Aktualności i nie tylko
Rzym,czyli o rozumieniu człowieka…

 

 

 

 

 

 21 kwietnia 2015 roku obchodzimy 2768 rocznicę założenia Rzymu. Urodziny Miasta, które nazywane jest Wiecznym. Miejsce, które w minionych epokach zwano także Caput Mundi…Głowa, Stolica świata. Miasto artystów, Papieży, pielgrzymów. Symbol – źródłowy naszej kultury, o której mówiono, że ma swe korzenie w Atenach, Jerozolimie i..Rzymie… Może warto na Rzym, w dzień "urodzin" spojrzeć bardziej refleksyjnie…

 

"Ze skarg,cierpień i łez wyrastają nieraz kwiaty,

my jednak zachwycamy się kwiatami,

a zapominamy o łzach"

(Lew Szestow, Dostojewski i Nietsche. Filozofia tragedii)

 

 

Roma-caput mundi, Roma 2000 – to tylko niektóre hasła, które epatowały do niedawna przyjeżdżających do Wiecznego Miasta turystów. W gwarze wielu języków i wśród hałasu przeraźliwego traffico romano, słychać niekiedy gorzkie rozczarowanie. A raczej niezaspokojone pytanie: Czy to naprawdę jest stolica świata? A może pobrzmiewają słowa św. Augustyna z pobliskiej Ostii "nie słuchajcie starca-świata, ten świat dostał zadyszki"…?

Widząc pędzące grupy turystów, przebiegające rzymskie place, zwiedzające w pośpiechu bazyliki, gdzie sacrum zamienia się często atrakcje turystyczne, można popaść w niebezpieczną i tragiczną zadumę. Jeżeli to miasto jest symbolem, to jak należy dzisiaj ten symbol odczytać? Jeżeli człowiek w tym mieście ma dopełniać rozumienia tego miejsca i tego świata…?

"Tragiczność" – słowo, które opisuje dzieje i losy człowieka wpisanego w historię, to słowo znajduje swoje nowe znaczenie u końca tysiąclecia, którego nie sposób zrozumieć bez świadomości ostatniego stulecia, w perspektywie tyle już razy opisywanego Gułagu i Auschwitz.

Tragedia końca tysiąclecia, końca stulecia nie jest bynajmniej apoteozą magii liczb, oczekiwań na nadzwyczajność przełomu epok. To słowo rzeczywiście tkwi w kulturze europejskiej i tradycji myślenia Zachodu bardziej niż kiedykolwiek.

I Rzym, miasto – symbol, ma "swoją" tragedię, swoje niespokojne oblicze. Swoje pytania o sens tego, co potocznie nazywamy rzeczywistością. Tragedia niezrozumienia, które pojawia się coraz częściej na ulicach, placach, w bazylikach.

Niemy posąg Giordano Bruno na Campo dei Fiori, to nie tylko relikt historii, to nie tylko inspiracja poetycka (słynny wiersz Czesława Miłosza), ale symbol filozofii tragedii, która staje się dziś. Człowiek zapomina o swoich korzeniach. Gubi siebie w ucieczce od rzeczywistości w krainę złudzeń. Wędrując uliczkami Rzymu trzeba pytać "dlaczego?". Nie po to, by przytłumić romantyczne piękno tych miejsc skrajnym racjonalizmem, ale po to, by bardziej zrozumieć siebie.

W tym mieście można bardziej zrozumieć siebie. I właśnie dlatego Roma-caput mundi, staje się przestrzenią filozofii tragedii… Człowiek przebiega Rzym z kamerą i aparatem fotograficznym, nie pytając "dlaczego"?. Rzym – miasto i Rzym swojego życia – niezależnie gdzie ów "Rzym" się znajduje. Życie – to nie jest jednak kolorowa widokówka, mniej lub bardziej udana. Życie – to Rzym męczenników, wielkich artystów, poszukiwaczy odpowiedzi na najtrudniejsze pytania i tych, co swój dom znajdują na progach świątyń, w zaułkach kamienic, pod mostami, wzdłuż Tybru, a także nieszczęśliwie zakochanych wypisujących swe wyznania na mostach i murach…

Filozofia tragedii w Wiecznym Mieście ma jednak swoje optymistyczne oblicze. Zawsze jest nadzieja, póki mamy czas. Wielki Jubileusz 2000 był, stał się szansą i nadzieją, nie ideologią i mitem.Dziś wydaje się, że "efekt Franciszka" w jakiś sposób przeobraża to Miasto…

Jest szansą dla tych wszystkich, którzy chcą odnaleźć Rzym swojego życia w Miłości. Czy to tylko przypadek, że włoskie słowo Roma czytane od końca oznacza Miłość (Amor)? Miłość męczenników i tylu innych, którzy swój Rzym okupili wielką ofiarą i zarazem myślącą nadzieją, która stawia odważne pytania.

Roma – Miłość przyjęła miliony pielgrzymów na Wielki Jubileusz. Dziś jest miejscem gościnnym dla pragnących spotkać się z Papieżem Franciszkiem. To jest wielka szansa i nadzieja na to, by filozofia tragedii końca XX wieku stała się filozofią nadziei XXI wieku. Zrozumieć siebie i odnaleźć w Miłości, to odnaleźć Rzym swojego życia, bo – jak powiedział Goethe – "każdy ma taki Rzym, na jaki sobie zasłużył"…

Ze skarg i cierpień końca millenium mogą wyrosnąć wspaniałe kwiaty, ale nie zapominajmy o łzach, cenie wielkiej Miłości. Może wtedy odnajdziemy samych siebie, a wtedy prawdziwym stanie się przysłowie, że "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu", do Miłości…

 

Paweł Łukasz Nowakowski

Redaktor Naczelny

21.04.2015.

 

Zdjęcia: Joanna M. Nowakowska, Rzym


Autor: naturalnie