… W śmierci tego wielkiego człowieka i artysty nie było bowiem nic niezwykłego, chyba że za niezwykłe uznamy biedę, w jakiej Rembrandt spędził ostatnie lata życia, i jego niewyczerpalną energię, z jaką nawet w tych trudnych latach, nie zrozumiany i nie doceniany, tworzył swe nieśmiertelne dzieła. Są one najbogatszym źródłem wiadomości o jego życiu i twórczości – czytamy w publikacji Wydawnictwa ARKADY z serii „W kręgu sztuki” wydanej w 1974 roku w Warszawie.
I rzeczywiście prace Rembrandta wyprzedziły swoją epokę, budziły i budzą emocje kolekcjonerów. Swoimi tajemnicami wzniecają zagorzałe dyskusje. Tak dzieje się na przykład z płótnem „Straż nocna”, które zainspirowało reżysera Petera Gereenewaya do realizacji filmu „Nightwatching”. Nęcą współczesnych historyków sztuki tropiących i ustalających autentyczność zwłaszcza jego grafik.
Ten ostatni powód rozpoznania twórczości Rembrandta zaowocował niezmiernie ciekawą wystawą w poznańskim Muzeum Narodowym. Ciekawą i ważną, bowiem mało znane są ciągle u nas w Polsce grafiki Mistrza w oddawaniu podobnie, jak na płótnie, tak i na metalowych płytach, niuansów ludzkiej cielesności, Mistrza w rozpoznawaniu ludzkich dusz, obserwacji oraz wczuwania się w rozmaite sytuacje (vide – spory cykl autoportretów w różnych przebraniach). Przytłoczyły je liczne publikacje i światowe wystawy głównie dotyczące płócien artysty, podczas gdy nawet samo nasze Muzeum posiada ponad 70 akwafort i grafik wykonanych nowatorską wówczas techniką suchej igły!
Grażyna Hałasa, kurator wystawy mówi: Duża ilość pośmiertnych reprintów w XVIII w. wniosła sporo ożywienia do dyskusji nad płytami Rembrandta. Niemała liczba odbitek pochodzących z edycji i reedycji autorskich nie uchroniła tego oeuvre (główne dzieło) przed nadmiernym zwielokrotnieniem po śmierci artysty. Przyczyną było niegasnące – mimo różnych mód zainteresowanie jego sztuką oraz wędrówka oryginalnych płyt, które w okresie twórczości artysty znajdowały się w obiegu. Początkowo dotyczyło to pojedynczych egzemplarzy sprzedawanych przez autora lub – jak w przypadku portretów – przekazywanych zleceniobiorcy. Później, w momencie katastrofy finansowej¹ w tajemniczy sposób znikła reszta form, których zabrakło w inwentarzu majątku artysty z 1656 r. Najbardziej znanym dysponentem części z nich był Clement de Jonghe², który jeszcze za życia artysty drukował z nich odbitki. Inni XVII-wieczni właściciele wykonywali pośmiertne już edycje, jednak nie na tak masową skalę, jak niemal sto lat później.
¹ – Małżeństwo z ukochaną Saskią, spopularyzowaną zresztą w obrazach i grafikach artysty, było dla niego czasem materialnej prosperity, Saskia bowiem potrafiła zarządzać finansami, ale po jej śmieci Rembrandt zupełnie nad swoim majątkiem nie panował.
² – Jeden z najbardziej znanych i prężnych w tamtych czasach w Amsterdamie edytorów i marszandów.
Na poznańskiej wystawie, której podtytuł brzmi: „Oryginał – kopia – późne odbitki”, możemy prześledzić szereg owych edytorskich nadużyć. Przykładem praca „Matka artysty. Głowa i biust” – akwaforta i sucha igła, cztery prace pozbawione nawet przybliżonych walorów charakterystycznych dla odbitek autorskich. Dotyczy to też Autoportretu Rembrandta, akwaforty „Abraham i Izaak”– gdzie mamy do czynienia z odbitkami ze zniszczonej płyty, z korektami rozwodnionym tuszem. Dalej – pracy „Józef opowiadającego swe sny”, czy pracy „Chrystus wypędzający przekupniów ze świątyni”, gdzie z kolei mamy do czynienia z odbitką autorską i contre-épreuve (kompozycja lustrzana) lub odbitkami grafiki „Żydzi w synagodze” – na których możemy prześledzić naniesione z czasem retusze…
Chodziłam po wystawie nie dość, że w okularach, to jeszcze z lupką, jako że grafiki Rembrandta to małe, niektóre wręcz miniaturowe dzieła (akwaforty: „Żebrak grzejący ręce nad kociołkiem” 74×41 mm, „Polak podpierający się kijem” 82×43 mm), w których istotny jest każdy szczegół. Podobnie jak w obrazach, tak i tutaj artysta doskonale operuje światłem! Jest coś niebywale metafizycznego w jego światłocieniach. Genialne zupełnie w tej kwestii są akwaforta „Święty Hieronim w ciemnej komnacie”, akwaforta łączona z suchą igłą – „Uczony w swojej pracowni” oraz w technice suchej igły wykonana grafika „Trzy Krzyże” przedstawiająca Chrystusa ukrzyżowanego między dwoma złoczyńcami.
Równolegle w wiedeńskiej Galerii ALBERTINA założonej w drugiej połowie
XVIII wieku przez księcia Alberta Sasko-Cieszyńskiego i jego żonę arcyksiężnę Marię Krystynę, specjalizującej się w kolekcjonowaniu grafik (jest, w szacowanych na jedne z największych na świecie zbiorach, 50 tys. rysunków, akwafort i akwareli oraz 1,5 miliona rycin) – oglądać można wystawę „THE AGE OF REMBRANDT” („Wiek REMBRANDTA”).
200 prac XVII-wiecznych malarzy holenderskich, w tym i samego Rembrandta. Myślę, że obie wystawy doskonale się uzupełniają, w pełni oddając niedościgniony talent artysty obdarzonego mianem „malarza dusz”.
Ale nade wszystko polecam wizytę w Rijksmuseum w Amsterdamie, gdzie Rembrandt ma swoją stałą ekspozycję, dłuższą chwilę refleksji przy płótnie „Żydowska narzeczona”. Jedni dopatrują się na nim pary kochanków ze Starego Testamentu, inni – wizerunku syna Rembrandta, Tytusa i jego żony Magdaleny van Loo. To jeden z najpiękniejszych obrazów w historii sztuki podkreślających wartość miłości. Para nie jest tu w siebie wpatrzona, ale dotykiem, objęciem wzajemnym oboje są wsłuchani w swoje uczucia, ich zmysły i dusze współgrają. Tym obrazem Rembrandt miłość dwojga ludzi podnosi do rangi wartości nieprzemijających. Jest ów obraz kluczem do odczytywania życia i twórczości Rembrandta w ogóle.
Grażyna Banaszkiewicz
Zdjęcia – materiały prasowe Muzeum Narodowego
Grafiki Rembrandta
ORYGINAŁ . KOPIA . PÓŹNE ODBITKI
Muzeum Narodowe w Poznaniu
5 kwietnia – 7 czerwca 2009
THE AGE OF REMBRANDT
ALBERTINA
Wiedeń
4 marca – 21 czerwca 2009
Autor: naturalnie