Jacy oni są ujmujący – zauważa zapowiadająca kolejne wystąpienia młodych skrzypków Monika Stachurska – ile w nich pokory… Coś w tym jest, pycha i buta z czasem niszczą osobowość, a nawet uznany już dorobek. Dobrze więc, że ci młodzi ludzie są od niej wolni.
Moje kontakty z solistami Konkursu również to potwierdzają. Nie ma grymasów, nie ma pozowania. Jest otwartość, uśmiech, czasami nieśmiałość i zwykle niezadowolenie z występu. Znają swój potencjał, wiedzą, czują, co się im z takich, czy innych powodów wymknęło. A nawet gdy pojawia się radość, na przykład w momencie ogłoszenia wyników, informacji, że przechodzą do kolejnego etapu, powściągana jest ona poczuciem wyzwania, świadomością dalszego mocowania się ze sobą, z kaprysem lub hojnością losu.
Bardzo pięknym gestem obdarza skrzypków wyeliminowanych z dalszych szans konkursowych przewodniczący jury Maxim Vengerov. Zostaje z każdym z nich sam na sam, rozmawia w cztery oczy. Myślę, że to niezmiernie ważne. Nie wiem co mówi tym, którym te drzwi się zamknęły, ale ponieważ od dziecka brał udział w konkursach skrzypcowych, zna ich w takiej chwili odczucia, wie jak ich wzmocnić, zmotywować. Powtarzam – bardzo piękny gest, ludzi, podnoszący rangę Konkursu w czasach bezwzględnych wokół rywalizacji, odpychania, gubienia tych, którzy nie stają na podium.
A co do przesłuchań. – Kolejny raz zachwycił mnie Arata Yumi z Japonii. Jak on wspaniale gra. Holistycznie. Całym sobą. Dźwięki spod jego smyczka nie milkną gwałtownie. Wibrują w przestrzeni, osiadają we mnie – słuchaczu. Znakomita była i tym razem (nawet jeżeli spierać się o interpretację H. Wieniawskiego „Fantazji na tematy z opery Faust Ch. Gounoda”), Hannah Ji z USA. Majestatyczna, wyważona w każdym geście, w draperii sukni o tonacji maków jakie pamiętam z krajobrazu Cezarei – Aysen Ulucan z Turcji.
Porywająca Soyoung Yoom z Korei Południowej. Sala biła jej brawa już po pierwszym utworze, po niewyobrażalnie pięknie zagranej S. Prokofiewa I Sonacie f-moll op. 80. Mimo, że cierpły jej, jak się później zwierzyła, opuszki palców. Krytyk Tomasz Cyz w „Głosie na Wieniawskiego” napisał po jej występie wręcz: „Dobrze. Ktoś wreszcie musi to powiedzieć. Nowy Wieniawski – Wieniawski XXI wieku – musi być kobietą i nosić długie suknie (szafirową, teraz w kolorze czerwieni, zawsze z cekinami). I jeśli ten jeden z największych złośników muzyki – genialny Mozart (odniesienie do programu III etapu Konkursu* – GB) – nie stanie drodze Yoon, to… Là ci darem la mano.
Cóż. Zobaczymy. Sama pobiegłam uściskać Soyoung. Stojąc pod zegarem, na którego tarczy symbolicznie zbliżała się godzina 12:00, uśmiechnięta, zadowolona, tonowała jednak euforię zebranych. Miną i gestami rąk nakazywała ostrożność w ferowaniu werdyktu.
Stefan Tarara z Niemiec w jeszcze lepszej formie niż w I etapie. Przed kamerą TV oznajmia: „Przyjechałem, żeby wygrać!”. Gdy dotykał smyczkiem skrzypiec, żyrandole podzwaniały swoimi kryształkami. Perełką była zwłaszcza „Fantazja …” Wieniewaskiego. Wszyscy podkreślają, że bardzo dojrzał od poprzedniego Konkursu, którego nie ukończył. Z młodzieńczą swadą usiłował zagrać, wtedy w III już etapie, symfonię z partytury. Niestety, wbrew regulaminowi!
– Dech zaparło tym, którzy ów wymyk zauważyli… Znowu przy „Fantazji…” Wieniawskiego. Joannie Krefft wypadł z ręki smyczek. Przytomnie go jednak, niczym żonglerka, pochwyciła i – umiejętnie prowadzona zwolnionym tempem przez pianistę Marcina Sikorskiego – powróciła do frazy Wieniawskiego.
Maciej Strzelecki znowu ze sceny schodził w burzy oklasków swoich fanek.
Ciepły w swoim sposobie bycia Fédor Roudine z Francji grał niebywale delikatnie, przejmująco. Zwłaszcza „Sonatę” M. Ravela. Rewelacyjnie wystąpiła kruchutka pozornie, ale w gruncie rzeczy bardzo mocna, zdecydowana Emma Steele z USA. K. Szymanaowskiego „Źródło Aretuzy z cyklu Mity op. 30” było wykonawczym arcydziełem. Gdyby jeszcze towarzysząca jej pianistka zechciała usłyszeć, że dane jest jej współpracować z naprawdę dużym talentem (ale o tym jeszcze za chwilę). Zraz po niej wystąpiła kontrastowa, bo romantyczna, niczym z czechowa – co podkreślała również jej biała z delikatną koronką, lekko różem w spódnicy podbijana suknia – Ekaterina Valiulina z Rosji. Gdy z kolei ona grała Szymanowskiego „Źródło Aretuzy…” dosłownie przeszył mnie dreszcz, naszły filozoficzne refleksje, poczułam dość dobitnie w jakim miejscu w życiu jestem…
W drugim etapie każdy skrzypek, skrzypaczka wykonywali utwory na fortepian i skrzypce, musieli udowodnić – jak mówił jeden z jurorów, Koichiro Harada – umiejętność kameralnego grania, komunikowania się ze swoim muzycznym partnerem. Zaznaczał jednak: … ale to wciąż również granie solo.
Przykre zatem, ze niektórzy pianiści zapominają, iż to nie ich konkurs i wyraźnie „grają na siebie”. To zwyczajnie nielojalne. Skoro poruszam dzisiaj skalę gubiących się w naszym życiu wartości. Zdumiewająco zupełnie zachowywała się przy fortepianie Katarzyna Wieczorek. To ona właśnie towarzyszyła Emmie Steele. Chociaż po tym jak robiłam paniom zdjęcia w czasie prób, myślałam, że doszły do porozumienia. Dzień wcześniej ta sama pianistka towarzyszyła świetnej Miki Kobayashi, doskonale grającej m.in. S. Prokofiewa II Sonatę D-dur. Ale fortepian dominował. Interweniował przewodniczący jury Maxim Vengerow. Zwrócił akompaniatorce uwagę, którą ta skwitowała słowami: „W sonacie jestem partnerką” …
Jury bardzo trudnego wyboru będzie musiało dokonać. Wybrać z 24 skrzypków (niestety Leticia Moreno z Hiszpanii, z którą coraz gromadniejsza widownia wiązała spore nadzieje, a która – o czym pisałam – zmagała się z chorobową niedyspozycją jeszcze przed występem w I etapie, poczuła się znacznie gorzej i musiała zrezygnować z dalszych prezentacji, wyjechała do domu) – tylko 12. A zrobiło się gęsto, jak mówi dyrektor Konkursu Andrzej Wituski. Tak wielu naprawdę dobrych skrzypków zjechało do Poznania.
Dalej intrygujący był Erzhan Kulibaev z Kazachstanu (jemu towarzyszyła mistrzowsko Irina Vinogradova!), grający na niebywałych wprost skrzypcach. Po raz pierwszy – wyznaje Benedykt K. Niewczyk, artysta lutnik, na Konkursie opiekujący się instrumentami solistów – nie mogłem wziąć w ręce tych skrzypiec. Prawdopodobnie Erzhan ma wpisane w kontrakt zastrzeżenie o nie dawaniu ich nikomu, bowiem skrzypce z 1722 roku otrzymał w depozyt jako nagrodę w berlińskim konkursie. „RODE” zbudowany przez Antonio Stradivariego, na którym gra Erzhan Kulibaev jest jednym z najpiękniejszych instrumentów mistrza z Cremony. Jego zdjęcia i opisy znajdują się we wszystkich katalogach. To instrument wykonany tradycyjnie z drewna świerkowego i jaworowego, posiadający jednak niecodzienne wykończenie. Boczki instrumentu oraz główka pokryte są ornamentami o tematyce roślinno – zwierzęcej. Natomiast płyta wierzchnia i jednoczęściowy spód instrumentu pokryty
jest inkrustacją z kości słoniowej. Problemów z pozostawieniem przez parę godzin pod moją opieką swojego J.B. Guadagniniego z 1773 roku nie miała grająca również rewelacyjnie Soyoung Yoon. Po poklejeniu korpusu rezonansowego, tuż po ogłoszeniu wyników I
etapu z wielką ulgą oddałem jej ten drogocenny instrument. Te skrzypce oprócz wspaniałych walorów dźwiękowych są również w rewelacyjnym stanie technicznym.
Marka Koczego – stroiciela, „mistrza nad mistrza w tym fachu”, zaznaczają panowie z obsługi technicznej Konkursu – pytam więc o instrument, którym tu i teraz on się opiekuje.
– Nasz fortepian „Steinway & Sons” – z dumą wypowiada się pan Marek – dzielnie przebrnął przez II etap zmagań konkursowych z akompaniatorami. Wytrzymał niektóre ataki. Bo jak to określił jeden z jurorów: „Pewna pani jeździła po nim jak czołg”. Pozostaje nam jeszcze tydzień, niedzielny koncert laureatów i … następny Konkurs za pięć lat…
Tak, XV-ty. Ale razie mamy wieczór znowu wzmożonych emocji. Na około 20:00 zapowiedziany jest werdykt. Czekam. Dopiszę tu nazwiska szczęśliwców, którym dane będzie zagrać III etapie.
20:32, oto oni, 13-tka:
Kobayashi Miki
Kreft Joanna
Kulibaev Erzhan
Kuls Joanna
Lee Ji-Yoon
Pritchin Aylen
Steele Emma
Strzelecki Maciej
Tarara Stefan
Vasilyeva Marianna
Włoszczowska Maria
Yoon Soyoung
Yumi Arata
Zatem o tym co czytają panowie za kulisami Konkursu, jak z prof. Eduardem Grachem przypominaliśmy sobie piosenkę Tamary Miansarowej „Pust wsiegda budiet sołnce…”, ale przede wszystkim o dalszym przebiegu Konkursu – po zakończeniu III etapu…
Grażyna Banaszkiewicz
(zdjęcia autorki)
* III ETAP (17-18 października 2011)
1/ Pierwsza część jednego z koncertów W. A. Mozarta:
– G-dur, KV 216
– D-dur, KV 218
– A-dur, KV 219
Uczestnik może sam wybrać dowolną, spośród dostępnych kadencji.
Dopuszcza się również wykonanie kadencji własnego autorstwa.
2./ W. A. Mozart:
– pierwsza część Symfonii Concertante Es-dur KV 364/320d
Uczestnik wykona ww. utwór z towarzyszeniem Orkiestry Kameralnej
Polskiego Radia AMADEUS pod dyrekcją Agnieszki Duczmal.
(Uczestnik III etapu Konkursu nie ma obowiązku, jak to planowano, samodzielnego prowadzenia orkiestry).
Autor: naturalnie