Dla elit
Daleko i blisko

To co poznany, kogo poznany – myślę o podróżach, o poznawaniu świata tego odległego i tego, który bezpośrednio nas okala – ubogaca nas szczególnie. To jest już w nas, nikt nam tego nie wydrze. Mamy do czego powracać, porównywać, szerzej i głębiej rozumieć najróżniejsze zjawiska, ludzi, nie obawiać się „inności”, otwierać na nowe wyzwania.

Pisałam już tutaj o niebywałej książce, która doczekuje się kolejnych wydań, cały czas rozszerzanych, uzupełnianych, bo na szczęście odnalazły się obszerne dokumenty, relacje z wypraw nieprzeciętnego poznaniaka, ciągle jeszcze nie dość u nas spopularyzowanego, w Poznaniu upamiętnionego – Kazimierza Nowaka.
Wspominam o książce Łukasza Wierzbickiego „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd”. Rzecz o samotnej pionierskiej wyprawie do Afryki zapomnianego przez 70 lat wielkiego polskiego podróżnika i reportażysty, którego Ryszard Kapuściński stawiał na równi z brytyjskimi eksplorerami – Livingstone’em i Stasnleyrm. Powrócił on (a szkoda, że dotąd nie powstał film o Kazimierzu Nowaku!) kolejną publikacją, tym razem dziennikarza radiowego i prasowego, satyryka (współtworzył kabarety „Afera” i „Guzik”, współpracował z „Kabareciarnią” Zenona Laskowika), autora przewodników turystycznych oraz zapalonego cyklisty Jacka Y. Łuczaka. Pasje turystyczne tego autora sprawiły, że nadał swojej książce „Polska Kazimierza Nowaka” formę przewodnika rowerzysty.
Odsłania ona międzywojenną Polskę, prowadzi do miejsc związanych z Kazimierzem Nowakiem, do jego rodzinnych stron (odbywamy literacką podróż do Stryja na obecnej Ukrainie, do II wojny światowej w Polsce, gdzie w 1897 roku urodził się Nowak; przemierzamy również polskie do wojny obszary Litwy), do jego mieszkań i miejsc pracy, miejsc czasowego pobytu, do wsi, miast (oczywiście Poznań) i miasteczek odwiedzanych w czasie Nowaka podróży po Polsce, zazwyczaj stanowiących początek jego dalszych, europejskich tras. Ze wzruszeniem odbieram historię szkoły w Wagowie. Tak się złożyło, ze kilkanaście lat temu w zupełnej ruinie kupili ją moi znajomi artyści plastycy. Zamieszkali tam, własną pracą zniszczone, zdewastowane miejsce przeobrazili w dom, w swoje pracownie, miejsce dla swoich dzieci… Nie wiem, czy mają świadomość, że ślad swój zostawił tam Kazimierz Nowak. Muszę im o tym donieść.

Książka spełnia – jak zaznacza sam wydawca – rolę przewodnika rowerzysty, jednocześnie jest i nie banalnie spisaną biografią tego zapalonego podróżnika. Po pierwszych bowiem publikacjach Łukasza Wierzbickiego, po – nieskromnie tu wpiszę – moich dwóch telewizyjnych reportażach i apelu o udzielanie informacji o rodzinie Kazimierza Nowaka, sukcesywnie odsłaniała się historia jego życia. Wytrwałość, niebywała dociekliwość wydawcy sprawiła, że udało się dosłownie w przysłowiowym ostatnim momencie, kiedy odchodziły leciwe już osoby w różnym stopniu z nim spokrewnione, zgromadzić liczne pamiątki, w tym niepublikowane dotąd zapisy naszego bohatera, jego listy do ukochanej żony Maryś i arcyciekawe zdjęcia.

„Są ludzie, którzy na świat przynoszą tęsknotę za światem, nieprzepartą żądzę podróżowania i poznawania świata. Tacy ludzie, choćby żyli w najbardziej niesprzyjających warunkach, zawsze znajdą drzwi, przez które wyruszą w świat. Nie powstrzyma ich nikt i nic.” – Napisał dziennikarz krakowskiej popołudniówki „Tempo dnia” w felietonie z 16 października 1937 r., opublikowanym po śmierci Kazimierza Nowaka. Chyba nikt dotąd nie podsumował trafniej jego podróżniczych wyczynów, zwłaszcza dziewiczego przebycia Afryki…



Gdy byłem chłopcem, Gdańsk kojarzył mi się z dużym
miastem, w którym jest port i stocznie. Wiedziałem,
że w tym miejscu rozpoczęła się druga wojna światowa.
Słyszałem też, że w Gdańsku jest wiele zabytków.
Tyle i aż tyle, wiedziałem wtedy.

Późną wiosną 1967 roku wsiadłem w pociąg
i ruszyłem nad morze.

Wysiadłem na stacji kolejowej Gdańsk Główny,
chwilę później spotkałem kolegę z rodzinnych stron, [..]

– Zachowuję charakterystyczny dla tego zapisu rytm zdań.
Pod tymi, we fragmencie jedynie tu przytoczonymi podpisał się … Lech Wałęsa.

Nagrywałam z nim w jego gdańskim biurze, w Zielonej Bramie nad Motławą, wspomnienie o prof. Januszu Ziółkowskim, do filmu realizowanego dla Uniwersyteckiego Studia Filmowego UAM w Poznaniu, był przecież prof. J. Ziółkowski szefem kancelarii jego Prezydenckiego Biura… Wspomina o tym lakonicznie żona byłego prezydenta Danuta w swojej obszernej książce „Marzenia i tajemnice”, pisząc – Janusz Ziółkowski: szef Kancelarii Prezydenta. Bardzo dystyngowany, bardzo stateczny pan, z klasą. Chyba nie ingerował, gdy mąż zrobił coś niewłaściwie, nie starał się go pouczać. Broń Boże, żeby nie urazić męża.

Lech Wałęsa nie chciał komentować relacji żony. Przyznał jedynie, że dwóch osób bardzo mu dzisiaj brakuje, profesora Janusza Ziółkowskiego i profesora Bronisława Geremka.
Gdy się żegnaliśmy, zapytał, a czy pani wie, że ja też mam książkę?
Nie wiedziałam. O tej publikacji nie wiedziałam. Otrzymałam z zamaszystym autografem opowieść o Gdańsku. I teraz , gdy piszę o podróżach, o przewodnikach, zdałam sobie sprawę, że to także opis podróży. W innym wymiarze. Jednak podróży. Z marzeń o lepszym miejscu, lepszym bycie, lepszym świecie zrodzonej.

Jest w książce zdjęcie z 2 czerwca 1958 roku, klasa szkoły podstawowej z Popowa na plaży w Gdańsku –Jelitkowie. W drugim rzędzie drugi od prawej (wg opisu zdjęcia) – Lech Wałęsa.
Czy to wtedy zrodziła się myśl przyszłego przewodniczącego Solidarności, Laureata pokojowej Nagrody Nobla, prezydenta III RP, Honorowego obywatela Gdańska o wywędrowaniu w świat ?…
Opowieść o swoim Gdańsku zaczyna słowami:
Kiedy spacerując Traktem Królewskim, wędrujecie
ulicą Długą , fotografujecie się przy Fontannie Neptuna,
a potem przechodzicie Zieloną Bramą wiodącą
nad Motławę – możecie być pewni, że uczestniczycie
w dość niezwykłym spektaklu historycznym. […]

Ostatnie strony tej opowieści, to polska i angielska wersja Aktu Erekcyjnego Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku podpisanego 31 sierpnia 2005 roku w XXV rocznicę podpisania w Gdańsku Porozumień Sierpniowych – w obecności twórców i uczestników polskiego i gdańskiego Sierpnia’80 znamienitych (znowu – wg opisu) gości uroczystości rocznicowych, głów państw i szefów rządów.

Pomiędzy: fakty publiczne zmieniające nasza rzeczywistość, ich dokumentacja (np. zdjęcie płonącego 15 grudnia 1970 roku gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Byłam wtedy w Gdańsku, obok, przy Św. Ducha, nie mogłam wrócić do domu, ten budynek był usytuowany vis a vis Dworca Głównego, który też płonął…), życie rodzinne Wałęsów z niekiedy poruszającymi fotografiami, jak ta Danuty Wałęsowej w oknie mieszkania na Zaspie przy ul. Pilotów 17 D. Wygląda z jednego z okien bezbrzeżnego szaroburego blokowiska. Jedna samotna głowa w jednym z niezliczonej ilości okien. Nie wiem czy jest ono w jej książce, ale dla mnie stanowi symbol wielkiego osamotnienia.

Historia burzliwie się przetoczyła i dalej dyskursywnie toczy. Już poza tymi stronnicami.

A tak na marginesie dodam, że w Gdańsku zamieszkała córka Kazimierza Nowaka i to od wdowca po niej wydawca nowakowych historii przywiózł pękaty niebieski wór ponad 2 tys. drobnym równym pismem zapełnionych kartek.

Naprawdę – nie ma nic wspanialszego nad podróże. Świadome podróże. Otwarte. Nie tylko: hotel, basen, bar… Relacje otoczenia bywają czasami porażające. Na szczęście zdecydowana większość znajomych należy do grona osób dociekliwych. Zwłaszcza w podróżach. Dobrze otrzymywać od nich relacje, jak ta zawarta kolejnej książce profesora Wiesława Olszewskiego z Instytutu Historii UAM. Teraz wyjechał do Afryki. Nie wiem jaki będzie efekt obecnej eskapady. Przed moją wyprawą do Chin przyznam, wczytywałam się m.in. w profesora opracowanie pt. „Chiny – Zarys Kultury”.
Teraz zagłębiłam się w najnowszą publikację, i – chwilami książka „Po obu stronach Słupów Heraklesa…” mnie zaskakuje, chwilami beztrosko bawi (to kwestia bezpośredniej znajomości z profesorem), chwilami zapiera dech i daje wewnętrzny nakaz wyprawy do Maroka, bo z Hiszpanii mam do rozpoznania jeszcze tylko Galicję. Co nie znaczy, że niczego w kwestiach hiszpańskich z książki nie wynoszę. Wręcz przeciwnie, historia Żydów w Hiszpanii jest dla mnie w wielu wątkach odkryciem ! Uświadamiam sobie po raz któryś, że zbyt często, zbyt oczywiście przyjmujemy „prawdy” powielane…

Aż do XV w. Słupy Heraklesa – Columnae Heraculis (wypisuję z książki prof. Olszewskiego) wyznaczały granice znanego od starożytności świata; za nimi rozciągało się już tylko nierozpoznane Morze Ciemności. […] Na przełomie XV/XVI w. Słupy przestały być kresem poznania, stając się jego początkiem, czyli wrotami Nowego Świata. […] … według legendy na Słupach widniał ongiś napis: Nec plus ultra, a zatem – „Dalej nie ma nic”. Wkrótce, gdy napłynęły kruszce z nowoodkrytych lądów, symboliczne wyobrażenie Słupów rozniosły po świecie powszechnie cenione hiszpańskie talary. Jednak z upływem wieków Słupy miały stać się przede wszystkim przęsłami mostu łączącego dwa kontynenty Starego Świata: Europę i Afrykę. I tak już pozostanie…

Nie ryzykowałabym w tym naszym dynamicznym świecie zwrotu „I tak już pozostanie…”, nie będę jednak teraz prowadziła tu wywodu polemicznego. Chcę po prostu zwrócić uwagę na niebanalny przewodnik naszpikowany wiedzą historyczną, geograficzną, kulturową, rozeznaniem współczesności odwiedzanych miejsc, z dużą swobodą i dezynwolturą (acz bez nut lekceważenia kokokolwiek) opisywanych. Ważne są koloryty, smaki, zapachy, spotkania tak na Gibraltarze z Macaca sylvanus, jak i z handlarzem staroci w uliczkach Tangeru, czy saharyjskimi nomadami. Ważne są zbiory Prado i wyczyny tatuażystki z Fezu; tabliczka na ścianie senatu uniwersytetu w Salamance (napis na niej głosi, że trzeba znać języki, bo poszerzają horyzonty…) oraz kozy na drzewach kaministo-pustynnej scenerii okolic Essaouira. Ważne są wzajemne relacje podróżujących, bo nic tak nie weryfikuje wszelkich związków, jak trudności podróży!

Niestety! Podróżnicy oglądają świat zazwyczaj przez okulary przywiezione z ojczyzny i przybywszy do obcego kraju, nie zadają sobie trudu, by przefiltrować swe szkła w inny sposób. – Napisał Jan Potocki w swojej „Podróży do Cesarstwa Marokańskiego”.
Przewodnik Wiesława Olszewskiego zawiera i tę maksymę. Oczywistą dla prawdziwych,
tzw. z krwi i kości podróżników, by Kazimierza Nowaka raz jeszcze przywołać. Oni rozbudzają pasję poznawania świata, ciągną za sobą tych, dla których skarbem w życiu jest właśnie poznanie, wyjście poza opłotki.

Grażyna Banaszkiewicz

Jacek Y. Łuczak
Polska Kazimierza Nowaka
(przewodnik rowerzysty)
Wydawnictwo SORUS
Poznań 2011

Piotr Adamowicz
Andrzej Drzycimski
Adam Kinaszewski
GDAŃSK
Według Lecha Wałęsy
Wydawca: Urząd Miejski w Gdańsku
Gdańsk 2008

Wiesław Olszewski
Po obu stronach Słupów Heraklesa
HISZPANIA I MAROKO
(Przewodnik dla dociekliwych)
Oficyna Wydawnicza G&P
Poznań 2011


Autor: naturalnie