„Zawiadamiam Obywatela, że Zgromadzenie Sędziów
Najwyższego Sądu Wojskowego w dniu 2 marca 1955r. postanowiło:
uchylić w całości postanowienie Najwyższego Sądu
Wojskowego z dnia 17 lipca 1952r.i wyrok Wojskowego Sądu Rejonowego
w Warszawie z dnia 29.V.1952r.w Obywatela sprawie i umorzyć postę-
powanie karne o przest.z art .8 Dekr .z 16.11.45r.,pozostawiając bez
uwzględnienia wniosek rewizyjny Naczelnego Prokuratora Wojskowego .
Jednocześnie zawiadamiam,że naczelnik więzienia
Raciborzu o powyższym został powiadomiony.-„
Oczywiście poniżej pieczątka, mocno już nieczytelna i zamaszysty podpis pod tym dokumentem (zachowałam tu sposób maszynowego zapisu, jedynie bez falowania czcionek z literami „Jednocz” w słowie „Jednocześnie”) z sygnaturą: Sr.384/52/Arch. Warszawa, dnia 8 marca 1955r.
Przytaczam jeden z wielu przejmujących dokumentów zawartych w kolejnej książce Władysława Bartoszewskiego „Pod Prąd”, dającej świadectwo czasów dramatycznych, ponurych, trudnych do zrozumienia, bo przecież powojennych, kiedy to wielu wydawało się, że – po przeklętym okresie wojny – kraj będzie odradzał się w nadziei, prawie, wspólnocie. Tymczasem jedno zniewolenie przekształciło się w kolejne. Nastał czas brutalnej, bezpardonowej, nie liczącej się z ludzkimi istnieniami walki systemowej, ideologicznej.
Karierowicze, dorobkiewicze i uwielbiający – usprawiedliwiający wszystko – tzw.„święty spokój”, szybko dostali drabiny apanaży, awansów, profitów, albo po prostu sparaliżowani, skuleni strachem, stłamszeni odeszli od życia w trwanie…
O tym, co działo się na biegunie ludzi niepokornych, ludzi wiernym zasadom męstwa, honoru, godności pisze po raz kolejny Władysław Bartoszewski. W tej najnowszej książce z cyklu literatury faktu „Pod Prąd” obejmując okres 1945-1955.
We stepie do niej Władysław Bartoszewski pisze: „Moją nową opowieść zaczynam w chwili, kiedy dźwigam już dotkliwy garb życiowych doświadczeń. Bo nie każdy 22-, 23-letni człowiek miał już za sobą niemiecki kacet i kilka lat ryzykownej konspiracji, jako że służba w kontrwywiadzie więziennym, zbieranie dokumentacji zbrodni hitlerowskich to była sui generis pierwsza linia frontu, choć bez broni. Ja tę służbę wykonałem. Również udział w pomocy Żydom, których losy były wtedy tragicznie przypieczętowane, był moim ważnym ludzkim doświadczeniem. I nie dlatego, że chciałem, że tak się złożyło i trzeba było zachować się w sposób, jaki wtedy uważało się za honorowy, godny.[..] Moje wspomnienia świadomie ograniczam do ludzi, których dane było mi bliżej, albo szczególnie blisko poznać na przełomie epok, epoki Polski niepodległej i Polski podziemnej końca historii II Rzeczpospolitej. II Rzeczpospolitej pod okupacją wrogów i Polska Podziemna lat 1939-45 to była wspólna hierarchia wartości, wspólny ład polityczno-prawny, wspólna przysięga, wspólne zasady w wychowaniu, harcerstwie, wojsku, w domach i kościołach, wśród przyzwoitych ludzi. A w latach 1944-45 zaczynał się zupełnie nowy etap, w którym wszystkie wartości uległy zachwianiu, groziła wręcz zmiana ich hierarchii. Ludzie przechodzili różne losy. Niektórzy przepłacili życiem – bardzo szybko po wojnie i przedwcześnie – to, co musieli przeżyć, a inni zapłacili emigracją polityczną, koniecznością wyboru nowych dróg lub trafili do miejsc izolacji, więzień, obozów.”
Przytaczam spory fragment wprowadzenia do książki samego jej autora, bowiem trudno streszczać, opisywać dokumenty, literaturę faktu. A jest to książka, w którą zwłaszcza w momencie kolejnych naszych politycznych przesileń wglądnąć winni ci, którym zdrowy rozsądek udusił się w powietrzu zagęszczonym pieniądzem a rozrzedzonym polityką, których cynizm pozwala na grę państwem, ludzkimi losami. Jako że, to kolejna książka Władysława Bartoszewskiego zaświadczająca o tym, że jeżeli człowiek zostanie na życie wyposażony w kanon określonych wartości, jeżeli one się w nim utrwalą, zbudują jego moralny kościec, to staną się jego siłą, jego busolą i nie będzie musiał w takich czy innych okolicznościach mizdrzyć się, cedzić dość powszechne jednak obecnie pseudo samousprawiedliwienia: „… bo takie były okoliczności, takie były czasy…”.
Okoliczności zawsze są różne, życie daje nam najrozmaitsze drogi, możliwości wyboru, albo i nie ! – i wtedy: „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”, że zacytuję wers Wisławy Szymborskiej.
Władysław Bartoszewski może mówić o sobie z dumą: niepokorny.
Grażyna Banaszkiewicz
Władysław Bartoszewski
(opracowanie – Michał Komar)
POD PRĄD
+ płyta CD zawierająca rozmowę autorów o tym, jak książka powstawała
Literatura Faktu PWN
Warszawa 2011
Autor: naturalnie