To chyba jednak dopadły mnie jakieś dziwne tendencje do rozliczania się z mijającym życiem.
Często niebacznie, w różnych rozmowach, posługuję się zwrotami zaczerpniętymi z kierunków filozoficznych. „Filozofia jest sztuką życia.” – Cyceron …
Filozofia zajmuje się zasadniczo interpretacją świata, problematyką historii, życia społecznego i ludzkiego istnienia. Podejmuje pytania o sens i wartość życia, zastanawia się nad powołaniem człowieka, usiłuje formować własne prawdy etyczne, ustanawiając wartości godne realizacji. Pragnie ona kształtować ludzi i wspomagać ich w dokonywaniu rozlicznych wyborów, w rozwiązywaniu sytuacji konfliktowych, w doskonaleniu ich życia.
Filozofia nie jest doktryną, nie jest jedną teorią. Jest Poszukiwaniem, Dążeniem do Prawdy, jak powiedzą jedni, czy też ćwiczeniem umysłu, rozszerzaniem ducha, jak powiedzieliby minimaliści…
Pojecie filozofii, a więc "umiłowania mądrości" łączy się z wielowymiarową refleksją nad rzeczywistością. Wraz ze złożonością rzeczywistości mamy do czynienia z wieloma dziedzinami filozofii. Tym co łączy wszystkie kierunki filozoficzne jest szeroko rozumiana etyka. Etyka to jedna z najważniejszych dziedzin życia, uprawianych przez ludzkość w różnych kulturach i cywilizacjach. Ale te zasady, jak tak dawno temu wskazał Platon, nie są oparte na pismach świętych, ale na rozważaniach, które wyprzedzają religię i są od niej niezależne. Oczywiście wielu ludzi religijnych jak i agnostyków czy też ateistów ma również te wspólne przekonania etyczne/moralne. Europa karmi się zagadnieniami etycznymi przede wszystkim ze źródeł greckich. Dla Greków etyka to ethos, czyli dom, domostwo, obyczaj, miejsce, w którym człowiek czuje się swojsko, bezpiecznie oraz szczęśliwie. Tego uczą nas filozofowie wszystkich czasów – życia mądrego a zarazem szczęśliwego, aby końcowy bilans istnienia wyszedł jedynie pozytywnie.
Moja skromna znajomość z filozofią zaczęła się w latach mej młodości. „Szalona Pani Bibliotekarka” (gdzie byłem częstym gościem) któregoś dnia wcisnęła mi Drogi Wolności J.P. Sartre’a, a w tym samym czasie w szkole był temat A. Camus’a, do tego Dżuma oraz Obcy. To mnie wciągnęło, tak zaczęło się zainteresowanie egzystencjalizmem. Oczywiście z ciekawości próbowałem zapoznać się z innymi kierunkami oraz historią filozofii, lecz młodzieńczym zainteresowaniom pozostałem wierny do dziś. Chociaż z tą wiernością bywało różnie. Niestety po gwałtownym wtargnięciu w moje życie nieprzewidzianych problemów w 2003r. oddaliłem się od prawd zawartych w filozofii, aby dopiero po ciężkim wypadku w 2007r, podczas rocznego pobytu w szpitalach, powrócić do tych zagadnień.
Lecz nie określony kierunek filozoficzny jest tematem mojej bazgraniny, ale rola i istota samej filozofii w życiu człowieka. Przecież nieskażona ciekawość człowieka jest naturalnym źródłem filozofii. Istota ludzka ma dwie wrodzone i przynależne jej cechy: ciekawość i chęć zrozumienia. Tak się zaczyna świadomość,- że w umiłowaniu mądrości ludzka myśl przeszła różne koleje, jednocześnie dając nam wiedzę o własnej niewiedzy. Można być dobrym człowiekiem bez filozofii. Również można być dobrym człowiekiem bez refleksyjnego obcowania z sobą samym, lecz stojąc na tej drodze nie można być coraz lepszym człowiekiem. Dzięki refleksji odrywamy się od siebie samych, mamy poczucie wzrostu. Powinnością filozofii jest dopilnowanie by ta szansa na przemianę nie zanikła. Piszę o tym tak, jakbym coś wiedział. Właśnie – wiedza czy niewiedza?
Wówczas kiedy Sokrates powiedział „Wiem, że nic nie wiem”, to naprawdę nic nie wiedział, czy jednak coś wiedział?!
Uważam iż miał głębię spojrzenia, lecz ta świadomość nie polegała jednak na wiedzy. „Tej przecież ani on sam, ani inni ludzie w istocie nie posiadają. Tylko, że ci inni – biorąc pozór za rzecz samą, mniemanie za prawdę, obiegowe pewniki za wiedzę, sądzą, że mądrość taką posiedli. Zdaje im się, że coś wiedzą, choć w rzeczywistości wiedza ich nic nie jest warta. Uważają się za roztropnych, lecz nie są nimi naprawdę, a tylko zatraciwszy krytycyzm popadli w zadufanie. Moja przewaga nad innymi ludźmi – powiadał Sokrates – polega właśnie na tym, że posiadam wyrazistą świadomość własnej niewiedzy, a w ten sposób wolny jestem od wiary w potoczne mniemania i powszechnie uznawane pewniki. Teraz dopiero, kiedy przekonałem się, że wiem, że nic nie wiem, mogę przystąpić do poszukiwania prawdy, aby realizując zawołanie – poznaj samego siebie – odnaleźć prawdę na dnie własnej duszy.”
Tyle z zapisków z kręgu uczniów Wielkiego Filozofa. Posłużyłem się cytatem, gdyż własnymi sformułowaniami jaśniej bym tego nie opisał.
Sokrates był filozofem, czyli człowiekiem poszukującym mądrości i jej miłośnikiem, przeciwieństwem sofisty, czyli człowieka, który jest zadowolony z niewielkiej wiedzy przez siebie posiadanej i chlubi się, że świetnie orientuje się w sprawach, o których tak naprawdę nie ma pojęcia. Zdawał sobie sprawę z tego, jak mało w gruncie rzeczy wie. Od nowa poszukiwał prawdziwej wiedzy, był świadomy, że nie wie nic o życiu i o otaczającym go świecie. Przyznawał, że jest wiele rzeczy, których nie rozumie, a co ważniejsze, bardzo to jemu przeszkadzało. Można powiedzieć, że Sokrates jako filozof jest ucieleśnieniem ideału prawdziwego filozofa, w nim mamy doskonałe połączenie życia z prawdami, które głosił i był im wierny. Uznawał swoją wiedzę za niewiedzę, jednak nie można tego traktować dosłownie. W tym twierdzeniu tkwi pewna metafora, a mianowicie wiedza o niewiedzy i świadomość niewiedzy dotyczyła skromności Sokratesa. Potrafił przyznać się do tego, że nie zna odpowiedzi na wszystkie pytania, że nie jest wszechwiedzący. Wiedział o tym, że istnieje na świecie wiele rzeczy, których nie poznał i których może nigdy nie poznać. Powtarzał, że najmądrzejszy jest ten, który wie, czego nie wie, właśnie ten, który jest świadomy posiadanej niewiedzy, inaczej mówiąc wiedzy, którą musi odkryć, ale i wówczas nie powie, że wie wszystko, ponieważ nie ma na świecie człowieka, który wiedziałby wszystko i znałby odpowiedzi na wszystkie pytania. Kto zdaje sobie sprawę, że nie wie wszystkiego pod słońcem, jest mądrzejszy od kogoś, kto wie równie niewiele, ale wyobraża sobie, że wie wszystko, bo wiedzieć, czego się nie wie jest wielką i najcenniejszą wiedzą. Najgłupsi na świecie byli ludzie pewni czegoś, o czym nie mieli pojęcia.
Sokrates zajmując się sprawami dotyczącymi jednostek stał się jednocześnie podwaliną opisanego kilka wieków później nurtu egzystencjalizmu.
Prawdziwe poznanie i odkrycie prawdziwej wiedzy musi pochodzić z wnętrza każdego człowieka, on sam musi dojść do prawdy, nikt nie może mu jej narzucić. Człowieczeństwo nie jest stanem, w którym przychodzimy na świat. To godność, którą trzeba zdobyć. Człowiek w trakcie narodzin nie jest także obdarzony wiedzą, tę wiedzę poznaje i odkrywa w ciągu całego swojego życia, wydobywa ją również z wnętrza siebie, ze swojej głębi – czy jak kto woli, duszy. Gdy już posiądzie ową wiedzę, będzie mądrym i jako człowiek mądry nigdy nie powie, że już odkrył wszelką wiedzę, ponieważ mądry i najmądrzejszy wie, że są rzeczy, o których nie wie. Najmądrzejszy jest ten, który potrafi powiedzieć, że wie, że nie wie.
Jeśli niewłaściwe postępowanie rodzi się z niewiedzy, gdyż ludzie mylą się często, sądząc, iż to, czego chcą, jest rzeczywistym dobrem ("Nikt nie jest zły z własnej woli"), to złym uczynkom zapobiec można za pomocą wiedzy. Ale o tym że czegoś się nie wie trzeba posiadać tego świadomość.
Teraz w większości są ludzie o wąskich specjalizacjach, dysponujący znikomą wiedzą ogólną, wiedzą o współczesności i historii najnowszej, bez znajomości podstawowych (podobno) dla zrozumienia tej rzeczywistości książek (również literatury pięknej), bez przymusu przejrzenia codziennej prasy również internetowej. Nie są to dla nich najwyraźniej domeny konieczne do sprawnego funkcjonowania w rzeczywistości. Pomiędzy wysepkami umiejętności rozciągają się coraz rozleglejsze obszary niewiedzy. Gdzieś się ta wiedza zagubiła, jakby nie starczało na nią czasu w przerwach pomiędzy kolejnymi etapami zaborczej egzystencji.
W polskich realiach, gdzie przez minione dekady inteligent miał obowiązek (również wewnętrzny) poszerzania swojej wiedzy o obszary wcześniej nieznane, postać osobnika sprawnie operującego wyłącznie na wąskiej działce jest zjawiskiem niewątpliwie nowym, lecz niestety coraz częściej spotykanym. Wiedza ogólna przegrywa w starciu z wymogiem skuteczności, pragmatyka zwycięża nad erudycją. Cena przemiany jest wysoka i budzi z pewnością melancholijne westchnienie. Gra toczy się jednak o wielką stawkę. Cóż, że brak im inteligenckiego szlifu, jeśli okażą się wolni od typowych obciążeń minionej epoki, takich jak np szacunku dla cwaniactwa, przekonania o fundamentalnym znaczeniu powiązań klanowych i towarzyskich dla powodzenia w życiu, pogardy dla pieniędzy i uczciwej pracy.
Przykładowo pośpiech, z jakim nadrabiamy opóźnienia, podszyty jest porażającą wręcz tandetą. Monochromatyczną rzeczywistość PRL-u zastąpiły – jarmarczna nadjaskrawość, bezguście, blichtr, quasi-estetyka postaci, które rozbudzone własne aspiracje realizują w karykaturalny sposób, za pomocą prowizorki, second handu i najtańszych materiałów budowlanych czy też brudnej polityki.
Zagoniłem się w obszar ocen panującej rzeczywistości. Lecz właśnie ta natrętna, wynaturzona rzeczywistość jest efektem działania tych, którzy uważają że wszystko wiedzą. Dla humanistów, racjonalistów, erudytów, myślowych omnibusów obecnie wśród „wąskich specjalistów” miejsca i zajęcia nie ma.
„Myślę więc jestem” to Kartezjańskie hasło, w źródłowym znaczeniu, obecnie zdecydowanie niemodne i zapomniane!
„…starać się zawsze zwyciężyć raczej siebie, niż los, i raczej odmienić me pragnienia, niż porządek świata, i na ogół przyzwyczaić się do przeświadczenia, iż nie masz nic, co by było zupełnie w naszej mocy, prócz naszej myśli”. – Kartezjusz, Rozprawa o metodzie.
Może by jednak rozpowszechnić lub chociaż zacząć nauczać historii filozofii?
Do napisania tych kilku słów refleksji, skłoniła mnie lektura opracowania – R. Piłat, Powab wiedzy o niewiedzy (wywiad J. Podgórskiej), Polityka 2008, dodatek „Niezbędnik Inteligenta”, nr 25
Zbigniew Wdowiński
Zdjęcia: Redakcja.
Autor: naturalnie