Dla elit
Wielki powrót natury – I

Świat dotyka depresja, na którą cierpi 340 milionów ludzi, jest ona piątą przyczyną śmiertelności. Półtora miliona Francuzów skarży się na tę chorobę współczesnej cywilizacji; co dziesiąty mężczyzna i co piąta kobieta. Od 1970 roku do 1996 liczba zachorowań na depresje wzrosła siedmiokrotnie. Okres ten odpowiada dominacji trendu stawiającego na sukces za wszelką cenę i dążenie do ideału wykreowanego przez media.

Dokonał się jednak przełom. Elity powiedziały „nie” wygórowanym wymaganiom. Od kilku lat na Zachodzie można zaobserwować prawdziwy powrót do prostoty. W modzie, w sposobie spędzania wolnego czasu, w stosunku do rodziny i sposobie kształtowania własnego wizerunku. Współczesny czterdziestoletni Francuz (70 procent depresji dotyka ludzi w tym wieku) jedzie z rodziną na wakacje na wieś, uprawia sport, zmienia bez wahania zawód, jeśli poprzednim czuje się zmęczony, medytuje. Ta nowa duchowość niejednokrotnie oznacza nie tyle religijność, co poszukiwanie spokoju i sensu. Niektórzy osiągają je poprzez skrajne zmiany. Alain Ajasse porzucił kierownicze stanowisko w dziedzinie aeronautyki i zdecydował się zostać antykwariuszem. Michel Raynaud, fotografik, opuścił paryski świat mody i otworzył schronisko na opustoszałych stokach Masywu Centralnego. Fred Beroud zamienił garnitur przedstawiciela handlowego na podarte dżinsy poszukiwacza meteorytów. Mówią, że za nic nie powróciliby do dawnego życia. Nie wszyscy jednak mają dość odwagi na tak rewolucyjne decyzje. Mniej odważni duchowej równowagi szukają zamykając się na kilka dni w kościołach, monasterach, świątyniach czy klasztorach. Niezależnie od wyznania i przekonań, co roku z kilkudniowego odosobnienia korzysta tysiące osób. Zwłaszcza w okresie letnich wakacji chętnych we Francji jest tak wielu, że trzeba dokonywać rezerwacji kilka miesięcy wcześniej. Z takiej formy odpoczynku korzystała również w czasie pełnienia funkcji premiera, Margaret Thatcher. Co roku spędzała część urlopu w klasztorze O.O. Benedyktynów przy szwajcarskim sanktuarium w Einsiedeln.

Czyżby więc początek XXI wieku był dla ludzi Zachodu czasem przebudzenia? Modyfikowana genetycznie żywnosc, zanieczyszczenia powietrza, klonowanie, nieznane choroby spowodowały nowy stosunek do otoczenia. Ludzie stali się sceptyczni i ostrożni. Ci, których na to stać, wolą kupować znacznie droższą żywność, na opakowaniu której widnieje logo produkcji biologicznej. Coraz powszechniejsze stają się też naturalne formy pozyskiwania energii (woda, słońce, drewno…), stosowanie naturalnej profilaktyki zdrowotnej opartej na zielarstwie, homeopatii, masażach, a także wykorzystywanie naturalnych materiałów w urządzaniu mieszkań, domów i ogrodów.

Ten trend wyczuły także koncerny produkcyjne, które jako atut reklamowy chętnie umieszczają na etykietach przymiotniki „zdrowe”, „naturalne”, „ekologiczne”.

Zwrot ku naturze to również ruch na świeżym powietrzu. Po drobne zakupy Francuzi, podobnie jak Niemcy, Szwajcarzy czy Szwedzi chodzą pieszo lub jeżdżą rowerem, zamiast wsiadać do samochodu. Popularne stały się też rajdy. W samej tylko Francji bierze w nich udział piętnaście milionów ludzi. W Paryżu zostały wytyczone szlaki dla tych, którzy nie mogą lub nie chcą wyjeżdżać poza miasto. Szwedzi natomiast uwielbiają pikniki. Wystarczy odwiedzić jakiś większy dom towarowy, żeby zrozumieć, że piknik to ważny element tamtejszej kultury. Już pod koniec zimy półki sklepów uginają się od takich akcesoriów jak koszyki, przenośne lodówki, koce, plastikowe sztućce, kubki i termosy. Piknikowanie to szwedzki narodowy sport. Nawet w czasie lunchu biznesmeni, zamiast do restauracji, idą do parku i na trawce zajadają przyniesione ze sobą kanapki. Szwedzka miłość do natury przejawia się również w dbałości o nią. Piknikujący nie zostawiają po sobie żadnych śladów. Nawet namioty, rozstawione na trawie, przesuwane są każdego dnia w inne miejsce, żeby jej nie zniszczyć. Mimo tej świadomości i tak corocznie Szwecja wydaje dużo pieniędzy na reklamę związaną z ochroną środowiska. Nikogo nie dziwią ogromne bannery wmetrze przedstawiające ohydne, brudne jezioro pełne zużytych tamponów. (Czyżby zdjęcia robiono w Polsce?!?). Czasem tylko, gdy ktoś na przykład gryzie sobie jabłko, i spojrzy na taki banner, może zrobić mu się niedobrze. Ale i tak Szwedzi nie narzekają, bo dzięki takiej polityce wodę z kranu mogą pić bez przegotowania nawet małe dzieci. W Bernie, stolicy Szwajcarii, nikogo nie zdziwi, kiedy spotka w tramwaju ministra czy deputowanego. Szwajcarscy politycy (podobnie szwedzcy) chętnie korzystają z miejskich środków lokomocji. Indywidualny dojazd do pracy własnym samochodem, a tym samym przyczynianie się do miejskich korków i zanieczyszczania środowiska, uważane jest za barbarzyństwo wobec natury.

W Australii jest wręcz zakaz poruszania się po niektórych autostradach samochodami osobowymi, jeśli nie ma w nich przynajmniej jednego pasażera (poza kierowcą).

 

Maria Graczyk

Barbara Stanisławczyk


Autor: naturalnie