To, co działo się prawie dwa tysiące lat temu na ulicach Jerozolimy, w czasie triumfalnego wjazdu Chrystusa, możemy sobie tylko wyobrazić na podstawie zapisów ewangelistów.
Jest mowa i o radości wielkich rzesz ludzi, i o gałązkach (palmowych – uściśla św. Jan), rzucanych na trasie przejazdu Mesjasza na osiołku. Tak zrodziła się tradycja Niedzieli Palmowej, radosnej choć już z krzyżem w tle…
Niegdyś w Niedzielę Palmową święciło się w kościołach pęki gałązek wierzbowych, może ozdobionych kolorowymi wstążkami, może jakimś kwieciem. Dlaczego akurat wierzba? Bo to drzewo odporne, ciągle odradzające się. Symbolizuje czystość, życie, mądrość. Ścięte gałązki nie marnieją, i czy to w wazonie z wodą, czy jako miotła postawione gdzieś w kącie zaczynają przyoblekać się w zielone listki. I już wiemy: wiosna idzie!. Wierzba świetnie więc symbolizuje odrodzenie się życia, zmartwychwstanie.
Niegdyś niemal każdy region Polski miał swoje ,,palmy”, np. w Poznańskiem były one prawdopodobnie plecione z zielonego sitowia i przypominały kształtem te prawdziwe. Pozostałe trzy egzemplarze przechowywane są w poznańskim Muzeum Etnograficznym. Są szare i delikatne. Kto, kiedy i czy w Poznaniu je wykonał – nie wiadomo, bo pozostawiona metryczka jest enigmatycznej treści a nikt stosownych badań etnograficznych nie wykonał (wiadomo, brakuje pieniędzy). Nikt też nie zadbał o to, aby w Niedzielę Palmową poznaniacy mogli pochwalić się swoją tradycją. A ta zmienna jest. Otóż poznaniacy do wierzbowego bukietu włączyli kaziukowe palmy (,,egzotyczne kwiaty” jak je nazwała Zofia Kossak) z Wilna, które z Niedzielą Palmową nie mają wszak nic wspólnego. W to święto dajemy też do poświęcenia… suszone kwiatki albo plastikowe atrapy wierzbowych witek! I jak tu zjeść sztuczne ,,bagniątko” (zwane też potocznie ,,kotkiem”), chroniące – według dawnych wierzeń – przed chorobami duszy i ciała?
Inne regiony kraju mają swoje niepowtarzalne ,,palmowe” tradycje. To budowanie wielometrowych konstrukcji na palu, oplecionym zielenią, kwiatami i wstążkami. Taką tradycją mogą się pochwalić mieszkańcy Podhala i Pogόrza, Ziemi Sądeckiej i Tarnowskiej, okolic Myślenic, Bochni i Wieliczki, Polski pόłnocno-wschodniej, Kurpi.
Są też regiony w których wrócono do zwyczaju procesjonalnego obwożenia figury Chrystusa na wózku, ciągnionym przez osiołka, w obecności tłumów wiernych z palmami w ręce, w honorowej asyście rajców miejskich. Zwyczaj ten zniknął po 1780 roku, gdy władze kościelne uznały, że dochodzi do nieobyczajnych burd… Reaktywowano obrzęd po dwustu latach przerwy i już od ponad 60 lat w Tokarni koło Myślenic w Niedzielę Palmową wwozi się na platformie drewnianą figurę Jezusa na osiołku. Fakt – pochodzenie obrzędu jest prawdopodobnie niemieckie.
Nie udało się natomiast podtrzymać tradycji kalwaryjskich odpustów (w Kalwarii Zebrzydowskiej), przyciągających od końca XVI wieku rzesze pielgrzymów i pątników. Pod koniec ubiegłego stulecia ukształtowała się natomiast nowa tradycja – widowiska parateatralne, poświęcone męce i śmierci Chrystusa. Owe współczesne misteria odbywają się w różnych dziwnych miejscach, np. na poznańskiej Cytadeli.
Ewa Kłodzińska
Autor: naturalnie