Dla elit
Migawka…

Kazik Nożownik, Dziadek Denatur, Fasola – w książce, którą mam przed sobą znajdują się m.in. i takie rozdziały.

Intrygujące ?

Tak, zwłaszcza, że to mogłaby być zupełnie normalna, tzw. „regularna książka”, a jest ona niezmiernie ciekawym paczłorkiem, spotkaniem dwóch osób, mających świadomość swojego na jej stronach miejsca.

Jedna barwna niezwykle, z na swój sposób wybujałą osobowością, przedsięwzięciami, przeżyciami, doświadczeniami, przemyśleniami.

Druga potrafiąca słuchać, będąca rzadko już dzisiaj spotykanym interlokutorem …

Kapitalnie się im przyglądać !

Ja jestem tu obok, a może „pomiędzy”. Zanim jednak odsłonię obie osoby, trochę się powymądrzam:

Zdjęcia dzisiaj robią wszyscy !

Pstryk, i już jest. Pół oka, pół ucha, bez uwagi na tło, czy w ogóle kadr.

Ale w każdym z takich zdjęć zwykle coś jednak jest, coś, co może stanowić zaczyn

do zajmującej opowieści.

Bo miejsce, bo sytuacja, bo człowiek, bo drugi plan niedostrzeżony przez fotografującego,

(z reguły przez przeciętnego użytkownika aparatu fotograficznego nie brany pod uwagę), skupiającego się tylko na tym co przed nim w tym momencie najwyraźniejsze: dziewczyna, dziecko, przyjaciele i kto tam, i co tam jeszcze.

W każdym razie z mojego doświadczenia w przeglądaniu okazywanych mi zdjęć niezmiernie często dużo ciekawszy niż pierwszy jest ów plan. Długo by o tym mówić.

Oczywiście już i konkursów fotograficznych lawinowo przybywa. Z kategoriami we wszystkich możliwych obszarach tego, co da się sfotografować. Co za tym idzie przybywa wystaw. I wszystkie zaciekawiają. Bo to życie zapisywane w ułamku jego istnienia, dziania się – jest naprawdę fascynujące ! Nawet jeżeli nie zawsze w artystycznym wymiarze danego kadru.

Niekiedy zastanawiam się nawet jakie ilości zdjęć, tych zatrzymanych chwil zostawi potomnym nasza epoka? A także nad tym, jakiej generacji aparaty fotograficzne ludzkość jeszcze wymyśli ? Mamy przecież już niemal wszystko, możemy pstrykać od Kosmosu po głębiny wodne, przez najróżniejsze kratery, szyby, wgłębienia i wywyższenia, bez względu na aurę, czy rozjaśnienia lub zaciemnienia.

A aparaty w naszych rękach najczęściej bywają mądrzejsze od nas samych.

Pamiętam moją przed laty rozmowę z Evą Rubinstein, która na pytanie o to, z jakim aparatem pracuje ? – odpowiedziała, że zawsze z Leicą. Tyle że kiedyś był to aparat analogowy, obecnie zaś cyfrowy. Tej dawnej Leice to ona mówiła co ma robić, cyfrowa – cały czas

do niej gada, a ona zastanawia się, co ten aparat do niej mówi …

=

Naczelne wszak pytanie przed uruchomieniem migawki aparatu fotograficznego powinno brzmieć – po co ?

A może nie należy takiego pytania zadawać ?

Może ważne jest tylko by zarejestrować. By mieć radość z uwiecznienia tego, co się właśnie sfotografowało?

Ciekawa jestem co by tu odpowiedział sam Tomek Sikora* – fotograf nieprzeciętny, syn malarki Ireny Koreckiej Sikory (1917–2000) i rzeźbiarza, medaliera Stanisława Sikory (2011–2000) , co wyraźnie ukształtowało jego sposób odbierania i fotograficznego przetwarzania świata. Ojciec rzeźbiarza Mateusza Sikory.

Ma za sobą kilkadziesiąt wystaw indywidualnych oraz wystaw z innymi artystami.

W 2002 roku wraz z Andrzejem Świetlikiem powołał do życia „Galerię Bezdomną” promującą także poza naszym krajem fotografię niezależną.

W katalogu Galerii Sztuk Pięknych w Warszawie, która w maju 2009 roku zorganizowała wystawę pt. „Sikory Album Rodzinny”, pokazując 70. czarno-białych fotografii artysty (dokumentujących specyfikę określonego czasu i miejsca) oraz prace jego rodziców i syna wyczytałam:
Tomek Sikora kontynuujący artystyczną tradycję rodzinną, światowej sławy fotograf, przygodę z fotografią rozpoczął w wieku 22 lat, w momencie wyjazdu do Paryża, gdzie pracował w studiu Kodaka. Po powrocie do Polski przez 9 lat był fotoreporterem tygodnika „Perspektywy”. Artysta zrealizował wówczas m.in. dwa autorskie projekty: „Alicja w Krainie Czarów” * oraz „Lalka”, które prezentowały Polską sztukę fotografii na XX Biennale Młodych w Paryżu w Centrum Pompidou, a później w wielu innych krajach. W roku 1982 wyjechał do Australii, gdzie założył studio fotografii reklamowej. Dwukrotnie, w latach 1991 oraz 1992 uznany został najlepszym fotografem reklamowym w Australii i Oceanii.

Dodam ponadto: Twórca plakatów teatralnych i filmowych oraz ilustracji książkowych. Realizator prac dla europejskich i amerykańskich agencji reklamowych. W Australii, w Melbourne prowadził warsztaty fotograficzne w Victoria College.

Jest współautorem (wraz z G. Fyshem Rutherfordem) Świńskich opowiastek – albumu-bajki (opatrzonego w przerobione plastycznie fotografie) o historii dwóch świnek chcących odwiedzić smoka. Została ona opublikowana w 1997 w Australii, w 2007 ukazało się polskie wydanie. Laureat licznych znaczących nagród. Urodził się 9 września 1948 roku w Warszawie.

=

Dorota Wodecka, która kapitalnie rozmawia z Tomkiem Sikorą jest dziennikarką „Gazety Wyborczej” i „Wysokich Obcasów Ekstra”. Specjalizuje się w właśnie w wywiadach. Opublikowała je w książkach: „Mężczyźni rozmawiają o wszystkim”(nakłoniła tu do głębokich zwierzeń Jerzego Pilcha, Wiktora Osiatyńskiego, Wojciecha Pszoniaka), „Polonez na polu minowym” – 15. rozmów ze znanymi pisarzami (m.in. Hanną Krall, Joanną Bator, Krzysztofem Vargą, Wojciechem Kuczokiem, Szczepanem Twardochem) na temat Polski, tożsamości narodowej, wad, urojeń, kompleksów i cnót Polaków oraz „Życie to jednak strata jest” – tzw. wywiad rzeka z Andrzejem Stasiukiem.

Ma ona w sobie coś bezcennego w prowadzeniu tych rozmów – umie słuchać. Nie pcha się

ze swoimi przeżyciami, zwierzeniami, poglądami. Słucha, zadając w odpowiednim momencie pytanie nienachlane, a konkretne, wynikające z tego, co jej rozmówca właśnie wyjawił …

To drugą stronę rozkręca. Jak i w tym przypadku. Tomek Sikoramówiąc o swoich zdjęciach, nieźle się odsłania, sporo mówi o sobie, o swoim temperamencie, upodobaniach, wyborach, związkach, potrzebach, poglądach, bólach i radościach, obawach, czy wręcz strachu, dążeniu do …

Gdy Dorota Wodecka pyta: – Kiedy zdjęcie jest piękne?

Słyszymy (nie bez powodu tak to właśnie formułuję – słyszymy !), że:

Piękno to jest historia osobista. Piękno robi wrażenie, wywołuje emocje. Od piękna nie można oderwać wzroku. Od piękna przeszywają dreszcze. Wzruszasz się po prostu.

W życiu i w obrazie emocje są najważniejsze […]

Kiedy docieka: – Są tacy, którzy naprawdę nie lubią się fotografować ?

– Bardzo nie lubi (tu w książce pada konkretne nazwisko – sic !). Muzycy zwykle boją się aparatu, mimo że grają koncerty dla kilkuset osób, które przecież na nich patrzą. Myślę, że to wina fotografujących […].

A dalej: – Nie bałeś się wyjechać na drugi koniec świata ?

Nie. Pierwsze wrażenia były niezapomniane. Przyjeżdżałem do kraju, w którym każdy mieszka w małym domku. W listopadzie kwitną kwiaty, unosi się cudowny zapach, a na ulicach spotykasz ludzi, którzy nie tylko się uśmiechają, ale nawet śmieją się sami z siebie. Uważałem, że to jest stan może nie tyle szczęścia, ile kompletnego spokoju duszy. I swobody. […]

Tu przytoczę jeszce nie ostatnie pytanie z tej obficie charakterystycznymi zdjęciami Tomka Sikory ilustrowanej książki, spaliłabym przecież efekt jej lektury, ale coś nieco przed ostatnią stroną „KAPITALNIE” padające:

– Co byś jeszcze chciał ?

Zachować dystans do tego, co się dzieje – mówi Sikora – i pielęgnować w sobie spokój i tolerancję, o co z wiekiem może być trudniej. Zmiany technologiczne postępują tak szybko, że brak ich zrozumienia może mnie wprowadzać w stan strachu i braku akceptacji…

=

Każde zdjęcie ma osobowość tego, kto je wykonuje – szaleńca, wrażliwca, metodyka, kombinatora, artysty, albo pstrykacza tylko.

Zajmują mnie głównie portrety, toteż po latach „pstrykania” oraz przyglądania się niezliczonej ilości zdjęć, nie mam wątpliwości, że na wizerunek osoby portretowanej nakłada się osobowość portretującego, a nade wszystko jego stosunek do osoby, którą portretuje.

Po lekturze książki „KAPITALNIE” rozszerzam swoje twierdzenie.

Zdjęcie obnaża stosunek fotografującego do wszystkiego, co on fotografuje. Jeżeli jest w tym szczery, porusza nas.

Ta książka natomiast też jest portretem, zbudowanym z pikseli słów. Przyciągającym. Zatrzymującym. Inspirującym do zastanowień.

A co do przytoczonych na wstępie rozdziałów: Kazik Nożownik, Dziadek Denatur, Fasola – to jednak odsyłam do stronnic książki.

Nie rozczarują.

Grażyna Banaszkiewicz

* Seria „Album” oraz „Alicja w Krainie Czarów” łączy, jak pisała wówczas krytyka, surrealistyczna wizja świata oraz niestandardowe podejście do koloru.

Powstała na przełomie lat 1978/79 we współpracy z grafikiem Marcinem Morszczakiem

i – zapewniła Sikorze miejsce w panteonie polskich fotografów. Składa się z dwunastu wielkoformatowych czarno-białych zdjęć malowanych areografem.

Tomek Sikora wyjaśniał wówczas (z wywiadu dla serwisu Fotopolis.pl, 10.09.2010 ) :

– Jeśli jest się otoczonym szarością, to robi się wszystko, żeby ją przełamać. Mnie zawsze brakowało koloru. Ulica była zawsze szara, reklama była źle zrobiona i ten kolor był wydrukowany źle. Wszystko było ponure. Zawsze marzyłem, żeby robić zdjęcia niezwykle kolorowe, nawet nienaturalnie przerasowane”.

KAPITALNIE

Tomek Sikora

w rozmowach

z Dorotą Wodecką

Wydawnictwo AGORA

Warszawa 2018


Autor: naturalnie