Aktualnie
NIEMY KRZYK OBRAZÓW

SZTUKĘ

można traktować jak ozdobę, a można jak religię.

Może być portalem do innego świata, albo inspiracją na łazienkowe kafelki (sic!) …

To było pierwsze zdanie, które w tej książce, o której za chwilę się rozpiszę przeczytałam – no i zaintrygowała ona mnie dość znacząco, właściwie mocno mnie zaintrygowała.

A, że nie raz już uczestniczyłam w rozmowach, w których zastanawiano się, czy

o sztuce można pisać mądrze, przy tym  i zrozumiałym językiem ? – gdy dostrzegłam w niej zdanie:

– Ileż tu nowych tropów (o sztukę oczywiście chodzi opisaną w nabytej  przeze mnie książce), ileż inspiracji i radości z ich odkrywania. – Nie zawahałam się zatem przed kupnem tytułu „histeria sztuki spod pióra Soni Kisza.

Dokonuje ona prostego zabiegu.

Przywołuje znane i mniej znane obrazy oraz rzeźby, żeby pokazać je jak gdyby na nowo (obcujemy przecież z nimi w muzeach, w licznych o sztuce albumach, w dokumentalnych filmach o sztuce, czy w filmach, w których są wspaniałymi rekwizytami).

A  jeszcze przy tytule książki pozostając … Słowo “histeria”, co też jest na tych stronach  podnoszone – ma dziwną i ciekawą historię.

Mianowicie – zarówno w medycynie starożytnej, jak i w póżniejszych czasach traktowano nim głownie dolegliwości kobiet, objawiające się wybuchami emocji, spazmami, omdleniami, przyspieszonym biciem serca, czy dusznościami.

Ileż to rycin, albo i scen ze starych filmów te szantaże obnaża. – Coś nie pomyśli tej, czy innej damulki, i już wachlarzyk idzie w ruch, oczy dostają pląsów, kobić wiotczeje no i osóbka, albo też okazałych kształtów matrona osuwa się na fotel, krzesło, lub  otmanę.

Ileż to razy- już małe dziewczynki tupią nóżkami, zaś dorastając, potrafią zdjąć szpilkę, pantofel, owego pod rękę wpadającego łapcia i gonić z nimi za swoją ofiarą ???

Oj, można się śmiać.

Gdy jest się obserwatorem. – Umykającym przed erupcją gniewu umiłowanej do śmiechu zwykle nie jest.

Zdaniem dawnych uczonych było to związane z nieprawidłowym funkcjonowaniem macicy.

A grecka hysteria oznacza właśnie macicę.

Według starożytnych Egipcjan objawy histerii świadczyły o “wędrującej macicy”.

Wierzono bowiem, że ów organ ma swego rodzaju autonomię, co pozwala mu przemieszczać się w górne części ciała – na przykład w okolice serca, i to miało tłumaczyć duszności, albo też ucisk w klatce piersiowej.

Owe dokuczliwe stany, dolegliwości leczono – powiedzielibyśmy dzisiaj – w nader wyszukany bardzo sposób, a w gruncie rzeczy w bardzo dosłowny sposób.

Z książki dowiadujemy się, iż – by obniżyć macicę kobietom przykładano im pod nos wszystko, co miało nieprzyjemny zapach, a do dolnych okolic – kwiaty.

Oj tak, możemy się łapać za głowę, a wręcz dziękować losowi, że do życia powołano nas w czasie, gdy nauka i cywilizacja ogromnie świat przeobraziły, gdy mamy przed sobą dalsze perspektywy przemian, dociekań, zmian dyktowanych nowymi naukowymi ustaleniami, technicznymi możliwościami, gdy w różnych dziedzinach, na różnych szczeblach w tym wszystkim  uczestniczymy.

A wracając do tej jednak fascynujacej lektury ..,

Zdaniem Hipokratesa – greckiego lekarza żyjącego i praktykującego na przełomie

V i IV wieku przed Chrystusem, wędrowność macicy zależeć miała od liczby oraz regularności stosunków płciowych.

Penis rzekomo zapewniał macicy niezbędną “wilgoć”.

=

Nie, nie – książka nie jest obrazobórcza, W żadnym wypadku nie niestosowana,

Autorka wnikliwie zglębia ten obszar literacki, który wielu intryguje, a który tak naprawdę jest trudny w realnym rozpoznaniu i opracowaniu, właśnie dlatego, że bardzo łatwo go spłycić, albo i zwulgaryzować.

 

Nierzadko traktujemy artystów jako wybitne jednostki, a ich sztukę jak indywiduwalne  doświadczenia przełożone w magiczny nieuchwytny sposób na papier czy płótno. Wykute w warmurze, czy odlane w brązie.

Geniusz utożsamiamy, wiążemy w wewnętrzną – co również autorka podkreśla – mocą człowieka. A przecież to niezmiernie indywidualne cechy osób wstępujących, albo inaczej – dopuszczonych w obszar sztuki.

Podtytuł, drugi człon tytułu książki brzmi wprawdzie “niemy krzyk obrazów”, niemniej obrazy oraz inne formy twórców sztuki pozostają nieme dopóki kogoś z nas nie zahaczą, nie wrażą się w nas, nie każą wracać do galerii, albumu, albo nabywać reprodukcji pracy, z którą chcemy mieć stały kontakt.

 

Autorka swoje rozważania uświetnia ciekawym bardzo “Manifestem histeryczek i histeryków”, który jest dość obszerny, dlatego jako  “przynetę” do lektury książki  kilka tylko z niego akapitów przytoczę.

A więc:

  1. Patrzmy na dzieła sztuki bez tłumienia swojej emocjonalności.
  2. Możemy śmiać się ze sztuki (często w galeriach i muzeach jesteśmy onieśmieleni), nie ma bowiem nic złego w rozbawieniu na widok karytaturalnych scen średniowiecznych obrazów, a i także współczesnych obrazów.

Oczywiście śmiech nasz też winien brzmieć w ryzach kultury, bo również o naszej osobistej kulturze świadczy.

Ludzka psychika według Carla Gustwa Junga składa się z kilku podstawowych elementów.

Pierwszym jest bezkresny ocean nieświadomości zbiorowej, drugim: morze, morze nieświadomości indywidualnej, po którym dryfuje wyspa – Świadomość.

Stolicą tejże wyspy jest ego (już chciałam pisać ego z dużej litery, ale zerknęłam do literatury i widzę, że Jung poza zaczynaniem zdania dużą literą, owego wyrazu dużą literą nie traktuje).

Tak to poruszając się w określonym obszarze literackim, również swoje piśmiennicze nawyki, przyzwyczajenia można korygować…

=

Obrazy choć powstają w świadomości, czerpią z nieświadomości !

Daję wykrzyknik, jako że takie mam przekonanie po latach bywania tak w pracowanich artystów (z niektórymi dane mi było, i dane mi jest się przyjaźnić ) jak i na licznych wystawach w kraju oraz zagranicą  (dokądkolwiek jadę – kroki swoje kieruję także do galerii i muzeów).

Sztuka przecież jest wypadkową, odbiciem danych kultur.

 

Nancy H. Kleinbaum  w  STOWARZYSZENIU  UMARŁYCH  POETÓW zaznaczyła:

Kiedy czytacie książkę, nie bierzcie pod uwagę tylko tego, co mówi autor.

Weźcie pod uwagę również to, co myślicie wy. Musicie starać się odnaleźć własny głos.

Kiedy oglądacie dzieło sztuki, nie bierzcie pod uwagę tylko tego, co pokazuje artysta lub artystka, weźcie pod uwagę również to, co myślicie wy. Musicie starać się odnaleźć własny głos.

Obraz, idea mają moc zdolną zmieniać świat.

Ale trzeba umieć patrzeć. Trzeba być gotowym słyszeć.

Rozszerzyłabym to jeszcze znacznie. O oglądanie filmów, o oglądanie obrazów, udział w koncertach, spotkaniach w gronie, w którym się dyskutuje.

Bo tak wielu ludzi boi się mieć własne zdanie.

Bo wcale nie mało osób, woli negować, niż brać udział w naprawdę dyskusji, wymieniać swoje poglądy, wrażenia, oceny.

 

= = =

Tak to poruszyła mnie, skłoniła do rozważań naprawdę nie banalna

Histeria sztuki – niemy krzyk obrazów” – Soni Kisza

Dawno nie miałam w ręce tak wciągającej książki o sztuce, pisanej z pasją i ze znawstwem, pisanej nie tylko słowem, ale i obrazami. Tę książkę się widzi i słyszy…

Drobnym drukiem u dołu strony tytułowej książki (co też przy tego typu książce ważne – w twardej oprawie) dostrzegam pytanie: – Czy można o sztuce pisać nowocześnie, mądrze i zrozumiałym  językiem ?

Otóż TAK.

Tak książka jest tego przykładem.

Ileż w niej nowych tropów, inspiracji oraz radości z odkrywania na jej stronach tego wszystkiego !

Pogratulować i podziękować autorce.

Dzieki niej grupa zainteresowanych sztuką znacznie się poszerzy.

S O N I A  K I S Z A

Historyczka sztuki i miłośniczka (co znajduje odbicie w książce) muzeów.

Od 2019 roku prowadzi profil @ histeria.sztuki, w ramach którego popularyzuje obcowanie z dziełami sztuki jako formą spędzania wolnego czasu, a przede wszystkim jako impuls do refleksji na temat kondycji świata.

 

Wydawnictwo znak koncept

Kraków 2024

 

Grażyna Banaszkiewicz

 – dziennikarz, reżyser –

 

 

SONIA KISZA

histeria sztuki,  niemy krzyk obrazów

Wydawnictwo znak koncept

Kraków 2024


Autor: naturalnie