Dwadzieścia trzy lata później Miron Białoszewski w Pamiętniku z powstania warszawskiego tak pisał: „…pamiętam, że [na ulicach] było dużo tramwajów, samochodów, ludzi i że zaraz po wyjściu, na rogu Żelaznej uświadomiłem sobie datę – 1 sierpnia – i pomyślałem sobie chyba słowami:
„1 sierpnia – święto słoneczników.” Tyle, że to pamiętam odwrócony w Chłodną w stronę Kościelaka. A na jakim skojarzeniu słoneczniki? Bo że wtedy kwitną i nawet przekwitają, bo dojrzewają… I to, że byłem wtedy bardziej naiwny, sentymentalny, nie wycwaniony, po czemu i czasy były naiwne, pierwotne, nieco beztroskie, romantyczne, podziemne, wojenne…”
Zostawiając na boku historyczne analizy i gdybania co do szans powodzenia powstania, warto na chwilę zadumać się nad losami tych, którzy poszli do powstania i już nie wrócili. Nawet ci, którym udało się przeżyć nie mieli przecież łatwego życia. Wszyscy oni mieli swoje życiorysy, pasje, zamiłowania.
Spoglądam na przykład na „Danutę”. Miała trzynaście lat. Służyła w 1108 plutonie jako sanitariuszka. Musiała być bardzo piękna, bo przed wojną pozowała do pomnika warszawskiej syrenki. To właśnie ona napisała najpopularniejszą piosenkę powstania Hej chłopcy bagnet na broń. Została ranna w pierwszym dniu powstania, gdy biegła ratować ciężko rannego żołnierza. Następnego dnia zmarła.
Gdy piekło powstania dobiegało końca – 2 października 1944 Winston Churchill przyjął polskiego premiera i usłyszał od niego, że Warszawa kapituluje. Później przedstawiono mu apel Krajowej Rady Ministrów i Jedności Narodowej. Jest on swoistym i gorzkim podsumowaniem tamtych dni. „Potraktowano nas gorzej niż sprzymierzeńców Hitlera: Italię, Rumunię, Finlandię. (…) Niech Bóg sprawiedliwy oceni straszliwą krzywdę, jaka Naród Polski spotyka, i niech wymierzy słuszną karę na jej oprawców. (…) Bohaterami są żołnierze, których jedyną bronią przeciw czołgom, samolotom i działom były pistolety i butelki z benzyną. Bohaterami są kobiety, które pod kulami opatrywały rannych i przenosiły meldunki, które w zawalonych przez bomby lub pociski piwnicach gotowały posiłki, karmiły dzieci i dorosłych i wśród ginących ludzi zachowywały pogodę ducha i spokój. Bohaterami są dzieci, które bawiły się spokojnie na dymiących gruzach i w piwnicach. Bohaterem jest lud Warszawy. I nieśmiertelny jest Naród, który stać na takie powszechne bohaterstwo. Bo ci, którzy umarli, już zwyciężyli, a ci, którzy żyją, walczyć będą dalej, zwyciężą i dadzą ponownie świadectwo prawdzie, że Polska żyje, gdy żyją Polacy.”
Gloria victis!
Krystyna Preiss
01.08.2008.
Autor: naturalnie