myślę, że Grażyna Banaszkiewicz powiedziała, to co w tytule odnotowałem. Teraz fotografią, wcześniej reportażem, z którego jeszcze jeden cytat: „W drodze do hotelu zahaczam o Bar Rahmo. Trafiłam do niego podczas pierwszego pobytu w Jerozolimie i „tak mi zostało – wpadam na sałatki i pitę. Oczywiście zaglądam i do butików, do salonów z kosmetykami z Morza Martwego, mam „swoją” aptekę z mówiącą po rosyjsku – a jakże – panią o pięknych zielonych oczach, swojego – młodego Rosjanina – fryzjera, swoją manicurzystkę – młodziutką Rosjankę, bardzo misternie i równiutko modelującą moje poobgryzane paznokcie. Czy mogłabym więc zamieszkać w Jerozolimie? – Czasami wypowiedziane, zapisane słowa są profetyczne.”
Na wystawie IZRAEL Foto-Tiket jest podobnie. Idziemy ulicami, zatrzymujemy się przed jakąś witryną, zaglądamy do fryzjera, do muzeum, do Bjet ha-midrasz, do ulubionej Grażyny „graciarni”, stajemy przed rzeźbą Claesa Oldenburga “Apple Corn”, w której baraszkują dzieciaki.
W tych, którzy Izrael już znają wystawa ewokuje wspomnienia, emocje, dla tych którzy jeszcze tam nie byli, to rzeczywiście Foto-Ticket – zaproszenie do na pewno niezapomnianej podróży.
Aleksander Kuca
Zdjęcia: Grażyna Banaszkiewicz i przyjaciele (zapisy z wernisażu)
Oprac.redakcyjne: Agnieszka Matczyńska
Źródło: https://www.expovortal.com/od-redakcji/inspiracje/item/18052-moja-mio
Autor: naturalnie