Przemierzając ulice mego rodzinnego miasta, w przedświąteczny czas pełen emocji, przygotowań, zakupów prezentów w sposób bardziej wyrazisty objawia się obraz – obym się mylił – Polaka. Pośpiech, przepychanki w sklepach – jak za dawnych lat – i wreszcie… bardzko rzadko pojawiające się słowa "dziękuję", "przepraszam", "proszę"… Może nieco szaro opisuję ten czas, jednak zawsze jest nadzieja, gdy uświadomimy sobie, że słowa wzajemnej życzliwości tak niewiele kosztują, że bieg do kasy marketu "podaruje" nam co najwyżej 2-3 minuty, że w ulicznym korku – wpuszczając kogoś przed siebie – nie tracimy wiele, a możemy też drugiego człowieka zaraźić cnotą życzliwości…
Paweł Nowakowski
12.12.2008.
Autor: naturalnie