Naturalnie poleca
Łowiectwo a zdrowie (I)

Każdy ma prawo do oddychania czystym powietrzem i do spożywania czystej pitnej wody.

Lasy oczyszczają powietrze oraz wodę i dopóki są państwowe – służą całemu narodowi do rekreacji, wypoczynku i utrzymania zdrowia.

Pomijając stronę pokarmową, bez światła słonecznego, zieleni i stymulujących organizm naturalnych dźwięków, w tym szumu drzew, zdrowie człowieka jest zagrożone.

W naszej cywilizacji ochrona środowiska ma na celu utrzymanie równowagi pomiędzy urbanizacją z uprzemysłowieniem, florą i fauną. Równowaga ta ma decydujący wpływ na zdrowie człowieka. Życie człowieka z poszanowaniem otaczającego go środowiska nazwałbym ekostylem. Ten temat rozwinąłem szerzej w artykule p.t. „Znaczenie lasu w życiu człowieka” zamieszczonym w Roczniku 2006 Zakonu Kawalerów Orderu Złotego Jelenia.
Tutaj przedstawię uwagi lekarza o wzajemnej zależności łowiectwa i zdrowia myśliwych. Główną motywacją myśliwego w łowiectwie jest pragnienie przebywania i obcowania z naturą w lesie, w polu, w kniei. Niezależnie od pory roku i pogody myśliwy zawsze znajdzie dobre uzasadnienie dla wyjścia na polowanie. W zimny i deszczowy poranek na spacer nie wyjdzie, ale gdy w lesie na ramieniu poczuje flintę, to uzna, że pogoda jest więcej niż dobra i będzie łaził po lesie, zmoknie, zmarznie i wróci do domu zadowolony i nawet się nie przeziębi. To pozytywne nastawienie sprawia, że układ neuro-hormonalny chroni go przed zachorowaniem. Aktywność psycho-fizyczna w kniei i stałe obcowanie z otaczającą przyrodą uczy nas pokory oraz poszanowania przyrody i pomaga nam dozgonnie zachować dobrą kondycję. Starsi koledzy myśliwi, którzy za młodu pokochali las i pola, teraz po 80-ce chętnie nadal uczestniczą w działalności kół łowieckich, ochoczo biorą udział w polowaniach, ale znacznie rzadziej strzelają. „Przeszło nam” jak mówią, ale cieszą się każdym spotkaniem ze zwierzyną. Kontakt z przyrodą daje ukojenie, wytchnienie, oddala codzienne problemy, a zachody, brzaski i wschody słońca za każdym razem są inne i piękniejsze.
Poza walorami prozdrowotnymi, łowiectwo ma jednak też pewne czynniki ryzyka, jakie statystycznie występują w każdej grupie zbiorowej i indywidualnej aktywności. Te czynniki ryzyka rozkładają się proporcjonalnie do wieku osób, stopnia fizycznego i emocjonalnego zaangażowania w łowiecką wyprawę oraz stosownie do ich życiowego doświadczenia. Mam tu na myśli zdrowotne bezpieczeństwo na polowaniach. Jeżeli przestrzegamy regulaminów i zasad polowań zbiorowych i indywidualnych, to w zasadzie nic złego się nam przytrafić nie powinno; powinnyśmy zadowoleni powrócić do domu.
Celem tego artykułu jest poinformowanie kolegów myśliwych, na co zwrócić uwagę przed udaniem się do kniei, w czasie podróży, podczas podejścia do łowiska, wejścia na zwyżkę, zejścia i dochodzenia postrzałka, patroszenia oraz ściągania tuszy do samochodu, załadunku i dostarczenia jej do punktu skupu.
Pomijam polowania zbiorowe, na których o bezpieczeństwo dbają prowadzą cy polowania, choć i tutaj każdy myśliwy indywidualnie zobowiązany jest przestrzegać zasad bezpieczeństwa zbiorowego oraz swego własnego. Mam tu na myśli znany myśliwemu stan jego zdrowia przed polowaniem, który pod wpływem przemęczenia, emocji i nagłego wysiłku może zasygnalizować znane mu dolegliwości. Jeżeli wie na co przewlekle choruje i ma przy sobie odpowiednie leki, to sobie poradzi.

Omówię szczegółowiej zasady bezpieczeństwa osobistego podczas wyprawy na polowanie indywidualne: w drodze do kniei, w czasie polowania i powrotu. Rady mniej będą dotyczyć myśliwych młodych w pełnym zdrowiu, a przede wszystkim osób starszych, u których nagłe zagrożenia zdrowia i życia są statystycznie częstsze, a o których przed polowaniem się nie myśli.

Jak zaplanować i przygotować się do polowania indywidualnego?
Najlepiej wybrać się z kolegą myśliwym jednym samochodem…i z posokowcem. Należy unikać wyprawy na polowanie samemu, w pojedynkę, bez towarzysza myśliwego. Życie dowiodło, że niczego nie można wykluczyć i w razie zagrożenia osoba towarzysząca myśliwemu lub przebywająca na sąsiedniej zwyżce – może nam pomóc i uratować życie. Przed wyjazdem należy w domu poinformować rodzinę: gdzie, z kim i na jak długo się udajemy. Należy zostawić numery telefonów komórkowych — swojego i kolegi. Nie wyłączać telefonów, ustawić je na wibracyjny sygnał łączenia, ponieważ zaniepokojona żona może zadzwonić w momencie najbardziej nieodpowiednim i głośny sygnał dźwiękowy spłoszyłby nam dzika. Wprowadzić wzajemnie do swoich komórek numery telefonów i z kolegą umówić się co do sposobu komunikowania się między myśliwymi w czasie zasiadania na zwyżkach sygnałem wibracyjnym lub SMSem. Każdy rozsądny myśliwy ma w komórce wprowadzone numery telefonów pogotowia ratunkowego, policji oraz oczywiście rodziny i osób zaufanych.

Myśliwy zna stan swojego zdrowia i w zależności od rozpoznania i zaleceń lekarskich zabiera ze sobą podstawowe leki na planowany czas pobytu w kniei, plus rezerwę na jedną dobę. Mam tu na myśli stabilną chorobę wieńcową, alergie, nadciśnienie, dychawicę oskrzelową, cukrzycę i inne przewlekłe schorzenia. W razie ukąszenia przez szerszenie, trzmiele, osy lub węże należy natychmiast przerwać polowanie i udać się do najbliższego szpitala lub apteki w celu podania Fast–Jet Adrenaliny lub odpowiedniej surowicy. U osób podatnych na uczulenia, zdarzyć się może, że kilkanaście minut zadecyduje o życiu.

Na polowanie nie zabieramy papierosów ani alkoholu. W razie nagłego pogorszenia stanu zdrowia alkohol, a zwłaszcza papieros, poprzez obkurczające działanie na tętnice — tylko pogorszy sytuację. Jeżeli myśliwy na ambonie „pociągnie sobie” z piersiówki, to w razie konieczności przerwania polowania – nie będzie mógł prowadzić samochodu, a jeżeli pomimo wypicia zdecyduje się na prowadzenie pojazdu, to zaliczy się do nierozsądnych i potencjalnych przestępców. Natomiast w zimie koniecznie powinnyśmy zaopatrzyć się w termos z gorącą herbatą a w lecie w wodę mineralną, pudełko z kostkami cukru i czekoladę. Stosownie do wieku, stanu zdrowia i kondycji fizycznej, myśliwy musi przewidzieć i zaplanować odpowiednio czas, zakres obciążeń i wysiłków podczas podróży, .polowania oraz czynności związanych z pozyskaniem tuszy.

Na własny użytek musimy zdać sobie sprawę, w jakich realnych warunkach i okolicznościach najczęściej umawiamy się na polowanie. Z trudem wygospodarowujemy kilka do kilkunastu godzin w tygodniu lub sobotę z naszego bardzo aktywnego programu zajęć zawodowych i rodzinnych. Jesteśmy podnieceni, w bardzo dobrym nastroju, ale niewyspani, przemęczeni i podczas jazdy samochodem do kniei nierzadko przysypiamy. Konflikty w pracy, wymówki żony, że „nigdy nie masz czasu na sprawy rodzinne i domowe”, niezapłacone raty i niespłacone kredyty plus duża ilość wypalonych papierosów i dla rozładowania napięcia kilka łyków pysznej nalewki – podwyższają ryzyko prawdopodobnego wystąpienia nagłych a nie przewidywanych zaburzeń czynności serca.

Przeto, na co dojrzały mężczyzna i myśliwy powinien być przygotowany i przed czym oraz w jaki sposób powinien się zabezpieczyć na wyprawę na polowanie?. Osobiście jako lekarz na co dzień przez 50 lat obcujący z chorobami serca – od 40 lat , czyli od skończonego 40 roku życia noszę stale w portfelu przy sobie tabletki nitrogliceryny i aspiryny. Szczęśliwie dotychczas nie były mi potrzebne, ale sama świadomość, że na wypadek nagłych a niespodziewanych bóli wieńcowych będą się mógł natychmiast poratować, daje mi psychiczny komfort. Natomiast kilkanaście razy ta moja awaryjna mini apteczka uratowała w kraju i zagranicą kilkunastu panów – moich przyjaciół i przypadkowych osób – od zawału. Te tabletki to taki mały męski zaskórniak na wszelki wypadek.
Młodzi i zdrowi myśliwi, bez istotnych dolegliwości w okresie ostatniego roku, w zasadzie nie powinni się niczego obawiać; poza zdarzeniami losowymi, głównie komunikacyjnymi.
Ale czasami u zdrowych mężczyzn powyżej 40-50 roku życia, którzy nigdy nie mieli zwiastunów choroby wieńcowej (bóli za mostkiem) może w napięciu około łowieckim wystąpić nagłe ostre niedokrwienie wieńcowe i zawał, jako pierwszy w życiu objaw choroby wieńcowej. Nazywamy to w medycynie „niemym niedokrwieniem” („silent ischaemia”) i wymagającym pilnego leczenia.
W obecnej dobie agresywnej cywilizacji, wolnego rynku i nieograniczonej konsumpcji — nadmiernie eksploatujemy nasz organizm, który buntuje się objawami depresyjnymi i wieńcowymi. Na co dzień nic o tym nie wiemy dopóki nas dokuczliwie nie zaboli. „Przecież do wczoraj byłem całkowicie zdrów, nic mi nie dolegało, nie miałem żadnych bóli — to chyba jakiś błąd dietetyczny” – tłumaczymy sobie i rodzinie. Tym bardziej, gdy zaboli nas w dołku podsercowym. A może to być niedokrwienie i zawal dolnej ściany lewej komory serca, która leży na przeponie i imituje dolegliwości żołądkowe.
Nadmiar stresów i przesileń może doprowadzić do rozkojarzenia bioelektrycznego w sercu z ostrymi zaburzeniami rytmu, do częstoskurczu komorowego (zawroty głowy, szum w uszach, zaburzenia równowagi, omdlenie) i do migotania komór włącznie, czyli do śmierci. Zdarzają się nagłe i niespodziewane zgony na urlopie podczas pływania i nurkowania, na plaży, podczas gier sportowych i spaceru w górach. „Zmarł nagle na zawał serca”, bo tak najprościej i najłatwiej określić przyczynę zgonu, bo i tak nikt nigdy nie dojdzie rzeczywistej przyczyny. Mój nauczyciel prof. Jan Moll nazwał nagłe rozkojarzenie bioelektryczne serca idealnym mordercą, ponieważ nie pozostawia żadnych śladów „zbrodni”.

Prof. dr hab. Antoni J. Dziatkowiak


Autor: naturalnie