Małe ojczyzny
Zaczęło się od deski

Do 2002 roku najdłuższą deskę na świecie posiadali drwale austriaccy. Na Kaszubach postanowiono to zmienić. Wyszukano w okolicznych lasach rekordowo wysoką – 51 metrową – daglezję. Ścięto ją i przetransportowano do Szymbarka. Transport trwał 16 godzin, mimo, że odległość wynosiła jedynie 6 kilometrów. Rozpoczęło się wielkie cięcie, które trwało 9 dni. Robota odbywała się ręcznie, a cięli wszyscy: samorządowcy, lokalni politycy różnych szczebli, drwale, gospodynie domowe. Ostatnie kilka posunięć piłą wykonał sam prezydent Lech Wałęsa. Wreszcie udało się. Po cięciu pozostało 300 kilogramów trocin. Obliczono również, że na jeden metr deski przypadło ponad 54 litry piwa. Najdłuższa deska świata ma 36 metrów i 83 centymetry. Aby zawiesić ją na ścianie potrzeba było 50 silnych mężczyzn. Nic dziwnego – rekordzistka waży aż 1100 kg. Z pozostałych desek wykonano olbrzymi stół przy którym jednocześnie może zasiąść 230 osób. Ma 35 metrów i jest najdłuższym stołem świata wykonanym z jednego kawałka drewna. Nietypowy mebel nazwany „stołem Noblisty” na cześć Lecha Wałęsy integruje. Szczególnie radośnie jest tutaj 6 grudnia, gdzie przy stole zasiada Rada Mikołajów. Na coroczny Zlot Mikołajów stawia się ponad 2000 ludzi o dobrym sercu.

Z dalekiej Syberii

Największe zdziwienie wzbudza bez wątpienia oryginalny dom Sybiraka. Został przywieziony z miejscowości Zapleskino koło Irkucka dzięki zaangażowaniu kaszubskiego podróżnika Romana Koperskiego. Tamtejsi potomkowie sybiraków chcieli, aby dom stanął właśnie w Szymbarku, na ziemi pierwszych zesłańców na Syberię – konfederatów barskich. Dom ten został zbudowany przed 240 laty. Aby zobaczyć podobne domy, trzeba by przejechać ponad osiem tysięcy kilometrów. Tuż obok znajduje się zrekonstruowany sowiecki łagr. Obok na kilku metrach szyn kolejowych zrekonstruowano radziecki „pociąg do nikąd”, którym przewożono zesłańców. Miejsca te budzą szczególne uczucia podczas organizowanych 17 września zjazdów sybiraków.

Dalej zwiedzający odwiedzają wybudowaną rekonstrukcję bunkru Gryfa Pomorskiego – tajnej organizacji partyzanckiej działającej na Kaszubach. Dzięki zastosowaniu techniki mogą przez chwilę poczuć się jak żołnierze podczas niemieckiego ataku. Pamięci bohaterów podziemia służy również pomnik w postaci głazu. Wytoczono największy, jaki udało się poddać obróbce. Przy współpracy kamieniarzy stworzono pomnik, który stał się symbolem walki i bohaterstwa Polaków. Do elementów ludowych należy, mająca 250 lat, chata kaszubska, która w zamierzeniu twórców Centrum miała stać się symbolem codziennego trudu mieszkańców Kaszub. Chata została przeniesiona z Wilanowa w gminie Przodkowo.

 

Nie tylko przeszłość…

Symbolem polskiego ducha stał się niewielki kościółek pod wezwaniem św. Rafała Kalinowskiego. Patron był sybirakiem i po powrocie z zesłania wstąpił do karmelitów bosych. Zmarł w 1907 roku w Wadowicach w opinii świętości i stał się patronem represjonowanych. Wnętrze kościoła ozdobione jest bezcennymi pamiątkami, podarowanymi przez instytucje i osoby prywatne z całego kraju. Jest zatem belka z sowieckiego łagru z Kołymy z resztkami drutów kolczastych, oryginalny element z bunkra „Gryfa”, 180-letnie ławki z sanktuarium Matki Bożej Królowej Kaszub z Sianowa, belki z Jasnej Góry pamiętające szwedzki potop, ponad trzystuletnie belki z żurawia gdańskiego. W kościele znajduje się spora kolekcja kamieni z historycznych miejsc w naszym kraju: kamień z pierwszej katedry na Wawelu, kamień z pierwszego ołtarza romańskiego z gnieźnieńskiej katedry oraz z poznańskiego pallatium Mieszka I, jest wreszcie kamień z Giewontu oraz z fundamentów Zamku Królewskiego w Warszawie. Prezbiterium zdobią obrazy i figury będące darem różnych grup zawodowych oraz osób prywatnych. Wśród nich jest niewielki ołtarzyk wykonany przez sybiraków na zesłaniu czy obraz namalowany w tajemnicy w jednym z sowieckich łagrów. Wszystkie te pamiątki sprawiają, że ta niewielka w rozmiarach świątynia nazywana jest przez miejscowych kościółkiem jedności narodu.

Wielką atrakcją jest „dom postawiony na głowie”. W zamyśle twórców ma on być alegorią współczesnego świata w którym tradycja i system wartości zostały niejako właśnie postawione na głowie. Wchodząc do środka czujemy, że „mózg zwariował”, odczuwamy zawroty głowy i kłopoty z utrzymaniem równowagi. Wewnątrz na piętrze urządzono niewielką galerię.

Po wyczerpującym zwiedzaniu, każdy turysta może skosztować swojskiego, polskiego chleba wypiekanego w oryginalnym piecu opalanym drewnem. Chleb można również wypiec samemu, umieszczając na bochenku na przykład swoje inicjały. Dla dodania sobie animuszu, można zażyć również tradycyjnego kaszubskiego produktu – tabaki.

Na uwagę zasługuje fakt, że cała inicjatywa powstania Centrum Promocji Regionu jest pomysłem niejako „prywatnym”. Fakt ten pokazuje, że każdy – na miarę swoich sił i środków – może promować swoją własną „małą ojczyznę”. Po wizycie w tym ciekawym miejscu widać, że można to robić w iście europejskim stylu.

 

Piotr Chudziński


Autor: naturalnie