Depresja (łac. depressio) dotykała i dotyka człowieka od zarania dziejów. Stany depresyjne opisuje Biblia w kilku tekstach.
„Strąciłeś mnie w dół głęboki, w przepastne ciemności.
Twój gniew ciąży nade mną,
sprowadziłeś na mnie wszystkie swoje nawałnice.
Oddaliłeś ode mnie znajomych,
zohydziłeś mnie im wszystkim,
jestem osaczony, bez wyjścia”
(Psalm 88)
Dotyka ona ok. 10 % dorosłych ludzi. Również dzieci i młodzież nie są od niej wolni. Jest to dramat człowieka, nieprzekazywalny. Nawet najbliżsi, rodzina, przyjaciele nie potrafią zrozumieć tego stanu, mimo że znają człowieka jako „od zawsze” uśmiechniętego, zadowolonego z życia, radosnego.
Depresja wkrada się do człowieka podstępnie, niezauważalnie, trudno to uchwycić. Dotknięty nią człowiek też często tego podstępu nie zauważa. Czasem dramat objawia się nagle – chęcią odebrania sobie życia, w którym nie widzi się sensu własnego życia. Coraz trudniej jest sprostać, wydawało by się prostym obowiązkom. Nie chce się rankiem wstać, spotkać kogokolwiek, podzielić myślami. Kobiet ten stan dotyczy aż trzy razy częściej niż mężczyzn. Choruje też dużo więcej ludzi starszych. Wpływają na ten stan rzeczy pewne związki chemiczne, używki, „chore” środowisko życia, zbyt szybka industrializacja, zmiany środowiskowe. Trudny do opanowania świat sztucznych metod komunikowania się między ludźmi daje poczucie bezradności, osamotnienia, poczucia odrzucenia.
Jest to wiele bodźców, które maja wpływ na ośrodkowy układ nerwowy i zaburzają wiele jego funkcji. Serotonina, noradrenalina, dopamina to jedne z najważniejszych zaburzonych neuroprzekaźników, których złe funkcjonowanie prowadzi do depresji.
Znamy również depresję poporodową, która czasem trwa miesiącami. Zaburza reakcję między mamą a dzieckiem. Wyhamowuje nawiązanie naturalnych więzi.
Oczywiście jest też depresja jesienno-zimowa spowodowana krótkim dniem, praktycznie bez możliwości naświetlenia skóry, ciała, a nawet twarzy. Tylko dzięki promieniom słonecznym organizm samodzielnie produkuje witaminę D3, która jest niezbędna do prawidłowego działania naszych narządów. Promienie słoneczne wpadające do oka przez źrenicę stymulują produkcję serotoniny, bez której nasz nastrój się obniża, przychodzi depresja. Dlatego noszenie zimą okularów przeciw słonecznych czy smarowanie się kremami z UV przeciw naturalnym promieniom jest nierozsądne. Z przerażeniem czytam, że mamy używać taki a taki krem przeciw UV(bo grozi nam rak skóry), a jednocześnie reklamy zachęcają kupowanie Witaminy D celem jej suplementacji (uzupełniania) w organizmie człowieka !!!
Najbliższa nam teraz , spotęgowana przez ostatni rok – to fala depresji związanej z pandemią. Niektórym obostrzenia wydają się wręcz okrutne. Ci, którzy się stosują, szczególnie osoby samotne, ale też i dzieci, którym nagle zabrano nagle naturalne środowisko – izolacja sprawia, że nie jest zaspokajana dla rosnącego organizmu dawka ruchu, przebywanie na świeżym powietrzu, zabawy z rówieśnikami, które stymulują nie tylko wzrost ciała, ale zawsze były też stymulatorami poznawczymi czy to do budowania więzi społecznych, pielęgnowania i rozwijania przyjaźni.
„Jeśli nie doświadczmy smutku, nie jesteśmy żywi, a jeśli nie jesteśmy żywi, nie możemy być szczęśliwi. Życie jest czymś takim, w czym smutek i ból są równie istotnym składnikiem jak szczęście. Zatem szczęście z pewnością nie jest przeciwieństwem czegoś takiego, co używając określenia klinicznego, można opisać bardzo dokładnie przeciwieństwem depresji” (Erich Fromm, Patologia normalności)
Te wszystkie elementy, które wymieniłam dotyczą wszystkich ludzi. Dbanie o podstawowe elementy zdrowia zarówno psychicznego, jak i fizycznego to:
-
sen
-
ruch
-
dieta
-
relacje z innymi
-
poczucie sensu.
To wszystko zostało w pandemii zaburzone. Nikt nie potrafi odpowiedzieć, czy przedsięwzięte środki ostrożności społecznej sprawdziły się ( w roku rozprzestrzeniania się pandemii wirusa na pewno tak). Czy głównym celem jest ograniczenie i rozciągnięcie w czasie przypadków zachorowań ? Gdybyśmy czekali – jak w poprzednich pandemiach – aż sama wygaśnie, z pewnością śmiertelnych ofiar byłaby ogromna ilość spowodowana również niemożliwością udzielenia pomocy tak wielu potrzebującym. Jakie będą skutki lockdownów– te psychiczne i zwiększona umieralność na inne choroby, na które w dzisiejszych czasach nie powinno się umierać ? Nie wiadomo…
Wiem już na pewno, po kilku miesiącach badań i obserwacji, że skutki przechorowania na COVID 19 mogą być bardzo uciążliwe jeszcze przez wiele tygodni lub miesięcy.
Na pewno jest to depresja, ogólne osłabienie (tzw. nużliwość mięśniowa), niemożność powrotu do przedcovidowej sprawności fizycznej, wielotygodniowe zaburzenia snu, zanik węchu, a tym samym smaku, zaburzenia krążenia, szczególnie obciążenie serca, migotanie komór (nawet w czasie snu ), co prowadzi do niedotlenienia, zmiany chorobowe w zastawkach serca i wiele innych schorzeń. Lista ich się poszerza, ponieważ mamy coraz więcej chorych i przechorowanych i są już obserwacje i badania wielomiesięczne.
Jak możemy sami sobie pomóc?
Tak jak wspomniałam najważniejsze elementy utrzymujące zdrowie to sen, ruch, dieta, relacje z innymi, SENS.
Jesteśmy w okresie Pasyjnym. Chrześcijanie jak i Żydzi mają czas oczekiwania, który jest okresem wielu samoograniczeń związanych z rytuałem 6 tygodniowym, ale i ograniczeń, które sobie przyrzekamy (Skarbonka Diakonijna, odstawienie słodyczy, alkoholu). Jest to długie oczekiwanie na koniec zimy, na przednówek. Oczekiwanie to jest radosne, bo wiąże się z perspektywą Zmartwychwstania Pańskiego, Wielką Nocą. To powinien być w tym trudnym czasie SENS. Wierzący mają to dane.
Oczekiwanie na odrodzenie również siebie w całym tego słowa znaczeniu! Jest czas refleksji, korekty naszego życia na lepsze, budowanie wiary w przyszłość i szczęśliwe zakończenie. Bóg, co prawda, nie gwarantuje, że spełni nasze życzenia, ale pozytywnie myśląc z wiarą w Boga – wiele dobrych rzeczy może nas jeszcze spotkać.
„Odejść”, fizycznie lub popadając w życiową nicość, można na własne życzenie, ale po co – życie mamy jedno; jak losy wielu innych ludzi w skrajnym położeniu, może nas spotkać jeszcze wiele dobrego, a o chorobach zapomnimy.
NADZIEJA-WIELKANOC. Przygotowujemy się teraz do niej w duszy, czasem w jej przepastnych głębinach. Ale w Wielkim Tygodniu robimy radosne przygotowania, które mają podkreślić ten czas, dla nas, luteran, tak bardzo ważny. Nie są to jakieś wielkie przygotowania w zewnętrznych tradycjach Wielkanocnych. Mamy sobie rozważyć, że to Chrystus ma władzę nad życiem i śmiercią. To szczególnie ważne dla tych, co borykają się z trudnościami życiowymi, ale również ze sobą. To ten radosny Tydzień z najbardziej radosnym Wielkim Czwartkiem. Jest on wspomnieniem ustanowienia przez Chrystusa Sakramentu Ołtarza. Mamy przeżyć to, że Jezus Chrystus jest w chlebie i winie, czyli jest to realna Obecność Jego Ciała i Krwi.
Zbliżając się do tego sakramentu, pomyślmy głęboko, że warto żyć, może zrobić coś dla Drugiego Człowieka lub małej społeczności. Wróćmy choćby myślami (bo przy całkowitym lockdownie nie jest to fizycznie możliwe) do znajomych, sąsiadów, bliskich. Rozważmy, czy na miarę naszych sił i możliwości można coś dać od siebie. Może ze spokojem zaplanujmy to. Może to choćby był jeden telefon do osób, które możliwe, że są tak sami jak my „zdołowane”. Kto daje drugiemu, odbiera podwójną nagrodę. Przyjmując Jezusa do siebie, przygotujmy Mu miejsce w sercu, duszy, w myśleniu (ale o innych).
W Wielki Piątek, dla Luteran dzień najważniejszy, pojednajmy się z Bogiem, ale również z innymi – nawet w myślach przebaczajmy,odrzućmy urazy, zapomnijmy dręczące nas wydarzenia. Bo przecież Bóg jest w każdym człowieku, nawet tym Innym, obcym. Wsłuchajmy się w słowa: „Ludu mój, ludi, cóżem ci uczynił?’”. Jest w tym dniu też zapowiedź Zmartwychwstania. Ci, którym ciężko, mogą się wesprzeć w rozważaniach Męki Pańskiej.
W Wielką Sobotę trwajmy w zadumie, wyciszeniu, zrezygnujmy z „zewnętrznych” wieści. Wyłączmy np. TV, radio, internet, Ne przeszkadzajmy innym telefonami, sms-ami.
I nadchodzi Święto Zmartwychwstania Pańskiego (Wielka Noc).
W Niedzielę po porannym nabożeństwie,jutrzni, pomyślmy z radością, że nie zmarnowaliśmy tego czasu pasyjnego, ze zrobiliśmy coś da siebie, skupiając się na Piśmie Świętym, Bogu i postanowieniu o własnym, lepszym życiu z większą radością w sercu.
To jest nam dana Wielka Nadzieja.
Świat jest piękny i możemy spotkać jeszcze wielu dobrych i wspaniałych ludzi. Nikt nie znajdzie nas „zaszytych w czterech kątach”. Wyjdźmy do świata tak pięknie stworzonego przez Boga. Możemy zacząć od szukania dotyków wiosny. Czasem najmniejszy kwiat może nam dać wielką radość. To niesie ze sobą Nadzieja, że jeszcze będziemy radośni.
Nadzieja czeka…
Zdrowia i Nadziei życzę !
Lek.med. Joanna Grys-Nowakowska
Autor: naturalnie