Aktualnie
Kilka myśli o…szacunku

„Powszechny jest pośpiech, bo każdy ucieka przed samym sobą

      (F. Nietzsche, Niewczesne rozważania)

„Tym, co w każdym człowieku jest wartością niepodważalną jest GODNOŚĆ. To jest słowo – klucz do zrozumienia człowieka przez samego siebie i przez innych. Patrząc na ludzkie istnienie z perspektywy chrześcijańskiej – człowiecza godność wynika z faktu, że człowiek jest stworzony na obraz Boga. Imago Dei – jak mówią łacinnicy. Ikona Boga – powiedzą teologowie wschodni. Niektórzy egzegeci powiedzą, że człowiek to (niem.) Stéllvertreter – namiestnik, przedstawiciel samego Stwórcy – Boga. Historia chrześcijaństwa pokazała i niestety wciąż pokazuje, że z postrzeganiem człowieka przez pryzmat jego godności są problemy. Nieobce i kościołom różnych wyznań.

Codzienne przekazy medialne przynoszą nam złe wieści o wojnach, przemocach, zamachach. W tym wszystkim łamane są prawa człowieka. Warto wiedzieć, jakie są i z czego wynikają i czy jest jakiś uniwersalny ich kanon.”

 

Każdy z nas (i to samo z siebie jest słuszne i wskazane) pragnie, by szanowano jego godność i wyrastające z niej prawa człowieka. Pojawia się tu słowo ‘szacunek’.

 

W Słowniku języka polskiego ‘szacunek’ to: «stosunek do osób lub rzeczy uważanych za wartościowe i godne uznania» oraz  «przybliżone określenie wartości, wielkości lub ilości czegoś».

Jest w tym pojęciu z jednej strony pewna nieokreśloność, a z drugiej jednak pewne przeczucie, że –  skoro każdy człowiek cieszy się godnością przez sam fakt bycia człowiekiem i przysługują mu prawa, to pewnym sposobem bycia człowieka wobec siebie i drugiego winien być …szacunek.

Wzniosłe to i piękne, ale zarazem trudne. Dość oczywiste wobec tych, którzy „nam dobrze czynią”, zdecydowanie problematyczne wobec ..tyranów, wrogów, despotów. Także trudne w procesie akceptacji samego siebie, w drodze do dojrzałości w człowieczeństwie i wierze.

To intuicyjnie poszukiwanie tego „czegoś w człowieku”, co każe okazywać mu szacunek obecne jest w niemal wszystkich kręgach kulturowych. W starożytnej Grecji poszukiwano owej cząstki boskiej godności w świecie filozofów i jakie było zdziwienie, gdy trafiano na wytrawnych miłośników Mądrości, którzy wiedli np. żywot w beczce, grzejąc stopy przy ogniu kominka, słysząc w odpowiedzi stwierdzenie, że „i tu objawiają się bogowie”.

 

Znana jest i choćby opowieść ze świata Zen:

„Pewnego razu zdarzyło się,  że Bankei, Mistrz Zen, pracowała w swoim ogrodzie. Przyszedł poszukujący, zapytał Bankei: – Ogrodniku, gdzie jest Mistrz? – Poczekaj, wejdź tamtymi drzwiami, a w środku znajdziesz Mistrza – odrzekła Bankei, śmiejąc się. Mężczyzna obszedł więc dom i wszedł do środka. Zobaczył Bankei siedzącą na podwyższeniu, tego samą osobę, która na zewnątrz była ogrodnikiem. Poszukujący powiedział: – Nabierasz mnie? Zejdź z tego tronu! To świętokradztwo! Nie okazujesz szacunku Mistrzowi! Bankei zeszła, usiadła na podłodze i rzekła: – Teraz jest to trudne, teraz nie znajdziesz tu Mistrza … ponieważ to ja jestem Mistrzem.”                                                                                                                                    

Ten człowiek nie mógł pojąć, że wielki Mistrz może pracować w ogrodzie i być tak zwyczajny. Wyszedł … Nie mógł uwierzyć, że ten człowiek był Mistrzem – przegapił go.

Bardzo świadomie wskazuję na te dwa odmienne światy, bo choćby na ich tle jednoznacznie wybrzmiewa cała historia Jezusa z Nazaretu, którego centrum życia stanowiły nie nadzwyczajne cuda i znaki, ale.. Miłość, która wyraża się w szacunku dla każdego człowieka, dla każdego życia.  Ten imperatyw bycia dojrzałym człowiekiem i chrześcijaninem wyraził dobitnie św. Paweł Apostoł w liście do Rzymian:

„Miłością braterską jedni drugich miłujcie, wyprzedzajcie się wzajemnie w okazywaniu szacunku (Rz 12, 10).

Paweł – w kontekście postawy szacunku – używa słowa „wyprzedzajcie się”, to znaczy, że szacunek nie jest czymś statycznym, biernym, ale czymś dynamicznym. Jest tym, co sprawia, bym ja drugiego szanował, ale i tym, co ma powodować drugim, by on sam stawał się coraz bardziej pełnym „czci i szacunku”, rozwijając swoje człowieczeństwo i chrześcijaństwo. Stąd i na poziomie języka spotykamy się ze sformułowaniami, że ktoś „zdobył sobie szacunek”, że „cieszy się szacunkiem”. Szacunek to wartość, która rodzi się w dialogu, w relacji. U podstaw leży szacunek dla szeroko pojętego… życia, które zostało nam podarowane. Człowiek jest nosicielem życia, którego „nie wymyślił”, nie wykreował, ale otrzymał. Jest gościem na tej ziemi. W innej opowieści, gdy uczeń pyta mistrza o szacunek, słyszy: „Nawet gdy jesteś sam w ciemnym pokoju, zachowuj się tak, jakbyś był w obecności czcigodnego gościa”. Jesteś nim sam, a to winno przekładać się na troskę o i umysł i ciało, o porządek, ład wokół siebie, o język, którym się posługujemy i wyrażamy. Słowem – troską o pewien poziom istnienia (niezależny od statusu materialnego czy intelektualnego). Psycholog – Wojciech Eichelberger – dodaje takie spostrzeżenie: To, czym w istocie jesteśmy, jest tożsame z szacunkiem, miłością i współodczuwaniem wobec wszystkich istot.

Jak widać, szacunek – to coś pięknego, ale i wymagającego. To jest wartość – gdy patrzymy (niestety) na nasze wspólnoty małe i duże, która jest wciąż ..przed nami. Tak, jak – wydaje się – że chrześcijaństwo jest wciąż przed nami. Na tej drodze spotykamy wiele wybitnych postaci, z różnych kultur, tradycji, religii, którzy walczyli o szacunek dla inności, dla odmienności. Byli wśród nich i znani przywódcy społeczni i religijni, ale i ludzi nauki i kultury, którzy poszerzają nasz świat i ludzką wrażliwość. To choćby: Mahatma Gandhi, Martin Luther King, Nelson Mandela, Albert Einstein, Maria Skłodowska-Curie.

I – last but not least – postać bliska naszej kulturze i wierze – Albert Schweitzer (1875-1965) – teolog, filozof, muzyk, lekarz, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 1952 roku. Na tę postać warto szczególnie zwrócić uwagę. Schweitzer ponad wiek temu zauważał, że Europa dąży do samounicestwienia, że człowiek (jakże prorocza myśl) poddaje się osiągom nauki i techniki, zostawiając za sobą..etykę. Jedynym sposobem ratunku jest rozwój etyki i postaw moralnych, a człowiek staje się etyczny, gdy zaczyna refleksyjnie myśleć. Schweitzer głosi zatem totalną afirmację dla świata i życia:

„Istotą dobra jest życie utrzymywać, życiu sprzyjać i życie wznosić na najwyższy poziom. Złem jest życie niszczyć, życiu szkodzić i życie hamować w rozwoju. Oto podstawowa zasada etyki – konieczna, uniwersalna i absolutna”. (A. Schweitzer, Aus meinem Leben)

Ten szacunek dla życia – to świadome bycie i rozumne działanie, nie poddawanie się manipulacjom mediów, czy „przemysłowi zorganizowanej bezmyślności”, wreszcie odnajdywanie się jako osoba, a nie trybik w społecznej czy też religijnej maszynie…

Przemyślenia i przestrogi Alberta Schweitzera – to materiał na osobne rozważania.

Kiedy patrzymy jednak na nasz marny czas, na nasze powszednie dni, na braki i deficyty szacunku wobec innych i siebie, warto może uświadomić sobie, że moje i Twoje życie jest historią świętą. Może czas na odkrycie tego skarbu i na powiedzenie tak Życiu, nie uciekając przed sobą samym…

 

Paweł Łukasz Nowakowski


Autor: naturalnie