Dla elit
Książka niedokończona

Założyłam sobie, że nic mu się nie stanie – mówiła Alicja Kapuścińska odpowiadając na pytania dotyczące Ryszarda Kapuścińskiego w trakcie spotkania w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa, spotkania organizowanego przez ojca Tomasza Dostatniego w cyklu debat „Pond granicami”.
Tym razem pretekstem do refleksji nad współczesnym światem, nad kondycją człowieka w tym świecie stała się kolejna opowieść o życiu Ryszarda, książka spisana przez Mirosława Ikonowicza – „Hombre Kapuściński”.
Panowie znali się bez mała 60 lat. Obaj byli korespondentami PAP (Polskiej Agencji Prasowej). Zjeździli świat, nie jedno widzieli, przeżyli – Ryszard 27 rewolucji i 12 wojen – opisali to. Ryszard w absolutnie wyjątkowy sposób, żył bowiem z impetem, ale i refleksyjnie, pisał intensywnie i z nieprzeciętnym talentem, syntetyzując swoje doznania, obserwacje, w których rysuje się przenikliwość również w sytuacjach wielkich napięć, ale nade wszystko uwaga, wrażliwość wobec poszczególnych ludzi zwłaszcza tych z „większej części świata, ekonomicznie upośledzonego”. Zwracał uwagę na to, że pojęcie „Trzeci świat” nie jest pojęciem ani geograficznym, ani historycznym, ani socjologicznym – jest pojęciem ekonomicznym i nie ma granic …
Ryszard zmarł 23 stycznia 2007 roku. Gdyby żył – 4 marca skończyłby 80 lat. Zmarł wskutek rozległego zawału serca po operacji w warszawskim szpitalu. A tyle razy wcześniej wywinął się wyniszczającym chorobom, sytuacjom więziennym, czy sytuacjom otwartego ognia.
Nie było telefonów komórkowych, anten satelitarnych, poczty e-mail. Alicja Kapuścińska opowiadała, że właściwie nigdy nie wiedziała, kiedy mąż wróci, co się z nim dzieje, w jakim jest stanie. Lata 50., 60., 70. to głównie czas dalekopisów, czas depesz. Wspomina, że od któregoś momentu dostąpiła jedynie przywileju czytania jako pierwsza tego, co Ryszard do Agencji nadsyłał. Gdy telegraf drukował jego pocztę, otrzymywała z PAP telefon i szybko jechała odczytać relacje. Z tych oficjalnych depesz potrafiła wydedukować, jaka jest sytuacja, w Afryce – gdy zachorował nas płuca, czy w Indiach, gdzie – nie ma wątpliwości, jest przecież doktorem medycyny, pediatrą – chorował na malarię…

Wstępem do opisywanego spotkania był film dokumentalny Piotra Załuskiego „II Arka Noego”. Ryszard odwiedza swój rodzinny Pińsk. Siedzi na brzegu Prypeci i opowiada o drogach wiodących stąd w świat. Bo z Pińska można popłynąć we wszystkie strony świata – na ekranie robi szeroki gest – opłynąć glob…
W tym momencie przypomniałam sobie moje ostatnie w Poznaniu spotkanie z Ryszardem, gdy przyjechał odsłonić na Dworcu Głównym tablicę upamiętniającą niebywałego zupełnie podróżnika, Kazimierza Nowaka, który w latach 1931-36, jako pierwszy Polak objechał rowerem Afrykę. Gdy odwoziłam Ryszarda na lotnisko wypytywał mnie dokąd prowadzą rozgałęzienia naszych dróg. Zapisałam ten fragment naszej rozmowy w teksie dla EuroPartnra „Droga na Szamotuły”.
[…] U wyjazdu na drogę wiodącą z A2 do Szamotuł musieliśmy dłuższą chwilę stać. W obie strony jechał nieprzerwany ciąg samochodów. Ryszard patrząc w prawo zapytał – Dokąd prowadzi ta droga? Rozglądając się to w lewo, to w prawo odpowiedziałam standardowo: – Na Szamotuły. – A dalej? – zapytał po chwili, ale już byliśmy na kładce nad A2. Znowu pytał, teraz o trasę pod nami: – Dokąd ta droga prowadzi? Zareagowałam podobnie: – Na Świecko. – A dalej? – dociekał Ryszard… Na Berlin, na Paryż, na?… Szukałam w myślach dalszych wariantów odpowiedzi. Dla niego każda z tych dróg mogła być wyprawą w nieznane. Mógł stąd wybrać się do Brazylii, do Kapsztadu, na Hradczany… Przypomnę, że gdy w młodości zapytano go, dokąd chce jechać, odpowiedział: – Do Czechosłowacji. To była wtedy dla niego zagranica.
Uświadomiłam sobie boleśnie, jak bardzo jesteśmy w większości ograniczeni owymi umownymi „Szamotułami”. Myślimy „od – do”. Trudno wyrwać się z tego obszaru, trudno myśleć bez ograniczeń, uprzedzeń, na zasadzie: jestem tutaj, ale tu świat się nie kończy – on tu się zaczyna! – Jeżeli jest we mnie, nie tyle chęć, co potrzeba i odwaga jego poznawania. Zrozumienia. Jeżeli jest we mnie poczucie, że będąc mieszkańcem określonego miejsca, tak naprawdę jestem obywatelem świata. Wszystkie granice są w nas. (GB – Listopad 2006)

On po prostu myślał, widział szerzej. Fascynowało (fascynuje – książki Ryszarda tłumaczone są na całym świcie, wszystkie jego książki przetłumaczono we Włoszech i wszędzie na spotkania z panią Alicją lub córką Ryszarda Zoją, przychodzą tłumy młodych ludzi!) w jego pisarstwie odkrywanie tak świata w ogóle, jak i mechanizmów tego świata, politycznych gier, uwikłań.
Jest scena – znowu wracam do filmu – w cichym polu, gdzie tylko obelisk dzisiaj samotnie stoi. Ryszard przypomina, że tu było Getto. Teraz jest cisza. I mówi: – Cisza służy dyktatorom.
W relacji z Gwatemali napisał zdania cytowane w książce Ikonowicza: – Cisza potrzebna jest tyranom i okupantom… Cisza potrzebuje ogromnego aparatu policji. Cisza chciałaby, aby jej spokoju nie zakłócał żaden głos – skargi, protestu, oburzenia.
Te dwa zdania – relacjonuje Ikonowicz w „Hombre Kapuściński” – wypisał sobie kredą na ścianie jeden z młodych przywódców „Solidarności” internowanych w grudniu 1981 roku na oddziale II (zewnętrznym) obozu w Białołęce. Został aresztowany 13 grudnia 1981 roku , kiedy rano tego dnia rozdawał w autobusie ulotki.
Dalej przytacza jeszcze jeden fragment rozważań Ryszarda o ciszy: – Jeżeli w Gwatemali nastawiam lokalną radiostację i słyszę tylko piosenki, reklamę piwa oraz jedną tylko wiadomość ze świata, że w Indiach urodzili się bracia syjamscy, wiem, że ta radiostacja pracuje w służbie ciszy.

Ryszard spotykał się z władcami, tyranami, z rewolucjonistami, ale zawsze był po stornie ludzi, których los był i jest zależny od tych pierwszych, ich idei, żądz, zmów. Zastanawiał się do czego zmierza globalizacja. Zauważał, że znowu – świat dzieli się na świat globalizujących i świat globalizowany…

Piotr Załuski dokument filmowy o wyprawie Ryszarda do rodzinnego Pińska nazwał „II Arka Noego”, wyraźnie poruszony tak zatytułowanym wierszem Ryszarda. Już w swojej pracowni w Warszawie – przytaczam znowu kadr z filmu – Ryszard czyta ów wiersz, zaczynający się słowami: – Przetrwa ten, kto stworzy swój świat… Wymienia: Bóg stworzył swój świat, Michał Anioł, … Mark Chagal…

Ryszard też stworzył swój świat – reporterskiego języka, który nie tylko frapuje opisem zastanych sytuacji, ale pobudza do myślenia, rozważań, przewidywania. I świat zdjęć, na których ludzie uśmiechają się do jego obiektywu. On sam „używał” uśmiechu do ludzi jako „metody rozbrajania twarzy”.
W książce Ikonowicza znajduje się zdjęcie „przed podróżą” – stolik z ekwipunkiem reportera: książki, notatniki, leki, sterty leków i … różne aparaty fotograficzne.

Chciał napisać książkę o Pińsku. Czuł wręcz w sobie posłannictwo wobec zacierającej się pamięci tego pogranicza różnych narodowości, wiar, kultur, wobec ludzi kresów. Jeśli nie ja, to kto ? – mówił.
Gdy pojechał tam po raz pierwszy z powojennej Polski urywając się z jakiejś oficjalnej delegacji do Moskwy, pobiegł pod kościół i wychodzących ludzi pytał, czy jest wśród nich ktoś kto chodził do szkoły przed wojną, ktoś kto pamięta Józefa Kapuścińskiego, nauczyciela w tej szkole, a jego ojca…
Książki nie dokończył. Jest wspominany film. Są ciągle jeszcze osoby pamiętające go z rzeczywistych bezpośrednich kontaktów.

Grażyna Banaszkiewicz
(zdjęcia autorki)

Mirosław Ikonowicz
HOMBRE KAPUŚCIŃSKI
Rosner & Wspólnicy
Warszawa 2011


Autor: naturalnie