„Fotografia, to kęsy czasu, które można wziąć do ręki”
„Photography is bites of time that you can Take in your hand” – Angela Carter*
=
Zaczynali od najprostszych aparatów, choć nie wiem czy od „Druha”**, z którym sama „szalałam” na obozach harcerskich lat temu ileś już, by tworzyć tablice z gazetkami obozowymi.
Ot, zebrało mi się na wspomnienia, gdy przez nocy kilka wertowałam niesamowite wręcz opracowanie, wnikliwe, drobiazgowe, mające niezaprzeczalną wartość dokumentalną, a dotyczące wielkopolskich klubów i stowarzyszeń, w których skupiali się – jeszcze i przed XXI wiekiem (dlaczego to zaznaczam dalej wyjaśnię) fascynaci fotograficznego zapisywania, rejestrowania tego, co wokół siebie dostrzegali, co ich zafrapowało, uwiodło, fascynaci także fotograficznych eksperymentów. I nie myśleli wtedy o wychodzeniu ze swoją fotografią poza swój krąg, nie myśleli o prestiżowych wystawach i nagrodach. Ważne było właśnie rejestrowanie – rzeczywistości, w jakiej egzystowali, którą sami też kreowali. Dzisiaj wielu z nich to uznane w gronie fotografików, często i poza nim, nazwiska. Legitymują się wieloma wystawami, swoimi fotograficznymi folderami, katalogami, bywa że również pozycjami książkowymi. Niektórzy w tym przaśnym przecież u nas długo XX wieku tworzyli kluby skupiające fascynatów fotografii, przyciągając swoimi dokonaniami kolejne pokolenia chwytających za coraz bardziej już dzisiaj wysublimowane aparaty fotograficzne.
Zdjęcie zawsze miało w sobie coś z magii.
=
Tu warto przypomnieć, że pierwsza fotografia powstała w 1820 roku. Jednak przez prawie dwadzieścia lat na zdjęciach nie pojawiały się tak zwane obiekty ruchome, gdyż pierwsze zdjęcia wymagały czasu naświetlania dochodzącego do kilku godzin. Przedstawiały więc nieruchome budynki, przyrodę, krajobrazy.
Pierwszą trwałą fotografią stał się obraz z 1826 lub 1827 roku wykonany przez francuskiego wynalazcę Josepha-Nicéphore’a Niépce’a. Naświetlenie tego zdjęcia wymagało około ośmiogodzinnej ekspozycji i to
w słonecznym dniu. Przy próbach powtórzenia jego eksperymentu uzyskiwano czas naświetlania w granicach nawet kilkunastu godzin, a w warunkach ekstremalnych już i 40 do 60 godzin.
Pierwszym zdjęciem, utrwalającym człowieka zostało zdjęcie zarejestrowane przypadkowo przez Louisa Daguerre w 1838 roku. Fotografował on ulice Paryża i przypadkowo uchwycił przechodnia, który korzystając z usług pucybuta zatrzymał się w danym miejscu na tyle długo, że jego postać „pojawiła się” na zdjęciu.
Te stare zdjęcia blakną, ale wzruszają i nierzadko są pierwszą iskrą rozpalającą w młodym człowieku chęć rejestrowania rzeczywistości nie tylko na zasadzie „pstrykania”. Drugim bodźcem jest też fakt, że łatwiej dzisiaj (chociaż i trudniej !, a rzecz nie tyle w sprzęcie, co w osobowości) o zarysowanie, wypracowanie własnego sposobu widzenia, dalej – co nie bez znaczenia – zaistnienia w mediach, wykreowania swojej marki, swojego nazwiska.
Jak czas obejdzie się z dzisiejszą, z reguły cyfrową fotografią, jeszcze nie wiemy, za krótki dziejowy dystans… Niemniej dokument jest dokumentem. Pozostaje nim i w formie eksperymentu. Dzisiejsze fotografowanie daje bowiem najróżniejsze możliwości „kombinowania” obrazami, z obrazem…
Ktoś zaraz powie, że zawsze można było robić doświadczenia, patrząc na fotografię również jako na dzieło sztuki. Można było i w jej obszarze eksperymentować, poszukiwać nowych potencjałów, sposobności uzyskania na kliszy nie wyłącznie obrazu in extenso, a doświadczać, dawać upust swoim wyobrażeniom, wizjom, plastycznym dociekaniom rozszerzającym co już się uzyskało.
Fotografia jest światłem. Nim można zmieniać realność obiektu, budować nastrój, ukierunkowywać przesłanie …
Oczywiście. Tak, tak było, a choćby z sentymentu do Niej, godzin razem przegadanych (publikacje rozmów w „Kronice Miasta Poznania” i w Magazynie Ilustrowanym „Tydzień”) – wspomnę tu Fortunatę Obrąpalską*** – na poznańskim gruncie maga fotograficznych obrazów.
Historia fotografii bogata jest w wielkie nazwiska, osoby przesuwające granice przyjętego, już zaistniałego, czy po prostu do danego momentu niemożliwego…
=
Właściwie teraz to już niemal każdy z nas ma w sobie instynkt zapisywania. Przecież nawet dzieci dysponują telefonami komórkowymi z opcją fotografowania – „pstrykają” gdzie popadnie, co popadnie. Generalnie więc – lubujemy się w tym pstrykaniu, zatrzymywaniu niemal każdej chwili,
każdego obiektu, postaci. Co formuje nam ogromne, nie do przebadania archiwum codzienności na ziemskim globie i nie tylko tu, bo rejestrujące aparatury wysyłamy i poza ten glob.
Wracając jednakże do aparatu fotograficznego w naszych rękach.
Te wszystkie grupy fotografujących, zrzeszanie się w kluby, organizowanie wystaw i konkursów sublimują uczestników życia fotograficznego, rozniecają w nich nie to, że chęć przejścia w obszar fotografii zawodowej, co też się zdarza, ale przede wszystkim sprawiają, że od pstryknięcia po prostu przechodzą do widzenia i myślenia określoną zamkniętą kompozycją, która zapada w nas –fotografujących i odbiorcach fotografii – niczym kadr filmowy, podnieca do wejścia w grę ze światłem, podstawowym jak wspomniałam czynnikiem fotografii. W efekcie coraz częściej fotografia przestaje być incydentem, a zaczyna stanowić rozważne działanie, wymagające tak refleksu – gdy coś się przed nami rozgrywa w owym: „oka mgnieniu”, jak i cierpliwości, wyczekiwania na dane zjawisko, okaz przyrodniczy, ect., ect. …
Jakkolwiek dokument dla potomności (mówię to otwarcie) stanowi tak uporządkowana, artystyczna fotografia, jak i ta z drżeniem ręki niekiedy rejestrująca zdarzenie dla nas tylko wyjątkowe.
I za każdym razem, gdy to podkreślam wspieram się słowami Andrzeja Zygmuntowicza**** – znakomitego absolutnie fotografika, współautora wyboru zdjęć w albumie „PRESS-u”„100 RAZY 100. FOTOGRAFICZNY ZAPIS HISTORII ODRODZONEGO PAŃSTWA”, który w tekście do tego albumu zauważa: – Fotografia daje szansę na podróż w wstecz, ale to nie jest jej wartością. Zatrzymuje to, co nietrwałe, chwilowe, o nieznanym jeszcze znaczeniu i skutkach. To zapis historii, często bałaganiarski i przypadkowy, któremu przyszłość nadaje sens.
=
Władysław Nielipiński śledzi poczynania nie tylko wielkopolskich fotografików, jakkolwiek tychże
z racji swojej profesji (z pasją i niebywałym oddaniem prowadzi tam dział fotografii)
dogląda ich efektów zawodowo. A zebranie przez niego wieloletniej dokumentacji w pełny zbiór wydarzeń w ruchu amatorskim w Wielkopolsce (miasta, miasteczka, poszczególne kluby, grupy, wystawy, publikacje, indywidualne drogi twórcze autorów fotografii z ich poszukiwaniami, osiągnięciami) stanowi imponujący tom, gotową dokumentację również ikonograficzną dla przyszłych badaczy tego obszaru kultury już w wymiarze ogólnopolskim.
Toteż publikacja „Wielkopolskie kluby i stowarzyszenia fotograficzne na początku XXI”
– mrówcza absolutnie praca, format A-4, 447 stron nie tylko stanowi zestaw nazwisk, chronologię dat, zestaw dokumentów, ale też stawia wszystkich „zebranych” w owym tomie na swego rodzaju piedestale. Wszak to imponująca odnotowanych w tej publikacji suma fotograficznych oraz na rzecz fotografii podjętych przez wielkopolskie środowisko dokonań. Unaocznia nam sens, wartość tychże dokonań. Chociaż – zacytuję ze strony tytułowej publikacji zdanie Jindřicha Štreita*****:
– Artysta robi to, co w powszechnym mniemaniu uznaje się za niepotrzebne.
Nieformalni fotograficy, ci zrzeszeni w najrozmaitszych klubach, a nade wszystko funkcjonujący poza nimi, często mimo fantastycznych osiągnięć w dziedzinie fotografii, mentalnie zostają spychani na obrzeża fotografii „jako takiej”, nawet przy okolicznościowym uznaniu ich dokonań. Mówi się i pisze o nich per „amatorzy”.
=
Niemniej w tych rozważaniach istotny jest i ten cytat: – Nie wiem, co znaczy dzisiaj: profesjonalna czy nieprofesjonalna (fotografia). Ktoś zrobi komórką zdjęcie w czasie jakiegoś wypadku i to może być genialne zdjęcie. Po drugie, mamy dzisiaj takie możliwości, jeśli chodzi o obieg informacji, że to się rozszerza. Fotografowie profesjonaliści czują się zagrożeni. Ja jestem amatorką, w ogóle przestałabym dzielić fotografię na profesjonalną i nieprofesjonalną, amatorska czy artystyczną, widzę to jako całość. Jako pewien zapis, możliwość uchwycenia jakiegoś fragmentu rzeczywistości.
Anna Beata Bohdziewicz******
(Maciej Frąckowiak, Kruche medium. Rozmowy o fotografii, Fundacja PIX.HOUSE, Poznań 2017, s.195)
O tyle istotne są powyższe słowa, że bez fotografii właściwie już dzisiaj nie funkcjonujemy! By choćby dwa obszary naszego życia tu przytoczyć, czyli – wszelkie identyfikujące nas dokumenty oraz obficie karmiąca się fotografią reklama. A ilu z szeregu tzw. „amatorów” weszło i wchodzi w krąg „profesjonalistów”, czyni ze swojej pasji zawód dający mu z całą pewnością nie małą dozę satysfakcji, chroni przed wypaleniem,
z latami obezwładniającą wielu pozostających poza możliwością inspirującego, twórczego działania frustracją ?
=
Ale. Po, jak wyżej wspominałam – długim wertowaniu książki wysłałam do autora owej opasłej monografii kilka pytań, na które on z właściwą dla siebie precyzją odpowiedział:
– Z czyjej inspiracji, pomysłu ta publikacja się zrodziła ? Z Twojego ?
– Tak.
– Jaka historia związana z Wielkopolską fotografią szczególnie jest dla Ciebie ważna ? Jakie zdarzenie zapadło Ci w pamięci ?
Z jednakową dozą życzliwości interesuję się wszystkimi przejawami twórczej aktywności i w razie potrzeby wspieram je, a nieraz pomagam w urzeczywistnianiu artystycznych planów. Przez 18 lat pracy w WBPiCAK uczestniczyłem w wielu, i współorganizowałem wiele wydarzeń fotograficznych. Wszystkie one wydawały mi się jednakowo ważne, uważam bowiem, że jedną z głównych wartości wynikających z uprawiania fotografii jest jej rola społeczna – integrowanie ludzi o nieraz bardzo różnych poglądach, kondycji fizycznej, zasobach materialnych i intelektualnych oraz w różnym wieku. Stąd mój szacunek dla nawet najmniej ważnych przejawów tej aktywności, a także moja determinacja, aby np. podczas Wielkopolskiego Festiwalu Fotografii nie wprowadzać żadnych instrumentów weryfikujących, by odnotowywać je wszystkie bez jakiejkolwiek próby wartościowania.
A z działań własnych jakie podejmowałem w ramach WBPiCAK najbardziej istotne wydają mi się:
1. Wielkopolski Festiwal Fotografii im Ireneusza Zjeżdżałki (4 edycje, obecnie trwają przygotowania do 5.)
2. Konkurs Wielkopolska Press Photo (20 edycji)
3. Warsztaty fotograficzne dla osób niepełnosprawnych intelektualnie (10 edycji)
4. Działalność wydawnicza – 25 zeszytów z serii „Fotografowie wielkopolscy”oraz 6 publikacji z cyklu: „Fotografia w Wielkopolsce”
– Jaki jest nakład omawianej tu książki ?
– 600 egzemplarzy.
– Rozumiem, że z możliwością dodruku, bo przecież to kompendium wiedzy o działaniach wielkopolskich fotografików. Kto rozprowadza tę publikację ?
– Księgarnia WBPiCAK (https://wbp.shoparena.pl)
– Jak brzmi dokładnie Twoje stanowisko w WBPiCAK ?
– Główny Instruktor ds. amatorskiego ruchu artystycznego fotografii.
– A jak nazywa się dział, który tu w Bibliotece Wojewódzkiej prowadzisz ?
– Formalnie działu nie ma – jest to samodzielne stanowisko, o którym już wspomniałem, ale potocznie mówi się: Dział Animacji Kultury (uwarunkowanie historyczne).
– Czym dla Ciebie jest fotografia ? Czym dla Ciebie jest fotografowanie ?
– Ja jestem przede wszystkim animatorem fotografii. Obserwuję wszystko to, co „fotograficznego” dzieje się w Wielkopolsce i cieszę się, jeżeli w niektórych przedsięwzięciach dostrzegam inspirację moimi pomysłami. Sam fotografuję niewiele. Oprócz rodzinnych pamiątek kolekcjonuję ulotne impresje jakie słońce maluje
w pejzażu miejskim. Są to nieraz sekundy – rozbłysk światła na fragmencie elewacji, niecodzienna konfiguracja chmur w połączeniu z efektami świetlnymi nieba i architekturą… Hobby wymagające szczęścia, czasu i nieustającej gotowości fotograficznej. Na roboczo nazwałem to tytułem piosenki Anny Jantar „Tyle słońca w całym mieście”. Być może kiedyś temat dojrzeje do tego, żeby niektóre fotografie pokazać publicznie.
– Kiedy i jakim aparatem zacząłeś robić te zdjęcia ?
– Z początkiem lat 70-tych. minionego wieku. A aparat to Smiena 8m.
– Jakie zdarzenia z historii wielkopolskiej fotografii są szczególnie ważne, przełomowe, kogo nie można pominąć ?
– Hm… pytanie czy mówimy o historii w ogóle, czy o tym okresie kiedy ja czynnie w niej współuczestniczę ? Bo w pierwszej optyce, gdyby bazować na tym co jest silnie zakorzenione w świadomości społecznej, to na pewno wymienić trzeba działalność Poznańskiego Towarzystwa Fotograficznego do 1991.r ze słynną galerią przy ul. Paderewskiego. Dalej trud Stefana Wojneckiego wprowadzenia fotografii do programu studiów artystycznych (pod koniec lat 70.), na WSSP, potem ASP
a teraz UAP. Wreszcie misja Janusza Nowackiego z lat 1973-1992, popularyzowania fotografii na terenie województwa, stworzenie przez niego kilku silnych ośrodków terenowych, oraz utworzenie galerii pf (1993
-2004) – najpierw przy ul. Paderewskiego, następnie przeniesionej do CK ZAMEK – o renomie jednej z najlepszych galerii w kraju ! Na końcu tego łańcucha znajdzie się, mam nadzieję, wielokierunkowa działalność WBPiCAK z moim skromnym udziałem od 2002 roku.
Przyglądając się bliżej temu ostatniemu okresowi, chciałbym odnotować kilka istotnych – jak mi się wydaje – wydarzeń i podkreślić rolę kilku oddanych animatorów i twórców fotografii, czyli: – Działalność edukacyjna Trzcianeckiego Domu Kultury i personalnie Henryka Króla, w tym 26 edycji ogólnopolskiego konkursu „Portret”. – Działalność Kolskiego Klubu Fotograficznego FAKT im. Prof. Dr Tadeusza Cypriana, zwłaszcza za prezesury Roberta Andre – kilka edycji „Kolskich spotkań z fotografią” i ogólnopolski konkurs „Portret”. Następnie – wydawanie we Wrześni przez Waldemara Śliwczyńskiego Ogólnopolskiego „Kwartalnika Fotografia”. (200-2012) i zapoczątkowanie przez niego wieloletniego projektu „Kolekcja wrzesińska”. Także nie do przecenienia aktywność twórcza i środowiskowa Antoniego Ruta. Działalność wystawiennicza Galerii Muzeum Stanisława Staszica w Pile pod kuratelą Wojciecha Beszterdy. Propagowanie przez Bogusława Biegowskiego fotografii analogowej rozumianej jako niematerialne dziedzictwo kulturowe (Świetlica, Ciemnica, Dom Fotografii podczas Biennale w 2015 r., wystawa „Buntownicy i marzyciele”), i inne, o których traktuje ta moja publikacja. Chociaż – dodać jeszcze muszę fotograficzną działalność publicystyczną Krzysztofa Szymoniaka (trzy tomy „Fotografiołów”, 25 zeszytów z serii „Fotografowie wielkopolscy”, dwutomowa monografia dot. Kwartalnika Fotografia, liczne teksty w katalogach fotograficznych). Naprawdę nie wyczerpiemy tu wszystkiego.
=
A ja dodam, iż nie bez powodu swój tutaj tekst uzupełniam rozmową z Władysławem Nielipińskim. Jego książka bowiem została właśnie w ogólnopolskim Konkursie organizowanym przez Wydawnictwo Naukowe UAM na najlepszą książkę naukową oraz popularnonaukową uhonorowana w tej drugiej kategorii nagrodą główną – Nagrodą Prezydenta Miasta Poznania. Nagroda wręczana zostanie w dniu inauguracji Poznańskich Targów Książki 2020 (6-8 marca) na podium MTP, bo na obszarze Targów Poznańskich impreza popularyzująca książki jest rokrocznie organizowana.
GRATULACJE !
Grażyna Banaszkiewicz
– dziennikarz, reżyser –
Zdjęcia: autorka oraz WBPiCAK
Wielkopolskie kluby i stowarzyszenia fotograficzne na początku XXI wieku
Redakcja: Władysław Nielipiński
Współpraca: Mateusz Kiszka, Anna Milejska
Opracowanie graficzne: Mateusz Kiszka
WBPiCAK Poznań 2019
*Angela Carter, właśc. Angela Olive Stalker (ur. 7 maja 1940 w Eastbourne, zm.16 lutego 1992) – angielska pisarka i publicystka. Karierę dziennikarską zaczynała w Croydon Advertiser. W 1969 r. za książkę Several Perceptions zdobyła Somerset Maugham Award i na dwa lata wyjechała do Tokio (część nagrody musi zostać przeznaczona na podróże zagraniczne). Sporo podróżowała po Azji, Stanach Zjednoczonych i Europie. Lata 70. częściowo spędziła jako rezydentka renomowanych uniwersytetów angielskich i australijskich. Publikowała na łamach The Guardian, The Independent i New Statesman. Obok utworów prozatorskich jest autorką dramatów, książek dla dzieci a także scenariuszy dwóch filmów opartych na jej prozie: Towarzystwa wilków Neila Jordana (1984) oraz Magicznego sklepu z zabawkami – ang. The Magic Toyshop (1987).
Jako czołowa angielska pisarka drugiej połowy XX w., jest kojarzona z ruchem feministycznym. Uznaje się ją za przedstawicielkę realizmu magicznego w literaturze europejskiej. Pisarka przy konstruowaniu fabuły swoich książek – posługując się bogatym językiem i poetycką stylizacją często korzystała z motywów europejskich (anglosaskich) baśni i legend, nie tracąc przy tym realistycznej drapieżności w krytyce stosunków społecznych panujących w Wielkiej Brytanii.
Narratorami jej powieści i opowiadań (a wydała poza wyżej przytoczonymi tytułami: Shadow Dance, Marianna i barbarzyńcy – ang.. Heroes and Villains, Love ,The Infernal Desire Machines of Doctor Hoffman, The Passion of New Eve, The Bloody Chamber and Other Stories – zbiór opowiadań, Wieczory cyrkowe – ang. Nights at the Circus, Czarna Wenus – ang. Black Venus –zbiór opowiadań, Mądre dzieci – ang. Wise Children, The Virago Book of Fairy Tales, The Second Virago Book of Fairy Tales – dwa zbiory baśni z całego świata, wydane razem w 2005 r. jako Angela Carter’s Book of Fairy Tales) z reguły są kobiety.
**Druh (Druh Synchro) – popularny w latach 60. XX w. prosty, bakelitowy, w stylu art deco, polski skrzynkowy aparat fotograficzny na film (błonę zwojową typu 120 z papierem ochronnym
o szerokości 60 mm, na szpulach z grubym rdzeniem) produkowany od 1956 roku przez Warszawskie Zakłady Fotograficzne w dwóch wersjach: Druh i Druh Synchro, czyli wersji wzbogaconej o gniazdo synchronizacji i sanki do lampy błyskowej, a zbudowany na wzór niemieckiego aparatu Pouva Start.
Pozwalał (dzięki specjalnym zastawkom) na wykonywanie zdjęć w formatach 6×6 oraz 6×4,5 cm.
***Fortunata Obrąpalska – Urodzona w 1909 we Włodzimierzu Wołyńskim, zmarła w 2004 w Poznaniu. Wybitna artystka wypowiadająca się w fotografii, działająca od końca lat 30. do końca lat 50. XX wieku, w swej drodze twórczej przeszła od typowego piktorializmu, poprzez twórczość nowoczesną i socrealizm do fotografii przyrodniczej.
****Andrzej Zygmuntowicz – (ur. 1951, Poznań), polski artysta fotograf. Członek rzeczywisty Okręgu Warszawskiego Związku Polskich Artystów Fotografików. Wiceprezes Zarządu Głównego i przewodniczący Rady Artystycznej ZPAF. Współtwórca Fundacji Konkursu Polskiej Fotografii Prasowej. Prezes Zarządu Warszawskiego Towarzystwa Fotograficznego.
*****Jindřich Štreit – (ur. 1946, Czechy), wybitna postać czeskiej fotografii dokumentalnej.
******Anna Beata Bohdziewicz – (ur. 1950, Łódź), fotografka, publicystka i kuratorka wystaw. Mieszka i pracuje w Warszawie.
Autor: naturalnie